Poprzeczka brzmiała następująco: „marzy mi się karpatka i serniczek na zimno – jak to potrafisz zrobić, to jesteś wielka w moich oczach”. Eeeee! Pestka! Zatem na sylwestra w piekle wyrosły góry, przełożone później kremem, a przedwczoraj z chłodu wyszedł serniczek. Tym samym, chociaż mała wzrostem - zostałam obwołana wielką. A raczej dla ścisłości ... boginią ;)
Boska słodycz, czyli sernik na zimno (źródło: wycinek z gazety "Przepisy Czytelników Poradnika Domowego" z zeszytu mamuśki- oko na zielono)
75 dag sera (dałam 1 kg sera z wiaderka)
3/4 kostki masła
4 galaretki (u mnie były: dół-agrestowa, środek-wiśniowa, góra-cytrynowa, wierzch-owoce leśne)
3 łyżki cukru
herbatniki do wyłożenia tortownicy (ewentualnie)
Ser trzeba podzielić na trzy porcje, każdą porcję zmiksować z 1/3 kostki masła, wlewając pod koniec rozpuszczoną w wodzie* galaretką. Każdą porcję robić kolejno, aż poprzednia stężeje w lodówce, aby kolory się nie wymieszały. Na wierzch wlać lekko tężejącą już galaretkę. Natomiast na spód można wyłożyć pokruszone herbatniki.
* drogą eksperymentu stwierdzam, że galaretkę należy rozpuścić w połowie zalecanej ilości wody; w przeciwnym przypadku masa jest za rzadka, a tym samym ser nie do końca jest skory do ucierania pozostawiając grudki (warstwa pierwsza została właśnie w ten sposób nimi obdarowana)
A co na to Lec?--->” Twórzcie o sobie mity, bogowie nie zaczynali inaczej.”
oczkownico!
OdpowiedzUsuńcudne kolory :)
i ten lustrzany efekt.
cudo.
ile dla mnie zostawiłaś kawałków?
U mnie w domu nigdy nie robiono takich serników czy ciast. Wszystko musiało powstawać na biszkopcie lub cieście kruchym, a galaretkę uważano za wytwór diabła. :)
OdpowiedzUsuńStąd dopiero teraz odkrywam takie smaki.
Akurat jeden został w chłodnicy, no więc wiesz: "kto jada ostatki..." ;)
OdpowiedzUsuńAg Pe--->haha! wytwór diabła, rozbawiłaś mnie ;)))
OdpowiedzUsuńMuszę powiedzieć, że nie dziwię się, iż zostałaś boginią i to wielką w dodatku!;))
OdpowiedzUsuńPiękny ten zimny serniczek zrobiłaś Mała Sis.
Czy tam coś w chłodnicy ostało dla Siory?
Faktycznie, galaretka na połowie wody jest akurat !
OdpowiedzUsuńPiękny Ci wyszedł i jak znam życie, będą częste powtórki :)
Śliczny serniczek:)
OdpowiedzUsuńA zdjecie równie rewelacyjne:)
Sisi--->hmmmm, to się musisz podzielić z Karolą ;)))
OdpowiedzUsuńGrażka--->będzie jeszcze na serkach homo :)
Wiosenka--->dobry był :)
o matko kochana!!!
OdpowiedzUsuńPragnę tego!!!
Kolory zawsze tak na mnie działają. Lece jutro po zajęciach kupić galaretki... ! :D
Cudne zdjęcia, a przepis dodany do mojej listy "must to do", bardzo fajny blog, bede wpadac wczesniej ;)
OdpowiedzUsuńScars--->Hehehe ;)))) rozbawiłaś mnie! Powodzenia w zakupach :)
OdpowiedzUsuńSzana--->bełkoty witają, zapraszają ponownie i życzą smacznego serniczka ;)
Piękna pastelowa terapia dla oczu, a dla podniebienia to z pewnością prawdziwy raj:)
OdpowiedzUsuńNaprawdę jesteś WIELKA!
Pozdrawiam:)
Koloroterapia? o! dobre! :)
OdpowiedzUsuńcudowny jest ten serniczek:) pycha:)
OdpowiedzUsuńAle mi słodzisz ;)))
OdpowiedzUsuńmam taki sam przepis na ten sernik i go uwielbiam :) piękny wyszedł, pozdrawiam
OdpowiedzUsuń"Przepisy czytelników P. D." ? :)))
OdpowiedzUsuńMoja mama jest fanką Poradnika i ma chyba wszystkie numery z ostatnich 15 lat + cały stosik książeczek z przepisami ;) też jej nieraz podkradam, fajne można znaleźć przepisy i niemal zawsze się udają, zwłaszcza te starsze ;)
OdpowiedzUsuńPS Twój serniczek jest taki... w sam raz na paradę tolerancji :D
Lustereczko, lustereczko powiedz przecie kto jest naj.... ?? ;)
OdpowiedzUsuńa)najpiękniejszy może i serniczek jest, nie wiem bo Cię nie widziałam ;):)
b)twierdzisz żeś mała ale z wielkim sercem Boginią jesteś :)
c)cytat też jest najjj :-)
Sciskam
Tak jakoś mi się z Nigellą skojarzyło - bo ostatnio stałam się posiadaczką jej "boginiowej" książki. Notabene - bardzo przyjemnej.
OdpowiedzUsuńA taki serniczek, to prawdziwie kolorowa, leciuchna rozkosz. Idealna na szarość zimy, która, okropna!, wróciła i mrozi.
Uwielbiam sernik na zimno. Twój przyciąga wzrok kolorami - aż żal, że można tylko popatrzeć.
OdpowiedzUsuńSerniki na zimno lubię od zawsze.Taki kolorowy brzmi jeszcze bardziej zachęcająco.
OdpowiedzUsuńe to teraz gdzie kurczakowi do bogini :( ;-)
OdpowiedzUsuńPamiętam jak takie ciasto wywołało u mnie (wtedy chyba dziesięcioletniej?) zachwyt na urodzinach u koleżanki :-)
OdpowiedzUsuńDo tej pory miło mi się kojarzy!
Cudowny Lec. Jak ja dawno nie jadłam takiego sernika. Mój mały-duży synek byłby przeszczęśliwy z takiej porcji. A dzieci trzeba uszczęśliwiać...
OdpowiedzUsuńoch, u mnie zawsze w wersji jogurtowej ;]
OdpowiedzUsuńuwielbiam go za prostotę.
Świetne!
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten sernik! Robie go od lat i przepis mam właśnie z Poradnika Domowego:) Boski jest!
OdpowiedzUsuńjakie ladne warstwy boginio:P
OdpowiedzUsuńCudnie kolorowy...w sam raz jak na boginię przystało ;)
OdpowiedzUsuńObgini sernika, o wow!
OdpowiedzUsuńBuzia Oczku, na K nie wpadniesz?
No więc tak...
OdpowiedzUsuńMirabelko--->okazuje się, że w P.D. bywają dobre przepisy. Na ten przykład Karpatka, Strzępiec czy ciasto różowe :)
Michru--->najjjjj mocniej ściskam :)
Zaj--->hmmmmm jakby to powiedzieć... ani trochę nie jestem podobna do pani N. ;)
Hania--->e tam! jak zrobisz, to i zjeść będziesz mogła :)
Amber--->nie Ty jedna :)
Princi--->eee tam! ;)
Arven--->mi też się kojarzy z dzieciństwem, Najlepsza wtedy dość często je uskuteczniała
Lo--->trzeba! pewnie! :)
Karmelitka--->jogurt też pójdzie do testów ;)
Nobleva---> :)))
Ati--->ten sam? :)))
Iwonka--->starałam się, w końcu walczyłam o tytuł ;)))
Monica--->aha! ;)
Basia--->wdepłam już, bo Kum buzę serwnął ;)
pozdr!
Dokładnie taki sam:) No i na pewno z PD, ale juz takiego bardzo starego numeru;))) Tylko, że jak tak teraz patrzę na przepis to mi sie wdaje, że w moim to jeszcze po jednym żółtku do każdej warstwy szło;) A wiesz jak potrzebuje wersje taka bardziej wypasioną, to na górnej warstwie układam owoce i zalewam galaretką;)
OdpowiedzUsuńAti, ten też z P.D. kiedy okładki miesięcznika były nie z paniami, ale ze smażonymi pierogami, czereśniami, czy innymi igredencjami. Ale to dawno było... ;)
OdpowiedzUsuńWielka Bogini! Nie dowierzam ,że u Ciebie róże na talerzu... :D No ale Bogini wszystko wolno, na różowo też. :)
OdpowiedzUsuńBo róż, Małgoś, toleruję tylko wtedy, gdy jest... zjadliwy ;)
OdpowiedzUsuńZapraszamy do przyłączenia się do powstającej listy POLSKICH blogów kulinarnych: http://polskieblogikulinarne.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy:)
Dzięki za dodanie :)
OdpowiedzUsuńPychota! Do tego bajecznie kolorowa :)
OdpowiedzUsuńOj ładny ten serniczek, oj ładny :)
OdpowiedzUsuńNo jesteś Boginią i to Wielką :) Ale nie tylko serniczka, ale i zdjęć ... bosssskie są :)
OdpowiedzUsuńBuziak Mała :*
Fiolunku--->dziękuję :)
OdpowiedzUsuńFacet--->a zrób se, i kobietę poczęstuj ;)
Lipka--->ojej, słodzisz słodzisz ;))
och bogini.. te kolory są przecudne.
OdpowiedzUsuńU mnie był robiony na homo lub mleku skondensowanym a galaretka rozpuszczana była 3/4 szklanki wody :) Z klasycznym serem nie robiłam, więc tym bardziej mnie ciekawi :)
OdpowiedzUsuńKarotkowa--->o dzięki! :))
OdpowiedzUsuńSzarlotku--->teraz pokusiłam się o serki z żelatyną, właśnie tężeje w chłodnicy :)