wtorek, 29 czerwca 2010

Same drobnostki

Spostrzeżenie 1: jest lato - nareszcie.

Spostrzeżenie 2: godziny szczytu wcale nie muszą irytować, jeśli cieszysz się, że chodzisz do pracy.

Spostrzeżenie 3: pożeranie książek przypomina szał sprzed lat, i odsuwa na boczny tor Internet – bez żalu.

Spostrzeżenie 4: telefon na pracowniczym biurku cieszy i... martwi ;)

Spostrzeżenie 5: godzina 6 rano przestała być nocą w miarę... bezboleśnie.

Spostrzeżenie 6: przeprowadzki bezwzględnie unaoczniają, że człowiek, choćby jak się starał i tak ma coś z chomika.

Spostrzeżenie 7: głowa w chmurach i wzrok utkwiony w piwnych oczach wcale nie zwalnia od uczucia głodu. Ot, taka...drobnostka.

Same drobnostki, czyli kurczak w trzech smakach - oto właśnie rezultat podpuszczenia przez Kumy Koszelewskie*. Uprasza się o zamknięcie szeroko oczu, gdyż dzisiaj kuchnia bezpruderyjnie serwuje same kurczęce cyce. Tym samym bezwstydnie epatuje piersiami. Lecim z koksem.



Drobnostka pierwsza – smak ekspresowy, śmietanowo – koperkowy
(źródło: przebłysk myśli)

pierś z kurczaka (pokrojona w paski)
oliwa
przyprawy: sól, pieprz kolorowy i wędzona papryczka z Esplette (Beo, dziękuję)
śmietana
bulion
koperek

Piersi trzeba wymiąchać z oliwą i przyprawami, a potem rzucić na patelnię, co by mięso się ścięło. Potem wystarczy podlać lekko bulionem i śmietaną, sypnąć koperkiem, zrobić zamieszanie, chwilę poddusić i jeść – dobrze dogaduje się z ujędrnionymi kluchami.




Drobnostka druga – smak winny, czyli kurczak napił się Marsali
(inspiracja tym przepisem skompilowanym z wycinkiem gazetowym znalezionym w cytrynie)

oliwa
szalotki
marsala
bulion
śmietana
usmażone, pokrojonee w paski piersi z kurczaka
płatki migdałowe
bób
oliwa
świeży imbir
sok z limonki

Na oliwie trzeba doprowadzić do omdlenia szalotki i zalkoholizować marsalą, Potem potraktować bulionem i śmietaną, wymiąchać i dorzucić usmażone (sposób jak wyżej) piersi z kurczaka). Posypać podprażonymi na suchej patelni płatkami migdałowymi. Jeść z ugotowanym bobem wymerdanym z kapką oliwy, sokiem z limonki i startym kłączem imbiru.




Drobnostka 3 – smak kolorowy, z lekka grzybowy, czyli potrawką na okrągło
(źródło: wycinek z gazety)

oliwa
cebula
pieczarki
pierś z kurczaka
groszek mrożony
bulion
śmietana

Na oliwie szkli się cebula, potem doskakują poplasterkowane pieczarki. Kiedy zmiękną, doskakuje usmażona pierś (pokrojona) i groszek. Wszystko podlewa się bulionem. Zakończenie należy do śmietany i pieprzu z młynka.



A co na to Lec? ---> „Dlaczego piszę z przymrużeniem oka? Perspektywa lepsza.”


* czyli Moni, Buru, Grażka i rodzynek Tosiek podczas jednej z sesji rozwijania rozmariana przy przaśnym koszelewskim stole

czwartek, 10 czerwca 2010

Tymczasem... zrobiło się jakoś... duszno ;)

W emalii, która już nieco przestygła od soboty, został wysmażony elaborat o posypywaniu głowy popiołem. Odniosłam zwycięstwo, choć można by rzec - pyrrusowe. Odczuwam nieprzeparte uczucie, iż przestaję doznawać odruchu duszenia się w codzienności. Tym bardziej jestem okrutna, bo teraz duszę ja – innych w garze. Otóż właśnie poniżej owi nieszczęśnicy. No cóż... nie od dziś zwykłam mawiać, że zła kobieta ze mnie. Ale!... jakby zrehabilitowana... nieco ;)



Banany Curry (źródło: „Kuchnia wegetariańska”*, s. 507)

masło
przeprasowane zęby czosnkowe
kumin
kurkuma
banany
garam masala
mleko kokosowe
sok z limonki

Na masło najpierw wpadają: kumin, zęby i kurkuma, tak na krótkie 2 minutki, a później majestatycznie pojawiają się poplasterkowane banany i miękną od żaru , który obłapia od spodu patelnię. Banany ulegają (nie mogą być zbyt miękkie – w sensie, że efekt finalny nie ma być paćką, tylko miękkimi plasterkami) i wtedy do akcji wkracza garam masala, mleko kokosowe ( w przepisie było zwykłe), sok z limonki, ciut pieprzniętego z młynka i ździebko soli. Kiedy mleko wyparowało, zabrałam się do konsumpcji. Aha! Pierwotnie z planach miały być z ryżem jaśminowym, ale... zapomniałam go ugotować. Czym się oczywiście za bardzo nie przejęłam, bo banany same w sobie były dość syte.




Fasolka z jabłkiem na ostro (źródło: „Kuchnia wegetariańska”**, s. 518)

dziewica
cebulina – czerwona
kurkuma
pieprz kajeński
cynamon
kumin
jabłko
cukier
fasolka cannellini (z puszki)
imbir z kłącza
sól, pieprznięty (kolorowy)
ryż jaśminowy

Na dziewicy najpierw omdlała cebulina, w tak zwanym międzyczasie obsypując się przyprawami. Potem doskoczyły pokawałkowane jabłka z odrobiną cukru, a za nimi fasolka, imbir i nieco wody. Wszystko dusiło się w ukropie, a na koniec lekko towarzystwu przysoliłam i pieprznęłam z młynka kolorowo. Zjadłam z jaśminowym, choć książka chciała z basmati.




Cukinia z boczkiem (źródło: wycinek gazety znaleziony, podczas porządków w kulinarnym segregatorze)

dziewica
boczek
cukinia
por (biała część)
przeprasowane zęby czosnkowe
sól, pieprznięty (kolorowy)
natka pietruszki

Na małej ilości dziewicy przesmażył się boczek i zaraz wpadły cukinie z odrobiną wody i soli. Dusiły się chwilę do miękkości (miała być lekko chrupka) razem z porem i zębami. Na koniec pieprznęłam z młynka i obsypałam pietruszką. Najpierw wymyśliłam sobie, że zjem to sobie z kluchami albo z bagietką. Ale upał za oknem skutecznie pozbawił mnie większego apetytu. Za to myślę sobie, że jedząc te cukinie można być lekko winnym, najlepiej białym, a jeszcze lepiej wytrawnym. Będzie prima sort – na letnią, lekką kolację, nawet może być przy świecach.


****


A propos duszenia – niezmiennie wielbię leczo, a raczej wszelkie wariacje na ten sam temat. Na porę wakacyjną jest akuratne, bo wychodzi dużo i tanio – jak w reklamie ;) W sobotę z Panem R. popełniliśmy gar tego dobra. Były: czerwona cebulina, cukinia, bakłażan, pomidory, 3 kolory papryki, kiełbasa, koncentrat pomidorowy, z przypraw: pieprznięty, papryka ostra i łagodna, no i sól – rzecz jasna. Najpierw na dziewicy poddusiła się kiełbasa i cebulina, i razem z warzywami dusiły się potem swoim towarzystwem w garze, podlewane wodą z połową zawartości słoika koncentratu pomidorowego. Wyszło, przyznam nieskromnie, pyszne. Ale z takowych wariacji chętnie dorzucam jeszcze oliwencje, seler naciowy, a z przypraw czarnuszkę. I też jest git.
Jaki z tego wniosek? Bądźmy okrutni tego lata – duśmy bezwzględnie i nawet bez zmrużenia okiem ;)


A co na to Lec?---> „Duszno jest! Otwórzcie okna, niech ci na dworze też poczują.”



*, ** hmmm, autora, ani redakcji nie podam, bo wydawnictwo uznało, że to nie jest jakoś specjalnie ważne; wiadomo za to, że druk był...tadam! w Honkgongu. Taaaa, to bardzo istotna informacja ;)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...