Byłam wczoraj na kolejnym, czwartym już Food Blogger Fest. I chociaż wróciłam do domu z wedlowską czekoladą…
...to na miejscu słodyczami się nie opychałam - mimo że kusiło ich sporo. To do mnie mało podobne, bo bardzo je lubię. Jednak od kiedy stawiam na zdrowe słodycze - bez zbędnych, przemysłowych dodatków, kiedy olej palmowy i syrop glukozo – fruktozowy, to dla mnie zło wcielone – wolę zjeść owoce lub słodycze domowe.
Owszem zdarza mi się jadać sklepowe słodycze (ostatnio miałam napad ochoty na nadziewane pierniczki), ale jem je ze świadomością, że one dobre są na smak od wielkiego dzwonu, a na co dzień lepiej je omijać z daleka. Nie jestem wojującą bio-eko kulinarką. Robię to dla własnego zdrowia. Po prostu - warto wiedzieć co jemy, dlaczego oraz czy i jak na tym zyska nasz organizm.
Dlatego na Food Blogger Fest zjadałam pyszne sałatki, wypiłam miętową herbatę, ale też skusiłam się na mleczną kawę i czekoladową muffinę.
A jedząc te wspomniane sałatki, zastanawiałam się kiedy zrobię je ze zbiorów z mojego warzywnika.
A jedząc te wspomniane sałatki, zastanawiałam się kiedy zrobię je ze zbiorów z mojego warzywnika.
Coś już kiełkuje, więc póki co szansa jest ;)
oo:) nigdy nie byłam na Food Blogger Fest, musiało być bardzo ciekawie... i smacznie:)
OdpowiedzUsuńByć może za pół roku będzie kolejna edycja, więc tym razem trzymaj rękę na blogerskim pulsie ;)
Usuń