wtorek, 22 lutego 2011

Szykownie i prawie jak w raju

Wracając jeszcze do ryb, a propos poprzedniego wpisu – w sobotę, po blogersko - warsztatowym piątku na talerz wpłynął łosoś gromadnie z krewetami.


Między innymi dlatego, że Polcia, Lipka i ja chciałyśmy przywołać wspomnienie zeszłorocznego babińca w Szczęściu. Tym samym uskuteczniłyśmy wspólne gotowanie, ściślej – ja z Lipką w jej kuchni, Polcia w swojej, ale przepis jeden oraz wspólnotowa atmosfera też podobna ;)

Padło na przepis sir Gordona Ramsaya. Z Lipką zgodnie stwierdziłyśmy, że poprzednie jego przepisy w finalnym efekcie przynosiły smaczne potrawy. Nie inaczej było tym razem. Ta potrawa, to taki jakby rodzaj pilawu, bardzo aromatyczny (uwielbiam zapach szafranu) z przyjemnym smakowo dodatkiem salmona i krewet. A do tego nieco soku z cytryny po wierzchu i można się prawie znaleźć w konsumpcyjnym niebie. Prawie, bo potem był jeszcze absolutnie niesamowity deser czekoladowy z przepisu Amaro i nalewka agrestowa. Jeżeli w drugim życiu istnieje raj kulinarny, to ja właśnie tam chcę trafić ;)


Szykowne kedgeree Gordona (z książki "Szef kuchni po godzinach")
Składniki (dla 4-6 osób):

700 ml bulionu z kurczaka lub rybnego
kilka gałązek tymianku
szczypta szafranu
250 g lekko wędzonych filetów z łososia bez skóry
200 g surowych krewetek tygrysich, obranych i oczyszczonych
2 łyżki oliwy z oliwek
2 szalotki, drobno posiekane
kilka kawałków masła
1 łyżeczka łagodnego curry
350 g ryżu basmati
12 jaj przepiórczych o temperaturze pokojowej
garść posiekanej pietruszki
cząstki cytryny do dekoracji

Przygotowanie: Wlej do rondla bulion, dodaj tymianek, szafran oraz po szczypcie soli i pieprzu. Zagotuj i powoli zanurz w wywarze filety z łososia. Gotuj je 4 minuty, a następnie wyjmij delikatnie łyżką durszlakową. Włóż do wywaru krewetki i gotuj przez 2 minut, aż stwardnieją i przestaną być błyszczące. Wyłów krewetki i połóż obok łososia. Przykryj folią aluminiową, by nie wystygły. Przecedź wywar i wyrzuć gałązki tymianku. Wstaw rondel na ogień, wlej oliwę. Zeszklij szalotki, doprawiając je solą i pieprzem. Dodaj masło i curry. Mieszaj 2 minuty, potem wsyp ryż i smaż kilka minut. Wlej bulion, zamieszaj i zagotuj. Przykryj rondel i gotuj na małym ogniu przez 10 minut. Po tym czasie wyłącz ogień i zostaw nie odkrywając na 5 minut. W tym czasie ugotuj jaja w małym rondlu przez 3 minuty. Odcedź i przepłucz zimną wodą. Obierz jajka i przekrój na pół. Spulchnij ryż widelcem i sprawdź jego doprawienie. Można też dodać łyżkę
masła. Podziel filety łososia na duże kawałki i dodaj do ryżu wraz z krewetkami oraz większością posiekanej pietruszki. Delikatnie wymieszaj. Rozłóż na płaskie talerze, udekoruj połówkami jajek, pozostałą pietruszką i połówkami jajek. Podawaj od razu.

A co na to Lec? --->"Kto nie pojmuje Stworzenia Świata, nie rozumie potrzeby społecznej!"

poniedziałek, 21 lutego 2011

W sieci

Tak w zasadzie nie planowałam się tam wcale wybierać, ale Lipka na fejsbuku napisała, żebym się nie zastanawiała, tylko szła, bo będzie fun, więc poszłam. I generalnie nie żałuję, co najwyżej jakiekolwiek wyrzuty z tego powodu może mieć tylko mój prawy kciuk, bo poniósł podczas tego fun’u krwawą ofiarę na mandolinie.

Zaczęło się od maila, że Makro „zaprasza do udziału w pierwszym spotkaniu z cyklu Warsztatów Kulinarnych dla Blogerów”. Kręciłam początkowo nosem, bo nie chciałabym pisać na bełkotach o konkretnych markach, ale dobra, nawet w naturze wyjątki od reguły bywają.

Ostatecznie było naprawdę zabawnie, całkiem smacznie, choć za mało integrująco, bo czasu na rozmowy z sympatycznymi blogowiczkami jak na lekarstwo (ps. Krokodylu – z tą kawą to ja serio, serio ;)) A było nas całkiem niezłe stadko, bo oprócz Lipki, Princi i Gospodarnej, z którymi nie jedną i nie dwie już kawy wypiłam, ba! nie raz przy stole siedziałam, były jeszcze: Krokodyl, Komarka, Edysia, Amber, Nina, Shinju, Hania Kasia i Lady Aga oraz dwie koleżanki, które mam nadzieję się ujawnią bardziej, czyli Kolcia i Grace :)

Na początku oprócz ekipy, powitał nas jeszcze stół szwedzki: z zupą rybną (całkiem niezła) i cebulową, ceviche, caprese, rybą pod pierzynką, kalmarami, plastrami kurczaka albo indyka nadziewanego szpinakiem z (zdaje się na oko i język) ricottą i desery.


Następnie po odzianiu się w fartuchy nastąpiła lekcja filetowania łososia oraz ogólna wiedza, jak rozpoznawać, kiedy ryba jest świeża. Przy okazji – ryby w Makro najlepiej kupować w yyy.... środę i piątek? (Panie, poprawcie mnie, jeśli byłam złym słuchaczem)

(zdjęcie Oczka ze szklanym okiem oraz z panem Grzegorzem Kazubskim zrobiła Tilia, buziak)
Po dobraniu się w pary (ja z Princi) przeszliśmy do praktyki, pod okiem Grzegorza Kazubskiego, szefa kuchni MAKRO Centrum HoReCa. Porcja z lewej to grlliowany łosoś z jaśminowym ryżem, pomidorową salsą i blanszowanymi warzywami. Druga porcja, to parowany halibut (u mnie z imbirem) z sosem imbirowo-sojowym z puree groszkowym i blanszowaną karotką. Trochę byłam rozczarowana, bo zamiast łososia byłam zapraszana na tuńczyka, ale ponieważ pierwszego wielbię organoleptycznie, to jakoś to przełknęłam bez krztyny posmaku niesmaku.


O! a tak wyglądaliśmy gromadnie. A teraz nasze zdjęcie jest w sieci – zupełnie jak rybki podczas połowu ;)


A co na to Lec?---> „Nie chce mi się wierzyć, że ryby nie wiedziały, co się wokół dzieje. Milczą przecież jak zaklęte.”


ps. jutro też rybka wpłynie na talerz - o 10.00 rano ;)

poniedziałek, 14 lutego 2011

Ciastka na mdłe święto

„Pomysł Lockharta na wzmocnienie morale szkoły stał się znany 14 lutego w porze śniadania. (...) Ściany pokryte były wielkimi, bladoróżowymi kwiatami. Co gorsza, z bladoniebieskiego sklepienia spadał deszcz konfetti w kształcie serduszek (...)
- Co się dzieje? - zapytał Harry, siadając i zdmuchując konfetti z bekonu. (...)
- Witajcie w walentynki! – krzyknął Lockhart. (...)
Klasnął w dłonie i do sali wkroczył tuzin dość gburowato wyglądających krasnoludów. Nie były to jednak byle jakie krasnoludy. Lockhart podoczepiał im złote skrzydełka; każdy niósł też harfę.

- Moje słodkie kupidyny, niebiescy posłańcy! – zawołał rozpromieniony Lockhart. – Dzisiaj będą krążyć po szkole, rozdając wam walentynkowe kartki! (...) Dalej, młodzieży, nie wahaj się poprosić profesora Snape’a, by puścił w obieg Eliksir Miłości!”
*




Zamiast mdlących od słodyczy walentynek wolę ciastka. Zwłaszcza, że te z przepisu Bei zrobiły małą furorę. Trzy panie poprosiły o przepis. Ciastka wyszły fantastyczne.

Ciasteczka kawowo-kakaowe z pomarańczową nutą (za Beą - oko na czerwono)

(zmodyfikowany przepis Marthy Stewart); na ok. 45 ciasteczek

210 g mąki

75 g gorzkiego kakao

1/8 łyżeczka soli

1 płaska łyżka kawy rozpuszczalnej

3/4 łyżki kawy zmielonej

1/2 łyżeczki cynamonu

170 g miękkiego masła

160 g cukru (więcej, jeśli lubicie słodsze wypieki)- ja dałam 100 g cukru pudru

1 jajko

1,5 łyżeczki naturalnego ekstraktu z wanilii - ja dałam sok wyciśnięty z połowy pomarańczy

otarta skórka z 1 pomarańczy

+ cukier do obtoczenia (ewentualnie, najlepiej brązowy)

Mąkę, kakao, sól, kawę i cynamon wymieszać.

Masło utrzeć z cukrem do białości (przez ok. 3 minuty). Dodać jajko, ekstrakt waniliowy(lub sok z pomarańczy) i skórkę z pomarańczy (startą na tarce) a następnie dalej mieszając (na mniejszych obrotach) partiami dodawać mąkę (ostatecznie połączyć wszystko zagniatając chwilkę ciasto). Ciasto przełożyć na papier (zrezygnowałam z papieru) do pieczenia (jest ono bardzo miękkie) i uformować rulonik o średnicy ok. 5 cm. Zawinąć go w papier (lub folię) (zawinęłam w woreczek foliowy, ale można w folię aluminiową) i włożyć do lodówki na minimum godzinę (u mnie leżało całą noc w lodówce)

Piekarnik rozgrzać do 180°.

Ciasto wyciągnąć z lodówki, ściągnąć papier i pozostawić na blacie na ok. 5 minut (jeśli ciasto spędziło w lodówce całą noc i jest mocno twarde – kilka minut dłużej). Obtoczyć ciasto w cukrze (niekoniecznie, u mnie bez obtaczania) i pokroić na plastry o grubości 5-6 mm. Ułożyć je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia (folia aluminiowa błyszczącym do góry) i piec ok. 9-10 minut (ciasteczka nadal mają być lekko miękkie gdy wyciągamy je z piekarnikastygnąc lekko twardnieją). Wystudzić na kratce. Przechowywać w puszce.

Uwagi :

Zamiast formować ciasto w rulon, możemy je nieco rozpłaszczyć i po schłodzeniu rozwałkować na grubość ok. 5-6 mm, a następnie wykrawać ciasteczka foremkami o dowolnym kształcie (ważne jest jednak, by ciasto dobrze uprzednio schłodzić).



* J. K. Rowling – Harry Potter i Komnata Tajemnic”



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...