Wołają na mnie Słodkie Ciacho na zmianę z Niezłym Kąskiem. I choć tak naprawdę nazywam się zupełnie inaczej – to wiedz, że dużo prawdy tkwi w ich słowach.
Nie myśl jednak, że to tylko takie przechwałki. Wszak skoro już zwróciłem Twoją uwagę, to coś Cię do mnie przyciągnęło – nieprawdaż? Jestem słodki i wyborny, ale nie miałem lekko w przeszłości. Inne ciasta mają to szczęście, że rosną otoczone ciepłem piekarnika. Ja zaś zostałem potraktowany chłodno – wtłoczyli mnie w ramy tortownicy i beznamiętnie wpakowali do lodówki. Ale nie myśl, że nic z tego nie wyniosłem na przyszłość. Zimne otoczenie sprawiło, że zawziąłem się w sobie, przestałem być taki rozlazły, a sztywne brzegi foremki odpowiednio mnie ukształtowały na słodką przyszłość. Ale zanim przyszedł czas na lodówkę, wcześniej też nie było lekko. Tylko sobie wyobraź: na pierwszy ogień poszło gorące mleko, w którym później została rozpuszczona żelatyna. Potem władcze widełki miksera zabrały się bezczelnie za żółtka z masłem i cukrem. Kiedy mieszanina połączyła się z tamtą nieszczęsną żelatyną z mlekiem i po zamieszaniu na zjednoczenie wszystkiego wraz ze zbitymi okrutnie na pianę białkami, rozdzielili całość na dwie odrębne połówki. Jedna została uszczęśliwiona porcją kakao. Zaś obie warstwy umieścili w tortownicy – jedna na drugiej, a potem jeszcze wylali na to lekko już tężejącą malinową galaretkę. Tak właśnie powstałem. Resztę już znasz – chłodnica i te sprawy. Brrr, na samo wspomnienie robi mi się zimno na ciele. Ale wiesz co? Zahartowałem się i wszyscy teraz mnie chwalą. Że taki fajny, barwny, wyborny. Takie właśnie Słodkie Ciacho. Zresztą zobacz sama, przesyłam Ci zdjęcie mojej zgrabnej fizjonomii.
Całusy
Twoja Pianka z Galaretką.
Ps. Moje wymiary:
1,5 kostki masła
0,5 l mleka
1 szklanica cukru
4 jaja
4 łyżki żelatyny
3 łyżeczki kakao w proszku
galaretka (wiśniowa, truskawkowa, malinowa, tudzież inna - jaka się nawinie)
A co na to Lec? ---> "Przez życie trzeba przejść z godnym przymrużeniem oka, dając tym samym świadectwo nieznanemu stwórcy, że poznaliśmy się na kapitalnym żarcie, jaki uczynił, powołując nas na ten świat."
poniedziałek, 30 listopada 2009
Zimny wychów, czyli chłodne wyznania pewnego Słodziaka
niedziela, 29 listopada 2009
Dzikie zwierzę
"Dzikie zwierzę", taką dostało nazwę – swego czasu. I podobno pachniało lasem. Mój nos nie był aż tak subtelny, aby wyczuć takie aromaty. Za to przyjemność podniebienna skwitowała to jednym słowem: "pycha!". Przyznać jednak należy, że na jednym słowie nie powinno się kończyć. Bo gdzież wtedy podziać te peany nad zwartością, bossską wilgotnością, barwą i całokształtem? Zatem! Na początek wypadałoby zamknąć ślepia i pozwolić, aby ono przemówiło samo. Z relacji własnej owej zwierzyny, dowiadujemy się, że oto właśnie następuje konsumpcja lekko wilgotnego, słodkiego, acz cudownie przełamanego aromatem Guinnessa kawałka ambrozji, który może na dobre konkurować z seksownym.
A co na to Lec? ---> "Wystarczy słowo – reszta jest gadaniem."
Rich stout cake (bezczelnie skopiowane za Iwonką)
225g masła
350g brązowego cukru
4 jajka
225g mąki
½ łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżeczki sody
400ml piwa Guinness
100g ciemnego kakao
100-200g czekolady (dodatkowo) – oczko sobie darowało
Masło utrzeć z cukrem. Stopniowo dodawać jajka i ubijać. Wymieszać mąkę z proszkiem i sodą. Piwo wymieszać z kakao. Następnie dodać mąkę i piwo do masła i utrzeć razem. Ciasto jest dość rzadkie. Ja dodałam jeszcze tabliczkę połamanej na małe kawałeczki gorzkiej czekolady (a oczko nie). Ciasto wylać do wysmarowanej tłuszczem blaszki o wielkości około 20-25cm. Wstawić do nagrzanego do 180 st C piekarnika i piec 1-1,5 godz. Po godzinie nakryć ciasto papierem do pieczenia jeśli ciasto za szybko się przypieka od góry. Ostudzić przed wyjęciem z blaszki.
piątek, 27 listopada 2009
Koty na bełkotach, słowo wstępu i radosna twórczość własna - wcale nie genialna.
Bełkoty, słowa dziwne, niezrozumiałe, pomruki pod nosem, nowosłowa bez składu i ładu, „myśli nieuczesane”** ;) Jakie to znajome ;) Swego czasu usłyszałam, że mam Bogaty Słownik Słów Niezrozumiałych*. Sama też przebąkiwałam z jakiś rok temu na Historiach, że zapodam w końcu ten Słownik Wyrazów Bliskich oczku, acz Dziwacznych. Innym razem usłyszałam: "jesteś jak kot – lubisz pieszczoty, ale chadzasz własnymi drogami." Teraz, o ironio!, brzmi to prawie jak proroctwo... Zatem... kompilacja! ;)
Bajdełejem - w towarzystwie tamtych słów (na zatopionej Kosie – że przypomnę Szanownym) pojawił się Norman w towarzystwie zupy alfabetowej – na okoliczność sympatii do literek.
Wprawdzie zagłębiałam się ostatnio w pamięci, ale za Chiny Ludowe nie mogę dojść do tego, skąd Norman się u mnie pojawił pewnego dnia. Wiem li tylko, że ma już jakieś 2 lata. A od tego czasu trochę się zakociło ;)
Ale do rzeczy! - niechcący (choć jednak ze wskazaniem na chcąc ;)), wychodzi na to, że bełkoty powstać w końcu kiedyś musiały. I żeby tego było mało - nie tylko obrodzą w słowa. Wszak w prostej linii wysnuć można, że i koty będą się błąkać na bełkotach. Ale - hola, hola bury kocie! - nie zawsze i nie wszędzie.
A po co w ogóle bełkoty? Bo tęsknota za prywatą przenika mnie na wskroś. Z drugiej strony, kiedy się podkreśla kreską jedne fakty w życiorysie, wtedy trzeba tworzyć nowe – na zasadzie perpetum mobile – życie wciąż się toczy, bez względu na marzenia i plany.
Historie to już historia, Kosa zaś utopiła się w łyżce zupy (edit! a nienie! reaktywowała się kole marca), Pasta i Basta! (tu się nie trwóżcie) wciąż będzie ujędrniać kluchy. Zaś tutaj będziemy mruczeć i bełkotać – w bliższym lub dalszym towarzystwie kotów ;) I warzyć też się będzie! – przecież nie tylko życie waży się na szali losu. Człowiek, nie książka - jeść musi.
Niniejszym, powyższym i poniższym – przyjmuję gratulacje i życzenia. Samokrytykę zaaplikuję osobiście ;)P
* Słownik Słów Niezrozumiałych (edycja pierwsza, acz na bieżąco uaktualniana, w ramach możliwości i pamięci – ofkors). Kolejność mocno przypadkowa.
Seksowne - "przyjemnie klei się do podniebienia", zwyczajnie zwane "boskim brownie", ewentualnie czekoladowym ciastem
Dziewica – oliwa
Tomaty – pomidory
Ryczanka - kasza gryczana
Wawrzyn - liść laurowy
Italiańskie – orzechy włoskie
Zleszczone – orzechy laskowe
Zmięta – (poniekąd zapożyczone, ale traktuję jak moje ;)) czekolada z miętą
Maskarada - pieczenie maszkaronów* (*patrz: maszkarony)
Maszkarony - makaroniki (wersja przywłaszczona ;) od Truskawki)
Superancki – bulion (najczęściej bywał warzywny, teraz jest z tym różnie, zdarza się jakieś kurczę, kurka! ;))
Ujędrnianie – gotowanie kluch* (*patrz kluchy)
Kluchy – makaron
Łoś – łosoś, zwany rybą doskonałą :)
Von - trupka, Von - von tudzież Von – troba – wątróbka
Pleśniak – ser pleśniowy (głównie lazur niebieski, czasem gorgonzola)
Zapuszkowane – ukryte w puszce (ale nie Pandory – na szczęście) Uwaga! aby uwolnić - niezbędny jest otwieracz, ewentualnie dobry (czyt. ostry) nóż
Dziane – nadziewane (najczęściej oliwencje* (*patrz oliwencje) zielone z czerwoną papryką)
Oliwencje – oliwki (jak wyżej – zwykle w wersji zielona + czerwona papryka w środku)
Pączki do rączki - kapary
Wymiąchane – wymieszane (wszystko razem – np. w sałatce)
Zamieszanie na zjednoczenie – w przypadku ciasta, najczęściej wymieszanie na jednolitość co by potem włożyć do piekła* (*patrz piekło)
Piekło – najczęściej piekarnik z piekielną podziałką* (*patrz piekielna podziałka)
Piekielna podziałka – termostat, zwany też temperaturą pożądaną
Chłodnica - lodówka
Pszczoła - bzykajło złośliwie wpieniające mleko tudzież inną śmietankę, zwane też jako "cappuccino maker"
Żyrafina – żyrafa, zwana też blenderem do ręki (po naciśnięciu przycisku, robi głośne bzzzzzzium!! i miażdży, robiąc ciapę* (*patrz ciapa)
Ciapa – zupa przybierająca postać kremu
Kniżne – książki, źródło wtórnego plagiatu na użytek przygotowania strawy (zbiór na skutek ostatnich zawirowań dość mocno uszczuplony)
Karota – marchewka, przysmak królika – podobno ;)
Szampiniony – pieczarki, grzyby takie – wcale nie z lasu
Białe półwytrawne – wino, jak nazwa wskazuje
Zniknąć po angielsku – potocznie: bez pożegnania, w przypadku wina – kiedy wyparuje
Biała od młynarza – mąka, w domyśle – pszenna
Białe od łaciatej, tudzież łaciate (bez względu na markę) – mleko, 2% najlepiej
Porcelana, skorupka – talerz (bo plater brzmi zbyt więziennie)
Binokle – okulary (bo jestem w posiadaniu – czarnych)
Szklane oczko – aparat, robi zdjęcia, fajny – od Niego. Jestem wdzięczna.
Trzecia ręka – laptop z (conditio sine qua non!) oknem na świat* (*patrz – okno na świat)
Okno na świat – Internet; ale banał! ;) niekiedy bywa uzależnieniem
Telepatrzydło - telewizor
Pieprznięty – pieprz czarny, z młynka
Bazylea z krzaka – bazylia w doniczce, świeża, zielona, nie – suszona
Zęby czosnkowe przeprasowane – czosnek przeciśnięty przez praskę, ilość ząbków na oczko i do smaku
Cebulina, Łzawa, lacromosa – cebula, najczęściej w wersji omdlałej* (patrz *omdlała)
Omdlała – zeszklona (najczęściej dotyczy cebuliny na dziewicy, czasem w wersji szalotki)
Sznurek – link, odnośnik (trzeba najechać myszką (u mnie zmotoryzowaną) i zrobić klik!)
Orzechówka – miejsce, skąd jeszcze bełkocze* (* patrz bełkot) oczko (* patrz oczko)
Historie Kuchenne - zwane historiami, dawne dzieje, piekło się tam, gotowało, czasem smażyło. Bełkotało też. Przeszły do historii(sic!) w sierpniu. Mama kosy* (*patrz kosa)
Kosa w talerzu - zwana kosą, stricte zupiarskie poletko, dziecko historii* (*patrz historie);utopiła się w łyżce zupy we wrześniu 2009; Edit (luty 2010): kosa się reaktywowała i przeszła operację plastyczną na fotokosę ;) ---> klik :)
Bełkot – wszystko co powyżej, co poniżej, co już było i co jeszcze się wystrzępi na klawiaturze (*patrz strzępienie)
Strzępienie – pisanie, na klawiaturze (czasem też swobodne notatki na karteluszkach, w celu łapania ulotnych myśli)
oczko, Occhiolino – czyli zemfiroczka, taka tam jedna, mała siostra Dużej Siostry, czasem podobno fajna, czasem wiedźma, w zależności od okoliczności (i własnych uczynków)
**A co na to wszystko Lec? ---> "Obserwujemy ciekawe zjawisko: bełkot jako środek porozumiewawczy między ludźmi."