Panie już zdążyły napisać o kolejnym spotkaniu Loży Makaronikowej. Ja zaś z rozmysłem przesunęłam wpis w czasie, gdyż właśnie dzisiaj wypada Dzień Makaronika.
Pan R. powiedział, że powinnyśmy założyć Stowarzyszenie Czarownic Gotujących, bo nie dość, że miewamy zloty, to jeszcze podczas nich albo mieszamy w kociołku, albo wrzucamy coś do piekła – jednym słowem czynimy wielce podejrzane rzeczy ocierające się o czarną magię. No bo jakiś czar musimy rzucać, że z białek powstaje potem coś, co nabiera kształtu, można to śmiało trzymać na dłoni, mało tego - nie ucieka z niej, a i bywa jadalne. Magia i tyle!
Tym razem pod względem liczebności to był największy zlot Czarownic: Krokodyl, Amber, Szellka, Jwsm, Kornik, Princess, Polcia, Felicja, Lo z Mniejszym Czarownikiem zwanym Jantkiem, Ola Kruz, Nina, Lipka z Esem (to oczywiste, bo rzecz miała miejsce w Szczęściu) i ja.
A teraz gotujemy się (sic!) na kolejne mieszanie w kotłach, które już niebawem. To się będzie działo.
Odnośnie tych tutaj makaronów – cytat Tilii:
„Podstawowe proporcje jakie podała mi kiedyś Fellunia i które uważam za najlepsze to: 70 g białek ubite z 35 g cukru pudru, a potem wymieszane z drobno zmieloną mieszanką 100 g migdałów i 135 g cukru pudru. Do tego dodajemy barwniki, dodatki smakowe, ale wszystko w proszku, bo makaroniki nie lubią płynów.
My użyłyśmy trzy razy podwójnej porcji czyli: po 140 g białek + 70 g cukru pudru + 200 g migdałów + 270 g cukru pudru i tak powstały:
- czekoladowe z dużym dodatkiem kakao (dałyśmy 4 czubate łyżeczki, ale to chyba było trochę za dużo, bo mogło to wpłynąć na rozlewanie się masy) - przekładane kremem czekoladowym z dodatkiem wiśni i nalewki wiśniowej oraz znaczną ilością ostrej papryczki.
- kawowe z 2 łyżkami kawy instant, zmielonej wraz z migdałami i cukrem pudrem - przekładane obłędnym kremem karmelowym z solą Lo (który niedługo zagości u niej na blogu)
- różowe - z dodatkiem barwnika różowego (tak ok. 1 łyżeczki, ale dobrze jest dosypywać stopniowo, pamiętając że makaroniki zjaśnieją w czasie pieczenia) - miały być przełożone masą różaną wymieszaną z kremem cukierniczym, ale niestety krem zrobił się za rzadki i przekładałyśmy je kremem maślanym na syropie klonowym (który oryginalnie miał pójść do makaroników cytrusowych). A pozostałe jeszcze na drugi dzień makaroniki różowe przełożyłyśmy z Polą kremem czekoladowo-orzechowym Amber i mmmmmm ależ to był wspaniały smak :) Amber, wielki Ci buziak za ten krem :)
Miały być jeszcze cytrusowe z dodatkiem wysuszonej i zmielonej skórki cytryny, ale na te czasu i sił już nam zabrakło :)”
***
Zlot Czarownic Gotujących (i Dwóch Czarowników) z odłamu Loży Makaronikowej uważam za bardzo udany :)
A co na to Lec?---> "A co by było, gdyby Bóg z żebra Adama zrobił drugiego Adama?"