środa, 4 maja 2011

"Pieczenie na życzenie"

Oba słodziaki pochodzą z serii „pieczenie na życzenie”. Lubię, kiedy Pan R. mówi, że ma ochotę zjeść coś konkretnego, co mogłabym mu wyczarować. Zaczynam wtedy mocniej wertować blogi, przepisy i szukać pomysłów w głowie.


Tarta, wedle zamówienia, miała być z budyniem. Według najwcześniejszej mojej koncepcji miała być jeszcze z mango i lekką warstwą galaretki na plasterkach owocu, aby trzymały się budyniu. Pan R. stwierdził jednak, że wersja tylko z budyniem absolutnie wystarczy. Wobec tego, zamiast mango wprowadziłam nowe zmiany do koncepcji – budyń zyskał wanilię z laski, a wierzch tarty został obsypany wiórkami czekolady.


Tarta z waniliowym budyniem i czekoladą

Ciasto:
Ciasto jest sprawdzonym już wielokrotnie przepisem, który funkcjonuje jako wycinek z gazety. Proporcje składników są w nim takie akurat.

1,5 szklanki mąki (przesianej)
100 g masła
żółtko
szczypta soli
3 łyżki zimnej wody

Najpierw za pomocą dwóch noży (aby nie ogrzewać ciasta za długo ciepłem rąk) posiekałam masło z mąką, a potem dodałam resztę składników i szybko połączyłam do uzyskania jednolitego ciasta. Kulę zawinęłam w woreczek foliowy i na godzinę zostawiłam w lodówce. Potem wałkowałam, umieściłam w wysmarowanej masłem i obsypanej mąką tortownicy i nakłułam widelcem. Na wierzch, celem obciążenia, dałam papier do pieczenia, a na niego Jasia fasolę, którą mam zarezerwowaną tylko do pieczenia. Piekłam ok 20-25 min w temperaturze 180 do 200 stopni (bo termostat w moim piekle żyje swoim życiem). Pod koniec pieczenia usunęłam papier z fasolą.

Nadzienie:
opakowanie budyniu śmietankowego + cukier
750 ml mleka
laska wanilii
plaster masła
czekolada

Ciasto się upiekło, więc zostawiłam je do ostudzenia, a w międzyczasie zajęłam się budyniem – takim zwykłym śmietankowym z torebki. Postawiłam na ogniu mleku, a do niego wrzuciłam zeskrobaną laskę wanilii (razem z laską) i plasterek masła. Wymieszałam proszek bydyniowy zresztą mleka. Kiedy tamto w garnku zawrzało, usunęłam laskę, wlałam rozmieszany proszek i ugotowałam budyń. Przestudzony wlałam na ciasto. Na wierzch została starta czekolada gorzka (ta ciemna) i kawowa (ta jasna).



Mufki dostały jeden wymóg – muszą być w papilotkach, bo takie są fajnie i wygodnie jest je tak zajadać w pracy. Wobec tego zaopatrzyliśmy się w foremkę i papierowe kiecki. Potem zwróciłam się do Siostry o sprawdzone i ulubione przepisy. Ponieważ potrzeba chwili to raz, a brak niektórych produktów wskazanych w przepisach Sisi to dwa, przewertowałam blogi i znalazłam przepis na czekoladowe Muffiny wg Nigelli na blogu Lepszy smak. Pożałowałam trochę papilotkom ilość surowego ciasta, więc nie wyszły za wysokie. Ale co tam, i tak były smaczne i poszły w mig :)


Mufki czekoladowe wg Nigelli

Suche:
250g mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
175 g cukru
0,5 łyżeczki sody
2 łyżki kakao
150 g groszków czekoladowych (pominęłam)
tabliczka gorzkiej czekolady lub chocolat chips (pominęłam)
Mokre:
250 ml mleka
100 g rozpuszczonego masła
łyżka aromatu waniliowego (dałam torebkę cukru wanilinowego do suchych)
1 jajko (+ białko, bo pałętało się w lodówce)
Przygotowanie:
Włączyć piekarnik na 200 stopni. Składniki wymieszać w osobnych miskach, następnie mokre wlać do suchych. Wkładać ciasto do wysokości 3/4 foremki. Piec przez 15-20 minut w 200 stopniach. Studzić na kratce.



Na koniec muszę się do czegoś przyznać. Robię to z rozmysłem dopiero po tych słodkich przepisach, bo może większość z Was tutaj już nie dotrze i moja zbrodnia umknie niezauważona. Otóż dokonałam mordu na Młodzieńcu. Zagłodziłam go. Zupełnie o nim zapomniałam i nie karmiłam przez miesiąc,a on, nieborak - siedział cicho w chłodnicy. Chociaż... jak teraz sobie myślę, po dokonaniu oględzin zaczęłam teraz to sobie inaczej tłumaczyć – on po prostu poczuł wiosnę i wzorem kwiatów w ogrodzie (już są!) też postanowił zakwitnąć. Niemniej żywot skończył szumnie i bystro – w kanalizacji.


A co na to Lec? ---> „Pamiętajcie: w zwycięstwie biorą czynny udział i pokonani!”


21 komentarzy:

  1. Nie wiem co bym wybrała...za trudne zadanie...oba wyglądaja świetnie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. fajnie jest mieć dla kogo gotować ! ja uwielbiam pichcić na zamówienie - dziś robiłam żurek :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Sisi kofana :*
    Cudne te Twoje mufki i tarta też. Zjadam po troszku z tego i z tego :))
    Całuski:*

    OdpowiedzUsuń
  4. o tak, tak takiej tarty to ja bym chętnie spróbowała:) Choć muffinki też smaczniusio wyglądają:)

    OdpowiedzUsuń
  5. takiej tarty to też bym sobie z chęcią zażyczyła.
    istna rozkosz!
    też uwielbiam piec lub gotowac "na życzenie". to naprawdę fajna sprawa ;]

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajny, a do tego kontrast na budyniowej tarcie. Mniaaam! W dodatku te kropki wanilii, które niezmiennie mnie rozczulają...

    A muffinki - jak to muffinki - zwyczajnie rewelacja. :)

    PS Uwielbiam piec na życzenie! Nic tak nie dodaje skrzydeł. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. a ja wciąż czekam na mój omlet, znaczy omlet Pana Rrrrrrrr ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ech, ja bym chciała mieć złotą rybkę, co by mi co wieczór wyczarowywała coś na ząb ;P

    OdpowiedzUsuń
  9. No smakowite ma Pan R życzenia, czy ja też mogę sobie zażyczyć taką tartę :)
    Buziak :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Hehe, no i proszę, nikt mnie nie doczytał do końca ;P Tym samym uszło mi płazem zabicie Młodzieniaszka ;P


    Trzcinowskio--->ja wybrałam mufki, mimo, że wizualnie tarta do mnie bardziej przemawiała ;)

    Grażka, Karmelitka--->tak, to jest bardzo fajne :)

    Sisi--->teraz czekają te z Twojego przepisu :)

    Aga--->:)

    Ati--->dzięki, Cukiereczku :)

    Zaj--->ja też lubię, kiedy wanilia się pokazuje ;)

    Princi--->jakoś tak przeczuwałam, że o nim wspomnisz ;)

    Aurora--->ja zamiast złotej rybki, mam cudownego mężczyznę, który mi wyczarowuje omlet co sobotę ;)

    Madzia--->a nawet dwie! ;)


    pozdr!

    OdpowiedzUsuń
  11. To nie jest takie konieczne ;P

    OdpowiedzUsuń
  12. Gosiu wspaniałe cudeńko upiekłaś - wiesz uskryzdlona jakaś jesteś ;)

    pozdrowienia dla sprawcy tego stanu Pana R.

    buziol Kochana :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja od ponad roku taka uskrzydlona chodzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Rewelacyjny, inspirujący blog, dostałam przez niego ślinotoku.

    OdpowiedzUsuń
  15. Prezentuje się rewelacyjnie - szczególnie te wiórki czekoladowe na wierzchu. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  16. "Pod koniec pieczenia usunęłam papier z fasolą."
    czyli kiedy? wyrażaj się (dokładniej) co! ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Princess, na surowe ciasto, którym wylepiłaś już blaszkę kładziesz papier do pieczenia albo śniadaniowy i sypiesz suchą fasolę, aby ciasto obciążyć. Bo w tarcie przecież o to chodzi, aby ciasto było cienkie i płaskie. Załóżmy, że piec się będzie 20 min, więc pieczesz z fasolą ok 10 -15 minut, potem usuwasz papier i fasolę i dopiekasz ciasto do końca, aby nie było po wyjęciu z piekła surowe.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...