W związku z nowym sposobem odżywiania, Pan R. przyniósł w zeszłym tygodniu do domu pożyczoną książkę „Dieta niskotłuszczowa – najlepsze przepisy z całego świata” wydawnictwa Parragon. Oczywiście natychmiast się do niej przyssałam i zaczęłam wertować.
Przepisy w niej wydają się ciekawe, więc mam już kilka propozycji do przetestowania. Jedna natomiast na tyle mnie zaciekawiła, że następnego dnia wjechała na stół pod postacią noworocznego, sobotniego obiadu.
Same pieczone podudzia to żadne odkrycie, natomiast marynata czytając po składnikach obiecywała, że to może być coś dobrego. I w istocie było. Mięso pieczone w takiej glazurze smakowało wyśmienicie. Zaś następnym razem potraktuję w podobny sposób piersi z kurczaka.
Do mięsa podałam mix sałat z pestkami dyni w winegrecie i gotowaną rzepę z takim samym dressingiem. To też moje nowe odkrycie. Ostatni raz miałam z rzepą do czynienia jakieś 3 lata temu. Gotowałam z niej wtedy zupę. Rzepa oddała do niej wówczas nieco goryczy, co sprawiło, że na rzeczone warzywo straciłam ochotę na dłuższy czas.
Jednak tym razem postanowiłam zrobić kolejne podejście. Inspirowałam się przepisem z mojej ulubionej książki.
„Zapomniane warzywa” Elizabeth Scotto, bo o niej mowa, jest cudowną książką – estetycznie wydana, z pięknymi, wysmakowanymi zdjęciami i ciekawymi przepisami na takie warzywa jak m. in.: daikon, przypołudnik, rzepę, bataty, dynię, salsefię, miechunkę, czyściec bulwiasty. Prawda, że większość nazw niewiele nam mówi? No właśnie – dlatego książka jest też poniekąd kulinarną pozycją edukacyjną.
Przepis, który mnie zainspirował odnosił się do młodej rzepy odmiany Golden ball, ale ja wykorzystałam naszą poczciwą czarną, którą dostaniemy w większości warzywniaków. Zrobiłam też wyłom z dodatkowym składnikiem – przepis proponuje wymieszać rzepę, oprócz winegretu, dodatkowo z przyrumienionym na patelni boczkiem. Ja jednak gwarantuję Wam, że i bez tego rzepa jest wyśmienita.
Podudzia w słodko – kwaśnej marynacie (źródło: „Dania niskotłuszczowe – najlepsze przepisy z całego świata”, wyd. Parragon, s. 92)
6 podudzi z kurczaka
4 łyżki czerwonego octu winnego
2 łyżki koncentratu pomidorowego
2 łyżki sosu sojowego
2 łyżki płynnego miodu
1 łyżka sosu worcester
ząbek czosnku
solidna szczypta pieprzu kajeńskiego
sól i pieprz
(opcjonalnie sok z limonki – zaostrzy nieco smak marynaty)
Połowę podudzi kurczaka pozbawiłam skóry, wszystkim natomiast mięso nacięłam w 3 miejscach. Połączyłam wszystkie składniki marynaty, obtoczyłam w niej mięso i macerowałam ponad godzinę w lodówce. Po tym czasie wyłożyłam do naczynia żaroodpornego i piekłam w 200 stopniach aż do upieczenia mięsa. W połowie pieczenia podudzia oblałam jeszcze pozostałą marynatą.
Gotowana rzepa z dressingiem (inspiracja: „Zapomnane warzywa”, Elisabeth Scotto, s. 30)
czarna rzepa
4 łyżki oliwy z oliwek
1 łyżka octu winnego
sól, kolorowy pieprz
zielona pietruszka
odrobina wody
(lepszy smak dressingu nada jeszcze dodatkowo przeprasowany ząbek czosnku)
Rzepę obrałam, pokroiłam na półplasterki i gotowałam w osolonym wrzątku 5 minut. Zrobiłam winegret z pozostałych składników i wymieszałam w nim rzepę. z takim samym winegretem wymieszałam mix sałat z pestkami dyni i podawałam z upieczonymi podudziami.
Rzepę dodaję do akcji Zieleniny, natomiast cały obiad do akcji pozostałych ,
i
piątek, 6 stycznia 2012
Noworoczny obiad: podudzia w słodko - kwaśnej marynacie i gotowana rzepa z dressingiem
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Zdecydowanie trafiłaś w moje gusta :)
OdpowiedzUsuńWyglądają fantastycznie ;)
OdpowiedzUsuńForum--->w nasze też trafiłam ;))
OdpowiedzUsuńMileno--->:) owszem. W smaku też są fantastyczne :)
pozdrawiam
Oczku, udka w marynacie bardzo fajne, ale ta rzepa, to coś, to natychmiast chciałabym wypróbować! Zaintrygowała mnie mocno :)
OdpowiedzUsuńZ pozdrowieniami ślę najlepsze życzenia noworoczne! :)
Fajny obiadek! ZArówno udka w fajnej marynacie, jak i ta rzepa. Podoba mi się, ładnie wygląda i pysznie na pewno na języczku.
OdpowiedzUsuńŚlę uściski:*
wszystko mi się na talerzu podoba, a najbardziej to kusi rzepka.
OdpowiedzUsuńSuper jedzonko:)) Podudzia już z miesiąc za mną chodzą, a rzepę bardzo lubię:)) Udanego weekendu!
OdpowiedzUsuńta rzepka mi sie widzi:)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się ta marynata podoba i zapisuję do zrobienia :)
OdpowiedzUsuńI na taka rzepkę mam chrapkę :)
pyszne te Twoje podudzia!
OdpowiedzUsuńach, mniaaaam. tak, zdecydowanie dla mnie.
gotowana rzepa brzmi ciekawie. niedawno jadłam gotowaną pietruszkę.
Podoba mi się ten zestaw. Nabrałam chęci, aby zainteresować się bliżej rzepą.
OdpowiedzUsuńKomarko--->rzepa jest pyszniasta, a tak zupełnie zwyczajnie się ja robi :)
OdpowiedzUsuńSi--->oj pysznie pysznie, Mła :)
Karotkowa--->nie tylko Ciebie ona kusi ;)
Aniu--->to do dzieła! Niech już nie chodzą, tylko się położą - na talerzu ;)
Alutka--->aha! mi też się widziała ;)
Kumo--->myślę, że Ci ona posmakuje :)
Karmelitko--->pamiętam Twoją pietruszką, ją też zrobię tak, jak rzepkę :)
Haniu--->teraz najlepsza pora na warzywa korzeniowe, więc dlaczego nie by nie rzepkę? ;)
pozdrawiam!