środa, 11 sierpnia 2010

Oko i drabina, czyli niedziela w Szczęściu

Jeszcze z 2 miesiące temu było tak: jeden es, tudzież telefon i po niedługiej chwili dwie panie siorbały w Szczęściu kawkę z Ivonki. No ale kiedy, dwie panie zaczęły pracować, czas jakby się skurczył i na dodatek przyspieszył. Doba to niestety nie guma z majtek. Tym samym wspólne pichcenie tez jakby zmalało na częstotliwości. A poza tym wyszło pomiędzy milion innych spraw, no i Pan R., któremu też należy się dużo uwagi.
Tym bardziej – po przerwie - obie z radością powitałyśmy dzień pieczenia drabin.


Samo pieczenie nie nastręczyło jakoś specjalnych kłopotów, oprócz opornego ciała, które nijak nie chciało się przez dłuższą chwilę poddać dłoniom. Solidne orzeźwienie go wodą trochę pomogło, choć, przyznaję bez bicia, liczyłam ostatecznie na bardziej puchatą w miąższu przegryzajkę. W ostatecznym rozrachunku jednak i tak wyszło niezłe. Spośród bogactwa propozycji, nasze drabiny dziane były: tapenadą z czarnych oliwek, caponatą, a na słodko śliwkami i morelami. Te ostatnie z dżemiksem truskawkowo – rabarbarowym hand made by Lipka, smakowały zacnie. W poniedziałek zastąpiły lanczboksa – godnie ;)

Ps. Przepis ---> tutaj


A co na to Lec?---> "Z Dziesięciorga Przykazań wysnułem jedenaste: zwięzłość."


31 komentarzy:

  1. e a można jednego sobie skubnąć od Ciebie , bo ja mam w planach piec ,ale dopiero pod koniec miesiąca

    OdpowiedzUsuń
  2. Skub se Pani, przymknę oczko ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oczko Kochana Ty moja ależ ja się stęskniłam fajnie, ze jesteś. :)

    serdecznie pozdrawiam

    ps. nie wybaczę spotkania tak blisko byłyście i nic nie dałaś znać buuuu.
    Augustów to o rzut beretem ode mnie :) Qrce szkoda wielka szkoda

    a może byśmy się tak numerami telefonów wymieniły co Ty na to :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No fakt! Do miasta na B wcale tak długo się nie jedzie. Wiesz co? Chyba się umówimy kiedy na jakąś kawę, ciapongiem będę piorunem ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. a moje Oczku było pulchne jak nie wiem co, a większe o dwa razy rozwałkowałam i mimo to napuchło jak gąbka w kąpieli ;P
    mi smakowało bardzo i cieszę się, że przepis ten wybrałaś, z tym że faktycznie wody trza było dolewać (:

    OdpowiedzUsuń
  6. Widziałam! Ładnie Ci się upiekło, Mój Króliczku :)

    OdpowiedzUsuń
  7. dziękować!
    Wy miałyście fajniej bo razem piekłyście, ja miałam jedynie pod ręką Tate jęczącego że głodny :]

    OdpowiedzUsuń
  8. Chlebek-drabina jak malowany...Sama mam teraz ochotę taki upiec...:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Króliczku--->nie masz co narzekać, kibica miałaś ;)) A wybijał Ci rytm? ;)

    Arven--->pewnie, pewnie! Powiem Ci w tajemnicy, że drabina wytrawna z tapendą była najlepsiejsza :)

    OdpowiedzUsuń
  10. żebyś wiedziała! myślałam że w niego tym ciastem rzucę ;P ale żem cierpliwa i nie gwałtowna dziewoja, zrezygnowałam z mojego niecnego planu (;

    OdpowiedzUsuń
  11. Mogę sobie ze dwa szczebelki oderwać? Co, Oczkooo? ;))

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Skąd ja to znam. Odkąd pracuję, czas się skurczył niebywale. Pielęgnowanie takich wspólnych chwil jest niezwykle ważne, a więc znajdziesz chwilę w przyszłym tygodniu?

    OdpowiedzUsuń
  13. Porównanie czasu do gumy pierwsza klasa tak więc aby nie nadużywać słownictwa pierwszorzędnego to chlebki mistrzostwo i ja również bardzo chętnie wspięłabym się na wóz drabiniasty po taką bułę ;):). Pozdrowienia :-).

    OdpowiedzUsuń
  14. Drabiny jak ta lala ! Skubnę jedną na słodko :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Oczko ma rację - czas to nie guma w majtkach, to taśma nierozciągliwa.

    Mam jednak takie poczucie, że kiedyś jednak był czas bardziej elastyczny..

    A po drabince bym weszła...znaczy sie zjadła :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ach.. te wypływające owocki- jaaami!:DDDD

    OdpowiedzUsuń
  17. jaki fajny ten Twój chlebek!

    OdpowiedzUsuń
  18. Lo--->ja to zawsze jestem chętna na takie propozycje. Odezwę się niebawem via m@upa ;)

    Michrówku--->nie oglądaj się na nic, tylko rzeźb szczebelki ;)

    Grażka--->Cię proszę bardzo.

    Cozerka--->no tak, niekiedy czasu było sporo w nocy, teraz padam dość wcześnie

    Princi---> ;P

    Ola--->takie słitaśne, cooo? ;)))

    Paula--->a dzięki! Ale wiesz, było ich kilka, skończyły się w poniedziałek. Znaczy dobrze zaczęły tydzień ;)


    pozdr!

    OdpowiedzUsuń
  19. Drabina do nieba rozkoszy smakowych :)

    OdpowiedzUsuń
  20. NIedziele w Szczesciu to nowa swiecka tradycja, co? :)))

    OdpowiedzUsuń
  21. Facet--->skoro tak mówisz, to Ci wierzę ;)

    Truskawka--->tak jakby, wszak nie każda niedziela dla każdego jest świecka ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Częstuję się:)
    Smaczne oczywiście:)
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  23. Fajna ta drabina Siostro ma!:)
    Zjadłabym sobie z chęcią,ale piec na razie nie będę, jestem rozkojarzona dokumentnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Wersja na słodko brzmi smakowicie :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Mała, wybór zdjęć powala! To drugie jest piekne!
    No! to kiedy powtórka? :)

    OdpowiedzUsuń
  26. No to jestem!

    Beata--->a proszę Cię bardzo! Smaczne aby? ;)

    Sisi--->podobnież ja. I czas jakoś mi przemyka niezauważenie.

    Martyna--->witaj na bełkotach. Ja jednak obstaję za wersją z tapenadą.

    Lipka--->widać, że się rumienię? ;) Ach! to tylko róż! ;) Kiedy? niedziele wyglądają raczej ładnie ;)


    pozdr!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...