sobota, 14 stycznia 2012

Ekonomia - Gastronomia: 3 aromatyczne potrawki, czyli nie wyrzucam jedzenia

W zeszły weekend ciocia Oczko była catsitterką dla Princessowej Poli. Pola grzecznie leżakowała ze mną na kanapie i dała się drapać za uszkiem. A w międzyczasie głaskania oglądałyśmy TV (wszak w domu nie oglądam TV, bo nawet nie mam telewizora).
Korzystając zatem z okazji szukałam po kanałach Kuchni+. Nie znalazłam niestety, ale natrafiłam na jakimś lifstylowym kanale program pt. Ekonomia Gastronomia.
Idea rzeczonego programu przedstawia się następująco: 2 kucharzy (Allegra McEvedy i Paul Merrett ) jeżdżą zdaje się po USA i nawracają niegospodarnych kucharzy domowych.
Ja trafiłam na odcinek z parą gejów wychowujących 3 - letnią córkę. Ich orientacja seksualna jest akurat tutaj nieistotna, bo nic nam do tego, jaki sposób na życie obrał sąsiad za ścianą. Program przecież traktował o tym, jak panowie wydatkują pieniądze na żywność i jak gotują oraz w rezultacie - jak się odżywiają. Wyszedł z tego jeden wielki obraz rozrzutności, niegospodarności i braku kreatywności w gotowaniu. Ulubionym sprzętem kuchennym była mikrofalówka, na talerzu królowały nudne i mocno przetworzone dania (również dla 3 - latki), a do kosza wędrowały banany (bo miały czarne plamki na skórce) i reszta mięsa z niedojedzonego kurczaka ("A to można jeszcze wykorzystać?! Nie wpadłem na to.").

My przecież doskonale wiemy, że jak banan jest przejrzały można jeszcze z niego wykombinować koktajl albo wrzucić go do ciasta. A z resztek mięsa kurczaka zrobić sałatkę lub potrawkę obiadową na następny dzień.
Podobne rozwiązania pokazali bohaterom odcinka kucharze. Pomysł Allegry na kurczaka: jednego dnia cały kurczak został nadziany jakąś masą z chleba i zdaje się pesto (nie pamiętam dokładnie). Reszta niedojedzonego z obiadu kurczaka nie wylądowała tym razem w koszu na śmieci, ale mięso zostało oddzielone od kości. Kości trafiły do bulionu, a mięso do potrawki. To przecież logiczne, że w kuchni z jednego można zrobić coś drugiego.

Bardzo nie lubię wyrzucać jedzenia. Mama wpoiła mi, że jest to niepotrzebne marnotrawstwo. Między innymi dlatego ta potrawka szczególnie mi się spodobała. Uważnie się więc przyglądałam sposobowi jej przyrządzenia. Efektem tego już następnego dnia coś bardzo podobnego zjedliśmy na obiad.

Bardzo nam smakowało, więc przetrząsnęłam zawartość szafki, lodówki i zamrażalnika, i w środę zrobiłam drugą potrawkę mocno inspirowaną tą pierwszą.
Tym samym znalazłam świetną bazę dla kolejnych dań, a pomysłów na modyfikację mam już kilka. A najlepsze w tym wszystkim jest, że wykorzystałam tylko to, co miałam w domu pod ręką.

Na koniec, tak a propos tematu zapasów w domu, proponuję jeszcze szybki ryż doskonały jako dodatek do uparowanej ryby albo pieczonej piersi z kurczaka lub też jako samodzielne wegetariańskie danie.


Nie wyrzucajmy jedzenia, gotujmy kreatywnie :)




Potrawka ryżowa z kurczakiem i aromatem kuminu (inspiracja: Allegra McEvedy, program "Ekonomia Gastronomia")

olej z pestek winogron
pokrojona w kostkę czerwona cebula
łyżeczka kuminu (kminu rzymskiego)
pokrojona w plasterki marchewka
pokrojone 4 papryczki piri piri ze słoiczka (w programie była użyta świeża chili)
starte na tarce 4 ząbki czosnku
puszka krojonych pomidorów z płynem
pokrojona w kawałki żółta papryka
bulion
1/4 szklanki ryżu tri colore lub inny (taka ilość wystarczy na porcję dla 2 osób)
pokrojona w paski surowa pierś z kurczaka (w programie użyto resztki pieczonego kurczaka)
groszek mrożony (wypłukany pod wodą z ewentualnego lodu)
sól i pieprz do smaku

Najpierw na małym ogniu (aby cebula się za szybko nie zeszkliła, a tym samy nie przypaliła) na głębokiej patelni poddusiłam cebulę z kuminem, aż przyprawa wydała z siebie aromat, potem dorzuciłam marchewkę, a po 5 minutach piri piri i czosnek, a po minucie zalałam puszką pomidorów. Dałam troszkę większy płomień gazu. Dusiłam ok. 10 min. Jeżeli zawartość na patelni była zbyt gęsta, podlewałam bulionem. Dorzuciłam żółtą paprykę i dusiłam dalej 5 minut. Dorzuciłam suchy ryż, podlałam bulionem i dodałam szczyptę soli. Ryż potrzebował 20 minut na ugotowanie. W połowie tego czasu, czyli po 10 minutach dorzuciłam paski kurczaka i groszek. Jeżeli było trzeba podlałam bulionem, wymieszałam. Wyłączyłam gaz, kiedy ryż był już ugotowany. Sypnęłam pieprzem do smaku

Moje uwagi:
1. zamiast surowego kurczaka można na patelnię wrzucić np. resztki mięsa pieczonego kurczaka. Wtedy takie mięso wystarczy rzucić do reszty na patelnię na chwilę przed końcem gotowania. Ewentualnie kurczaka zastąpić krewetkami
2. gotową potrawę można posypać świeżą miętą z krzaka albo poszatkowaną kolendrą
można też dodać pod koniec gotowania mleczko kokosowe
3. zamiast wrzucać na patelnię do reszty suchy ryż, można go ugotować osobno i wymieszać z gotowym daniem




Potrawka z kuskusem i rybą z aromatem curry (moja przeróbka przepisu wyżej)

olej z pestek winogron
pokrojona w kostkę żółta cebula
kopiasta łyżeczka sproszkowanego curry
pokrojona w plasterki marchewka
pokrojona w kostkę obrana kalarepka
pokrojone 4 papryczki piri piri ze słoiczka
starte na tarce 4 ząbki czosnku
starty na tarce kawałek obranego kłącza imbiru (ok. pół kciuka albo i więcej jak się lubi mocno imbirowy smak)
puszka krojonych pomidorów z płynem
bulion
pokrojone w kostkę surowe 2 filety z ryby (u nas był mintaj, ale może być każda inna, dorsz albo halibut będą bardzo pasować)
groszek mrożony (wypłukany pod wodą z ewentualnego lodu)
sól pieprz do smaku

Najpierw na małym ogniu (aby cebula się za szybko nie zeszkliła, a tym samy nie przypaliła) na głębokiej patelni poddusiłam na oleju cebulę z curry, aż przyprawa wydała z siebie aromat, potem dorzuciłam marchewkę i kalarepkę, a po 10 minutach piri piri, starty imbir i czosnek, a następnie po 1 minucie zalałam puszką pomidorów. Dałam troszkę większy płomień gazu. Dusiłam ok. 20 min. Jeżeli zawartość na patelni była zbyt gęsta, podlewałam bulionem. Gotowałam aż kalarepka trochę zmięknie, ale tez żeby pozostała trochę chrupiąca. Pod koniec gotowania wrzuciłam rybę (ryba się rozpadnie, ale to nic nie szkodzi) i groszek. Jeżeli było trzeba podlałam bulionem. Wyłączyłam gaz, wsypałam ok. pół szklanki kuskusu, wymieszałam, przykryłam pokrywką i odstawiłam, aby kaszka wchłonęła nieco płynu. Sypnęłam pieprzem i solą do smaku



Moje ogólne uwagi do dań tego typu:

1. Zamiast kminu albo curry można rzucić inną aromatyczną przyprawę (np. igiełki rozmarynu albo kurkumę). Ja następnym razem planuję zamienić je na sproszkowaną garam masalę albo zieloną pastę curry ze słoiczka
ryż albo kus kus można wymienić na kaszę np. jęczmienną (o dziwo ta kasza fajnie komponuje się z mleczkiem kokosowym). Ja planuję podmienić ryż następnym razem na czerwoną soczewicę
2. Oprócz żółtej papryki nada się np. cukinia (ze skórką) albo por pokrojony w krążki.
3. Olej z pestek winogron można zastąpić oliwą lub innym rodzajem oleju.
4. Zamiast piri piri (ja akurat tę miałam po ręką) można dać świeżą chili lub płatki chili albo pieprz kajeński – lub wszystko inne, co nada potrawie lekka ostrość (wystarczy też oliwa, która jest aromatyzowana chili albo kilka kropel tabasco na sam koniec).
5. Bulion może być mięsny lub warzywny, ja akurat w tej chwili gotowałam bulion z kurczakiem.
6. Danie można podlać mleczkiem kokosowym i obsypać świeżą miętą , kolendrą albo zielona pietruszką.
7. Kurczaka lub rybę można zastąpić krewetkami albo wieprzowiną (pokrojoną w cienkie paski).
8. Generalnie można wrzucać tam wszystko co się ma pod ręką pod warunkiem, że będzie się komponować smakowo ;) to taka jednogarnkowa potrawa trochę w stylu curry.




Warzywny ryż z kurkumą (pomysł własny)

oliwa
kurkuma
ryż
bulion
marchewka
brokuł
masło

Ryż najpierw chwilę obsmażyłam na oliwie i wymieszałam z kurkumą, a następnie zalałam bulionem. Gotowałam do momentu aż ryż wchłonie płyn i się ugotuje. W drugim garnku ugotowałam warzywa. Ugotowane warzywa i ryż wymieszałam z rozpuszczonym masłem.




***
Wszystkie potrawki dodaję do akcji:

i

A potrawkę z rybą dodatkowo do akcji:





15 komentarzy:

  1. Skusiłabym się na każdą. Zdrowe i kolorowe :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Widziałam ten odcinek w ubiegłe lato :) Tzn. w 2010 roku. Również uważam, że nie należy wyrzucać jedzenia. Nawet tak zwyczajna rzecz jak czerstwe bułki - mój pies za nimi szaleje i ma frajdę, gdy może sobie je pochrupać. Albo ja wrzucam je do malaksera i mam tartą bułkę - zawsze się przyda, choćby żeby dodać do pulpetów.
    Jeśli zostają mi jakieś resztki bulionu, zamrażam go, albo następnego dnia robię taki obiad, żebym z bulionu mogła zrobić sos. Jeśli zostaje ryż, wrzucam go do sałatki na kolację - to są tak proste rzeczy i tak naturalne, że aż dziw bierze, że istnieją ludzie, którzy tego nie robią.

    OdpowiedzUsuń
  3. Też oglądam czasem ten program - dzięki niemu wróciłam do planowania obiadów na cały tydzień, bo jakoś ostatnio nie miałam do tego głowy i motywacji.
    U mnie jedzenie się nie marnuje, kupujemy tylko tyle, żeby starczyło na tydzień, do kolejnych zakupów. To dużo oszczędniejszy system niż zakupy po drodze z pracy - no i dzięki temu nie podjadamy nic pomiędzy posiłkami (bo nie ma co :D). Pod koniec tygodnia w lodówce zieje pustką - można ją bez trudu wyszorować - a ja planuję kolejny tydzień.
    Polecam metodę.

    A z przepisu na potrawki na pewno skorzystam - może w nadchodzącym tygodniu, bo właśnie jutro siadam do planowania.

    BTW dobija mnie z jakim uporem w tym programie mylą kumin i kminek :D

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniałe pomysły, kolory cieszą oczy!
    Też staram się nie wyrzucać jedzenia,ale tak twórcza w przeróbkach resztek w smakowitości nie jestem

    OdpowiedzUsuń
  5. pysznie kolorowe te Twoje dania!

    OdpowiedzUsuń
  6. Pysznie, kolorowo.:-) I bardzo różnie, co lubię:).
    Jedzenia też nie lubię wyrzucać, czasami z przeglądu lodówki wychodzi smaczne danie obiadowe :)

    Pozdrowienia Sis:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tez nie lubię wyrzucać jedzenia - stąd zupy z grzankami z czerstwego chleba, poniedziałkowe zapiekanki, mielone z dodatkiem ryżu...
    Twoje potrawki bardzo kreatywne i smakowite :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Slyvvio--->bo ja lubię kolor na talerzu :)

    Limonko--->no właśnie, dla nas to jest proste i zupełnie zwyczajne, aż się zdziwiłam, kiedy oglądałam ten program, że inni nie wiedzą, że banan z kropkami jest jeszcze jadalny. Ba! dla niektórych dopiero taki przejrzały jest dopiero pyszny.

    Usagi--->też lubię planować. Wczoraj właśnie na lodówkowej liście pojawiły się nowe pozycje ;)

    Beata--->dla mnie najprostszym wyjściem jest wtedy jednogarnkowa potrawa :)

    Ati--->zgadzam się :)

    Sisi--->niech żyją lodówkowe przeglądy ;)

    Kumo--->najbardziej polskim sposobem przetwarzania resztek dnia wczorajszego jest chyba poniedziałkowa pomidorowa po niedzielnym rosole ;)


    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. O patrz Ty Oczko, to mój keks z ostatniej notki taki mega ekonomiczny jest, że też o tym nie pomyślałam :D Owoce z wódki za smaczne były żeby je wyrzucać ;)

    Ja mam raczej tendencje do gotowania za mało, ale potrawka fajny pomysł na resztki. I zapiekanka!

    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  10. A widzisz - i keks na tym zyskał (choć ja bym pewnie te płatki też wrzuciła, bo mnie w zęby nie kłują ;))

    buziak

    OdpowiedzUsuń
  11. no ten brak Kuchni TV nie daje mi spać ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Liczyłam uparcie na to, że jednak ta kuchnia jednak się objawi ;) Niestety nie była łaskawa ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. oj, tak ja tez odkryłam Ekonomię Gastronomii od tego odcinka i bardzo mi się podoba :) a ta potrawka to mniam !

    OdpowiedzUsuń
  14. heh, widzisz co my mamy z tymi facetami! Mi teraz LLord mówi, że jak wybieraliśmy cyfrówkę, to nic nie wspominalam o Kuchni.tv! nie nie wspominałam, powinien się domyśleć ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ulcik--->podobało mi się, że to taki edukacyjny program :)

    Princi--->hehe ;) A Ty od dziś dopiero wiesz, że faceci, to niedomyślni są zwykle? Im to kawę na ławę ;)


    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...