Bełkoty, słowa dziwne, niezrozumiałe, pomruki pod nosem, nowosłowa bez składu i ładu, „myśli nieuczesane”** ;) Jakie to znajome ;) Swego czasu usłyszałam, że mam Bogaty Słownik Słów Niezrozumiałych*. Sama też przebąkiwałam z jakiś rok temu na Historiach, że zapodam w końcu ten Słownik Wyrazów Bliskich oczku, acz Dziwacznych. Innym razem usłyszałam: "jesteś jak kot – lubisz pieszczoty, ale chadzasz własnymi drogami." Teraz, o ironio!, brzmi to prawie jak proroctwo... Zatem... kompilacja! ;)
Bajdełejem - w towarzystwie tamtych słów (na zatopionej Kosie – że przypomnę Szanownym) pojawił się Norman w towarzystwie zupy alfabetowej – na okoliczność sympatii do literek.
Wprawdzie zagłębiałam się ostatnio w pamięci, ale za Chiny Ludowe nie mogę dojść do tego, skąd Norman się u mnie pojawił pewnego dnia. Wiem li tylko, że ma już jakieś 2 lata. A od tego czasu trochę się zakociło ;)
Ale do rzeczy! - niechcący (choć jednak ze wskazaniem na chcąc ;)), wychodzi na to, że bełkoty powstać w końcu kiedyś musiały. I żeby tego było mało - nie tylko obrodzą w słowa. Wszak w prostej linii wysnuć można, że i koty będą się błąkać na bełkotach. Ale - hola, hola bury kocie! - nie zawsze i nie wszędzie.
A po co w ogóle bełkoty? Bo tęsknota za prywatą przenika mnie na wskroś. Z drugiej strony, kiedy się podkreśla kreską jedne fakty w życiorysie, wtedy trzeba tworzyć nowe – na zasadzie perpetum mobile – życie wciąż się toczy, bez względu na marzenia i plany.
Historie to już historia, Kosa zaś utopiła się w łyżce zupy (edit! a nienie! reaktywowała się kole marca), Pasta i Basta! (tu się nie trwóżcie) wciąż będzie ujędrniać kluchy. Zaś tutaj będziemy mruczeć i bełkotać – w bliższym lub dalszym towarzystwie kotów ;) I warzyć też się będzie! – przecież nie tylko życie waży się na szali losu. Człowiek, nie książka - jeść musi.
Niniejszym, powyższym i poniższym – przyjmuję gratulacje i życzenia. Samokrytykę zaaplikuję osobiście ;)P
* Słownik Słów Niezrozumiałych (edycja pierwsza, acz na bieżąco uaktualniana, w ramach możliwości i pamięci – ofkors). Kolejność mocno przypadkowa.
Seksowne - "przyjemnie klei się do podniebienia", zwyczajnie zwane "boskim brownie", ewentualnie czekoladowym ciastem
Dziewica – oliwa
Tomaty – pomidory
Ryczanka - kasza gryczana
Wawrzyn - liść laurowy
Italiańskie – orzechy włoskie
Zleszczone – orzechy laskowe
Zmięta – (poniekąd zapożyczone, ale traktuję jak moje ;)) czekolada z miętą
Maskarada - pieczenie maszkaronów* (*patrz: maszkarony)
Maszkarony - makaroniki (wersja przywłaszczona ;) od Truskawki)
Superancki – bulion (najczęściej bywał warzywny, teraz jest z tym różnie, zdarza się jakieś kurczę, kurka! ;))
Ujędrnianie – gotowanie kluch* (*patrz kluchy)
Kluchy – makaron
Łoś – łosoś, zwany rybą doskonałą :)
Von - trupka, Von - von tudzież Von – troba – wątróbka
Pleśniak – ser pleśniowy (głównie lazur niebieski, czasem gorgonzola)
Zapuszkowane – ukryte w puszce (ale nie Pandory – na szczęście) Uwaga! aby uwolnić - niezbędny jest otwieracz, ewentualnie dobry (czyt. ostry) nóż
Dziane – nadziewane (najczęściej oliwencje* (*patrz oliwencje) zielone z czerwoną papryką)
Oliwencje – oliwki (jak wyżej – zwykle w wersji zielona + czerwona papryka w środku)
Pączki do rączki - kapary
Wymiąchane – wymieszane (wszystko razem – np. w sałatce)
Zamieszanie na zjednoczenie – w przypadku ciasta, najczęściej wymieszanie na jednolitość co by potem włożyć do piekła* (*patrz piekło)
Piekło – najczęściej piekarnik z piekielną podziałką* (*patrz piekielna podziałka)
Piekielna podziałka – termostat, zwany też temperaturą pożądaną
Chłodnica - lodówka
Pszczoła - bzykajło złośliwie wpieniające mleko tudzież inną śmietankę, zwane też jako "cappuccino maker"
Żyrafina – żyrafa, zwana też blenderem do ręki (po naciśnięciu przycisku, robi głośne bzzzzzzium!! i miażdży, robiąc ciapę* (*patrz ciapa)
Ciapa – zupa przybierająca postać kremu
Kniżne – książki, źródło wtórnego plagiatu na użytek przygotowania strawy (zbiór na skutek ostatnich zawirowań dość mocno uszczuplony)
Karota – marchewka, przysmak królika – podobno ;)
Szampiniony – pieczarki, grzyby takie – wcale nie z lasu
Białe półwytrawne – wino, jak nazwa wskazuje
Zniknąć po angielsku – potocznie: bez pożegnania, w przypadku wina – kiedy wyparuje
Biała od młynarza – mąka, w domyśle – pszenna
Białe od łaciatej, tudzież łaciate (bez względu na markę) – mleko, 2% najlepiej
Porcelana, skorupka – talerz (bo plater brzmi zbyt więziennie)
Binokle – okulary (bo jestem w posiadaniu – czarnych)
Szklane oczko – aparat, robi zdjęcia, fajny – od Niego. Jestem wdzięczna.
Trzecia ręka – laptop z (conditio sine qua non!) oknem na świat* (*patrz – okno na świat)
Okno na świat – Internet; ale banał! ;) niekiedy bywa uzależnieniem
Telepatrzydło - telewizor
Pieprznięty – pieprz czarny, z młynka
Bazylea z krzaka – bazylia w doniczce, świeża, zielona, nie – suszona
Zęby czosnkowe przeprasowane – czosnek przeciśnięty przez praskę, ilość ząbków na oczko i do smaku
Cebulina, Łzawa, lacromosa – cebula, najczęściej w wersji omdlałej* (patrz *omdlała)
Omdlała – zeszklona (najczęściej dotyczy cebuliny na dziewicy, czasem w wersji szalotki)
Sznurek – link, odnośnik (trzeba najechać myszką (u mnie zmotoryzowaną) i zrobić klik!)
Orzechówka – miejsce, skąd jeszcze bełkocze* (* patrz bełkot) oczko (* patrz oczko)
Historie Kuchenne - zwane historiami, dawne dzieje, piekło się tam, gotowało, czasem smażyło. Bełkotało też. Przeszły do historii(sic!) w sierpniu. Mama kosy* (*patrz kosa)
Kosa w talerzu - zwana kosą, stricte zupiarskie poletko, dziecko historii* (*patrz historie);utopiła się w łyżce zupy we wrześniu 2009; Edit (luty 2010): kosa się reaktywowała i przeszła operację plastyczną na fotokosę ;) ---> klik :)
Bełkot – wszystko co powyżej, co poniżej, co już było i co jeszcze się wystrzępi na klawiaturze (*patrz strzępienie)
Strzępienie – pisanie, na klawiaturze (czasem też swobodne notatki na karteluszkach, w celu łapania ulotnych myśli)
oczko, Occhiolino – czyli zemfiroczka, taka tam jedna, mała siostra Dużej Siostry, czasem podobno fajna, czasem wiedźma, w zależności od okoliczności (i własnych uczynków)
**A co na to wszystko Lec? ---> "Obserwujemy ciekawe zjawisko: bełkot jako środek porozumiewawczy między ludźmi."
No pięknie się urządzasz Mała :) Duży buziak na dobry początek i magdalenką częstuję, bo je właśnie piekę :***
OdpowiedzUsuńHehe! chyba powinnam pomyśleć o torcie dla pierwszaka na bełkotach ;)
OdpowiedzUsuńAch, no i przez to że niealfabetycznie, to prawdziwy bełkot z tego wyszedł :DDD
OdpowiedzUsuńAleż ja Cię lubię czytać :) Buziak jeszcze raz i znikam do kuchni :***
O, tak, tak, poproszę :) Na razie to ja piekę dla innych, a poza eSem i jego ciasteczkami to nikt dla mnie nic ;) Już się oblizuję i teraz znikam naprawdę :D
OdpowiedzUsuńTaaa, sama się zaplątałam, jak szukałam piekła do drobnej poprawki ;)
OdpowiedzUsuńSię zagalopowałam z tym tortem - ciastka mogą być? ;) O! albo jeszcze lepiej - orzeszki! To w styczniu! ;)
a mi nic nawet nie mrugnęłaś :( czuję się pominięta, o!
OdpowiedzUsuńOooo, orzeszki :) Ja jeszcze ich nigdy, ani ciut ciut, to ja się piszę na orzeszki :) Nawet podkuchenną mogę być :)
OdpowiedzUsuńUff, skończyłam wszystkie szaleństwa kuchenne ... na dziś - zdrowieję :DDD
Buziak na dobrą nockę :*
Princess ---> wspomniałam jakiś czas temu o własnym poletku ;) Tylko nazwą nie rzuciłam.
OdpowiedzUsuńLipka--->yyy w sensie, że przywiozę - gotowe. Bo z patelnią raczej nie będę się tarabanić ;)
Miło Zemfi że wróciłaś i znowu ,,zabełkoczesz" :-).Uwielbiałam wieczorkami czytać Historię.
OdpowiedzUsuńDo uwolnienia zapuszkowanych dodałabym jeszcze siekierę (to był najlepszy otwieracz na obozach ech )Pozdrowionka
Och! No miło mi to czytać :))
OdpowiedzUsuń"siekiera" powiadasz? ;) fajne i nadaje się na adopcję ;))
Chyba jestem domyślna, bo większość wyrazów ze Słownika zrozumiałam bez tłumaczenia... Norman zabójczy, jak i jego towarzystwo. Będę zaglądać, oj, będę :)
OdpowiedzUsuńSprytna bestia! ;) Zaglądaj, oj zaglądaj! ;)
OdpowiedzUsuńnoooo,banda Normana mi sie podoba,Norman rowniez,moge czasem wpasc????
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Ba! pewnie! :)))
OdpowiedzUsuńOczko :) wiedziałam, że prędzej czy pózniej to nastąpi. Jupiiiii :):)
OdpowiedzUsuńNo to na poczatek kopniaczek na szczęście w garnuszki :)
serdecznie pozdrawiam
Auuuuć! kopniaczek, hehe ;)
OdpowiedzUsuńHura! Do Ulubionych dodano, będzie czytano ;) Kot Norman wraz z bandą fajowy. Też se musze maskotę przysposobić. Może wiewiórka Jadwiga?
OdpowiedzUsuńAle Bełkoty! I kotów co niemiara! Ten Norman to jakoś się rozklonował chyba. :D
OdpowiedzUsuńOczko, dzięki za słowniczek. Większość Twoich określeń zdążyłam się domyśleć i nauczyć, ale kilka nieznanych się znalazło.
No! To niech bełkoty się rozwijają i kwitną. :*
Antonio--->Norman kot odetchnął z nieukrywaną ulgą, kiedy Hieronimus od nas odszedł do kurnika ;))
OdpowiedzUsuńA co na to wiewiórka? Pytałeś ją o zdanie? Uważaj, co by Ci czasem nie wyskoczyła z żądaniami honorarium za prezencję ;)
Małgoś--->dziwna sprawa, bo przez słownik, bełkoty będą czytelniejsze. Hmmm ;)
no to się doczekałam :D Cieszę się, że znowu jesteś na swoim bo tutaj będzie coś więcej niż makaron;) Chociaż ja akurat makaron bardzo lubię:)
OdpowiedzUsuńHyhy! Fakt! Będzie słodko! ;)
OdpowiedzUsuńDam ja jej honorarium... Sos żurawinowy pod nos podstawię i zapytam, czy woli do piekarnika, czy do garnka, to jej kita zmięknie :D
OdpowiedzUsuńO Ty Bestio Przewrotna! Mały szantażyk i kitajec na wszystko kiwnie głową? Dobre, dobre!
OdpowiedzUsuńSis, słonce kochane ! Nie wiesz nawet jaką mi niespodziankę sprawiłaś!:))
OdpowiedzUsuńTak się cieszę,ze jesteś !
Moja kochana mała Sis :****
Ps. Nie mam w weekendy netu , jedynie na razie korzystam w pracy (zajrzyj na zdjeciowy, bedziesz mniej wiecej wiedziala o co chodzi) ;)
No właśnie brakowało mi Ciebie okrutnie. Zaraz sprawdzę tego niusa :)**
OdpowiedzUsuńA reszte dopowiem na @ ;)
OdpowiedzUsuńA i jeszcze cóś - jak mi miło, że o mnie napisałaś , no że
"mała siostra Dużej Siostry"
Fajnie :))) Buźka:**
:)))) No jak nie jak tak ;)
OdpowiedzUsuń