poniedziałek, 30 sierpnia 2010

Filowanie za kotem

Pojechałam z wizytą do pewnego futra. Jednostka mrucząca okazała się nie być zbyt gościnna i włączywszy totalnego ignora schowała się pod łóżkiem. Tłumaczę sobie ten jakże oburzający fakt tym, że młoda jest jeszcze oszołomiona zmianą kątów i niekoniecznie wyrywa się do czochrania za rysiowymi uszami. Pomyślałam, że jeszcze sobie pogadamy o tym – inną razą. Póki co, pobieżne naoczne obserwacje wskazują, że bydlę jest wielkie i zapewne ciężkie. A ponieważ jest kotem, hmmm, nie wróżę, aby była prosta w obsłudze. Ale może chociaż następnym razem będzie bardziej towarzyska.



Tymczasem przyszła pora na filowanie. Proces produkcyjny rozpoczęłam ja, tworząc ciało, natomiast dziane spoczęło w piekle dnia następnego po akcji ubogacania wewnętrznie serem przez Pana R.
Greckie pierożki miałam już obiecane od pewnego czasu, więc w końcu należało je uskutecznić.

Przepis na ciasto pochodzi od Dorotus, natomiast nadzienie to luźna interperetacja „Serowych pierożków” z książki „Kuchnia Grecka” (strona czterdziesta któraś w takiej małej czerwonej okładce, następnym razem zapodam wydawnictwo albo coś w podobie, co pozwoli ją bardziej zidentyfikować). No to lecim z filowaniem.



Ciasto filo (za Dorotus); oko na zielono

400 g mąki pszennej (hola, hola! trochę więcej jednak)
6 g soli (sypnęłam tyle, ile się zmieściło na łyżeczce)
330 ml wody, podgrzanej do 50ºC (ciepła z czajnika – po prostu)
30 ml oliwy z oliwek
skrobia ziemniaczana do podsypywania (z braku rzeczonej była pszenna)

Mikserem wymieszać mąkę, sól i wodę. Jak składniki zaczną się łączyć, wlać oliwę, nadal miksując. Miksować około 3 - 4 minut, aż ciasto się połączy, będzie miękkie, delikatnie klejące i będzie prawie odchodziło od brzegów miski.

Tutaj wszystko się zgadzało, do momentu, aż...

Wyłożyć ciasto na stolnicę oprószoną skrobią ziemniaczaną, uformować w kulę.

Ciasto owszem, z miski dało się wyprowadzić, ale na stolicy rozlało się jak mleko po podłodze. Musiałam dodać ok. 110-120 g mąki, by ciało było bardziej chętne do współpracy.

Kulę podzielić na mniejsze kawałki, około 60 g każdy, również uformować je w kulki. Ułożyć je na blaszce oprószonej skrobią, w odległości kilku centymetrów od siebie. Przykryć je folią lub ręczniczkiem i pozostawić w chłodnym pomieszczeniu (14 - 16ºC) na 2 godziny (koniecznie - eeee!).

Kulki zrobiłam na oko wielkości dużej śliwki, które następnie zostały przykryte wilgotną ściereczką i odpoczywały ok. 3 godziny. Po tym czasie mieliśmy przejść do etapu kolejnego, ale zastała nas ciemna noc, a opuściły chęci. Tym samym kulki zostały na tacy opakowane folią i władowane do zamrażalnika. A następnego dnia Pan R. ...

Delikatnie oprószyć mąką stolnicę. Jeden kawałek ciasta filo położyć na środku. Rozwałkować go na koło o średnicy 14 - 16 cm (ja rozwałkowuję trochę bardziej). Od tego momentu - kładziemy dłonie pod ciasto i rozciągamy je ostrożnie grzbietami dłoni, uważając by nie popękało. Ważne, by pod spodem podsypywać skrobią. Ciasto jest gotowe, gdy ma grubość około 0,5 mm, czyli jest tak cienkie, że można przez nie przeczytać gazetę .

Z męskiej opowieści, tak to właśnie mniej więcej wyglądało.

Jak płat ciasta jest gotowy, należy go przykryć delikatnie wilgotnym ręczniczkiem lub folią by nie wysychał. Następnie tym sposobem przygotować kolejne płaty ciasta, układać je na sobie po posypaniu wcześniejszego płata skrobią, na końcu przykryć ręczniczkiem lub folią. Nadmiar skrobi z ciasta można usunąć pędzelkiem.

Ale tak to On się nie bawił. Od razu pędzelkiem z oliwą smarował ciasto, kładł nadzienie* i zawijał. Założenie pierwotne wskazywało, że będą to trójkąty... No dobra! ;) A potem piekł przez 15 minut w 180 stopniach.
Jadłam na zimno, były pyszne. Podobnież z pieca też są rewelka.

* Nadzienie

ser biały (zamiast fety)rozgnieciony widelcem
ser żółty (starty na tarce)
zielona pietruszka (drobno poszatkowana)
jajco (żeby wszystko się razem skleiło)

Wszystko razem wystarczy wymieszać na zjednoczenie, a potem tylko nadziewać i zawijać.



A co na to Lec? ---> „Bardzo wiele sztuk kończy się inaczej niż w tekście.”

środa, 11 sierpnia 2010

Oko i drabina, czyli niedziela w Szczęściu

Jeszcze z 2 miesiące temu było tak: jeden es, tudzież telefon i po niedługiej chwili dwie panie siorbały w Szczęściu kawkę z Ivonki. No ale kiedy, dwie panie zaczęły pracować, czas jakby się skurczył i na dodatek przyspieszył. Doba to niestety nie guma z majtek. Tym samym wspólne pichcenie tez jakby zmalało na częstotliwości. A poza tym wyszło pomiędzy milion innych spraw, no i Pan R., któremu też należy się dużo uwagi.
Tym bardziej – po przerwie - obie z radością powitałyśmy dzień pieczenia drabin.


Samo pieczenie nie nastręczyło jakoś specjalnych kłopotów, oprócz opornego ciała, które nijak nie chciało się przez dłuższą chwilę poddać dłoniom. Solidne orzeźwienie go wodą trochę pomogło, choć, przyznaję bez bicia, liczyłam ostatecznie na bardziej puchatą w miąższu przegryzajkę. W ostatecznym rozrachunku jednak i tak wyszło niezłe. Spośród bogactwa propozycji, nasze drabiny dziane były: tapenadą z czarnych oliwek, caponatą, a na słodko śliwkami i morelami. Te ostatnie z dżemiksem truskawkowo – rabarbarowym hand made by Lipka, smakowały zacnie. W poniedziałek zastąpiły lanczboksa – godnie ;)

Ps. Przepis ---> tutaj


A co na to Lec?---> "Z Dziesięciorga Przykazań wysnułem jedenaste: zwięzłość."


wtorek, 3 sierpnia 2010

Co się komu upiekło?

Lipiec rozpoczął się muzycznie, a sierpień filmowo. Zaś pomiędzy – nad Czarną Hańczą – miało miejsce spotkanie Bardzo Tajnej Grupy Kumoterstwa.

Wracając jednak do lipca – Warsaw Sumer Jazz Days można określić w wielkim skrócie tak:
Odkrycie – Most Other People To The Killing
Zachwyt – Pat Metheny Group
Sama przyjemność- Kurt Elling na równi z Portico Quartet


Pod koniec lipca, zahaczając o początek sierpnia wpadliśmy we Wrocku w filmową Erę Nowych Horyzontów. Zupełnie przypadkowo dopadła nas „Tęsknota za Światłem”, zaciekawił zamknięty w czterech ścianach świat „Phobidilii. Po „Wtorku po świętach”, zobaczyliśmy – wcale nie na mapie - „Jej drogę”, zaś „Papierowy Żołnierz” spłonął zniecierpliwieniem. „The limit of control” był snem, który dopadł bez pytania. Tym samym, film choć długi, okazał się krótkim. Do poprawki! A za wszystko odpowiedzialny był Szef „Szefa wszystkich szefów”, bo to w istocie dobra wymówka ;)


A przedtem i jeszcze pomiędzy, w wysokiej temperaturze, piekliły się zakwasowe ciała. Wszystko dzięki temu, że rozklonowała się Matuszka i powiła Młodzieńca. Sama zaś potem zakwitła i przekwitła dokonując niniejszym żywota. Cóż poradzić, może Tilia pochyli się z opowieścią o końcu wspomnianej. Ale nie ma tego złego – Młody mógł się prokreacyjnie wykazać i stworzyć nowe życie. Akacja zakończona powodzeniem - nowe bąbelki już są na świecie. Hip hip hurra! ;)


Ale to nie koniec działalności Młodzieńca. Dzięki jego współpracy, ja i Pan R. mogliśmy rozgrzać piekarnik, w formy keksówki wtłoczyć ciała, a potem zjeść trzy chleby. No bardzo pysznie! :)



Chleb żytni razowy z pestkami dyni (za Kass)
(1 bochenek pieczony w foremce keksowej średniej wielkości)

Wieczorem przygotować zaczyn zakwasowy:
2 łyżki zakwasu żytniego
120 g mąki żytniej typ 2000 (razowej)
50 g mąki żytniej typ 720
3/4 szklanki wody

Wymieszać dokładnie i odstawić w przykrytej folią misce, w temperaturze pokojowej na 12 godz.

Ciasto właściwe:
180 g mąki żytniej typ 2000
100 g mąki żytniej typ 720
100 g mąki pszennej typ 650 lub innej
350 g wody
2 łyżki melasy (u nas miód - zdaje się lipowy)
1/2 łyżki kminku utłuczonego w moździerzu (opcjonalnie) - pominięte
3/4 płaskiej łyżki soli
1/3 szklanki pestek dyni uprażonych na suchej patelni- pominięte

Rano do zaczynu dodać resztę składników i wyrobić krótko, można łyżką, do połączenia składników. Przykryć miskę i odstawić na 1 1/2 godziny aż ciasto 'ruszy'. Nie musi podwajać objętości, wystarczy jak lekko zacznie rosnąć. Foremkę natłuścić, wysypać otrębami (pominęliśmy) i przełożyć do niej ciasto chlebowe. Wyrównać mokrą dłonią i posmarować wierzch olejem słonecznikowym. Przykryć foremkę folią spożywczą lub włożyć do worka foliowego. Odstawić do wyrośnięcia, aż wypełni foremkę, na ok. 2 - 2 1/2 godz (u nas wyrastał ponad 3 godziny - bardzo oporna materia była z tego egzemplarza). Nagrzać piekarnik do temperatury 200 stopni Celsjusza i wstawić chleb do upieczenia. Po 15 minutach zmniejszyć temperaturę do 190 stopni Celsjusza i piec jeszcze ok 40-45 minut (ponieważ my sobie, a termostat sobie temperatura u nas skakała jak pchła - ale ciepło utrzymywało się w okolicach 200 stopni przez cały czas). Wyłączyć piekarnik i pozostawić chleb w piecu jeszcze 10 minut. Wyjąć na kratkę i wystudzić. Najlepszy na drugi dzień (chociaż autorka przyznaje, że 'piętka' jeszcze ciepłego to poezja!!!)





Chleb orkiszowy z miodem (za Liską)

Zaczyn:
50 g zakwasu żytniego
75 g mąki orkiszowej (użyłam mąki typ 700, jasnej)
100 g wody

Odstawić na 12-24 h (odstawiliśmy na ok 10 h)

Następnie dodać:
275 g wody
30 g miodu
500 g mąki orkiszowej (użyłam mąki typ 700, jasnej)
1 łyżeczka drożdży suszonych instant
1,5 łyżeczki (10 g) soli morskiej
u nas jeszcze: czarne oliwki, suszony tymianek i zioła prowansalskie

Składniki zaczynu wymieszać ze składnikami na ciasto. Można zagniatać ręcznie (10-15 minut)lub mikserem (6-7 minut). Zagniatamy do czasu, aż ciasto będzie gładkie.
Miskę przykrywamy przezroczystą folią i odstawiamy do fermentacji na ok. 2 godziny. Ciasto powinno podwoić swoją objętość - od tego uzależniamy czas fermentacji. Zdarza się, że trwa ona krócej, innym razem - dłużej, do 3 godzin (u nas ciasto rosło jak głupie - w przeciągu godziny uciekało już z foremki).

Keksówkę o długości 25 cm smarujemy olejem i wysypujemy otrębami (żytnimi lub orkiszowymi). Przekładamy do niej wyrośnięte ciasto i ponownie przykrywamy folią lub ściereczką.
(Można też zamiast pieczenia w keksówce, uformować okrągły bochenek i przełożyć go do wyrośnięcia do koszyczka wysypanego mąką.)
Odstawiamy do wyrośnięcia na 1-1,5 godziny. Ciasto powinno wypełnić całą formę.

Piekarnik nagrzewamy do 230 st C.
Wstawiamy chleb. Po 10 minutach zmniejszamy do 200 st C i dopiekamy kolejne 30 minut.
(Pieczenie zaś odbyło się w około 180 stopniach, w związku z tym stwierdziliśmy, że fochy piekarnika nam niestraszne, chleb piecze się w każdej temperaturze, jaką od nas dostanie ;))
Po upieczeniu chleb wyjmujemy i przed krojeniem pozwalamy mu zupełnie ostygnąć.





Najlepszy (za Buru)

Przepis na najlepszy czyli chleb pszenno-żytni wieloziarnisty (pierwowzór to przepis od Natki, która dostała go od swej sąsiadki):


2 szkl maki żytniej razowej
1 szkl maki jasnej maki pszennej
1/4 szkl pestek dyni
1/4 szkl słonecznika
1/4 szkl siemienia lnianego (była porządna łycha zarodków pszennych)
1/4 szkl płatków owsianych
1/4 szkl otrąb
plaska łyżka soli
1 3/4 szkl letniej wody
3/4 szkl zakwasu na mace żytniej razowej (100% hydracji)

Do misy wsypuje make, dodaje sol, ziarna, otręby, płatki owsiane, mieszam. Dodaje zakwas, wlewam letnia wodę i dokładnie mieszam, tak ze 2 minuty, nie dłużej. Ciasto wkładam do natłuszczonej i wysypanej maka blaszki (keksówki, 11x30cm), wygładzam wierzch chleba łyżka zanurzanej w wodzie, pozostawiam do wyrośniecie, ma niemal podwoić objętość (3 godziny, w temp. 24st C.). Piekę w temp. 175 st. C przez 80 minut. Wystudzić całkowicie przed pokrojeniem. Najlepszy.
(Pan R. też ochrzcił go mianem najlepszego, ja przytakuję :))


*******



Przy okazji (dobrze, że Lipka mi przypomniała) zapraszam do pieczenia FOUGASSE. Tym razem gospodarzę ja. Przepis niżej i na Gospodarnym. Cóż mogę napisać tytułem wstępu? – Nie dajcie się Misiaczki złapać na gorącym uczynku, bo gorący ma być tylko piekarnik. Zatem: niech Wam się upiecze! ;)


Chlebek-drabina (wg przepisu z książki "Wyznania francuskiego piekarza")
(Fougasse)
(2 bochenki)

Składniki:
1 3/4 szklanki mąki uniwersalnej
1 3/4 szklanki mąki chlebowej
1 1/2 łyżeczki soli
4 1/2 łyżeczki drożdży instant*
1 łyżka miękkiego masła
3 łyżki mleka w proszku**
4 1/2 łyżeczki cukru
1 szklanka wody (temperatura 32-38 stopni Celsjusza)

Nadzienie:
Tapenada
Gęsty sos pomidorowy z plasterkami chorizo lub innej ulubionej kiełbasy
Przecier z grzybów
Przecier z anchois
Siekany czosnek z pietruszką
Ser kozi
Roquefort z rozgniecionymi orzechami włoskimi

A od Lipki:
Pesto
Mozarella z cząstkami pomidorków koktajlowych
Feta z pieczoną papryką
Pasta z pieczonej papryki, suszonych pomidorów i chilli
Kawałki cukinii z koperkiem i piniolami
Caponata

lub na słodko z owocami czy gęstymi dżemami albo z samym cukrem, np. perłowym.

Do posmarowania (opcjonalnie):
1 jajko, rozmącone
sezam
cukier

Przygotowania: Przesiać mąkę z solą do misy miksera, dodać drożdże, a potem masło i wyrabiać na średnich lub niskich obrotach, stopniowo dodając mleko w proszku i cukier. Powoli wlewać wodę i wyrabiać ok. 5-10 minut, aż ciasto zacznie odchodzić od brzegów naczynia. Wyjąć ciasto, położyć na blacie i zostawić na 10 minut.
Przełożyć z powrotem do misy i wyrabiać na średnich obrotach przez ok. 15-20 minut, aż ciasto będzie miękkie i elastyczne (można zrobić tzw. próbę szyby - czyli rozciągnąć kawałek ciasta, aż utworzy cieniutką, na wpół przezroczystą membranę). Wyrobione ciasto uformować w kulę i włożyć do misy na ok. 45 minut do wyrastania***, aż podwoi swoją objętość.
Po tym czasie delikatnie wyjąć ciasto, podzielić je na dwie części (po ok. 1/2 kg) i uformować 2 gładkie kule. Przykryć wilgotną ściereczką i odstawić na blacie do podwojenia objętości, na ok. 20-25 minut. W tym czasie nagrzać piekarnik do 220 stopni Celsjusza (IMO z kamieniem, czyli na minimum godzinę wcześniej).
Gdy kule podwoją objętość, przebić je, uformować w kształt prostokąta o wymiarach ok. 10 cm x 25 cm. Na połowie ciasta, wzdłuż dłuższego boku rozsmarować wybrane nadzienie, zostawiając wolny brzeg ok. 1,5 cm. Drugą połówkę ciasta ponacinać ostrą żyletką (IMO nóż może się tutaj nie sprawdzić) na całej długości w 4-6 miejscach, dokonując ukośnych nacięć. Złożyć ciasto, by nacięcia były na górze, a brzegi docisnąć, by się dobrze zlepiły. Posmarować jajkiem (ew. mlekiem, wodą z cukrem lub wodą z mąką), posypać sezamem lub cukrem (lub inną ulubioną posypką) i wstawić do pieca. Piec przez 20 minut z parą. Studzić na kratce.

* jeśli użyjemy drożdży świeżych lub suszonych, najpierw trzeba zrobić z nich rozczyn - wymieszać je z kilkoma łyżkami wody, częścią cukru i garścią mąki. Odłożyć na 15-20 minut do ruszenia.

** ja zwykle zamiast mleka w proszku i wody, daję mleko, a dosypuję podobną ilość mąki ile było w przepisie mleka w proszku - tutaj pewnie dosypię 2 czubate łyżki.

*** należy uważać by ciasto w czasie wyrastania nie leżało w przeciągu ani w chłodnym miejscu.

*, **, *** Lipka

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...