Generalnie nie lubię przyjmować żadnych leków. W przypadku RZS, w okresie nasilonego bólu byłam zmuszona brać leki przeciwzapalne, ale na co dzień wszelakich tabletek i suplementów unikam jak ognia. Moja nieufność do farmaceutyków pogłębia się z wiekiem ;) To dobrze i źle.
W przypadku przeziębienia (a o to zimą łatwo) wolę syrop z cebuli, plasterki czosnku na kanapce, rozgrzewający napój imbirowy z cytryną i miodem lub napar z lipy – najlepiej słodzony sokiem z malin. To dla mnie skuteczniejsza broń niż syropki – ulepki (zachęcam do czytania etykiet).
Ostatnio, ze względu na RZS, patrzę na żywność pod kątem właściwości przeciwzapalnych. Mam już kilka ulubionych: czosnek, kurkuma, imbir, awokado, granat, olej lniany. Jeszcze do nich wrócę dołączając przepisy. Dzisiaj jednak skupiam się na czosnku.
Czy wiecie, że czosnek, aby nie stracić swoich właściwości, posiekany musi chwilę poleżakować? Oto, co przeczytałam na ekogazecie:
"Surowy czosnek zawiera składniki potrzebne do wytworzenia allicyny, najaktywniejszej substancji mającej największe właściwości zdrowotne, która jednak sama w sobie nie występuje w czosnku jako związek chemiczny.
Allicyna jest wytwarzana, gdy dwie inne substancje zawarte w czosnku wchodzą ze sobą w kontakt. Jedna z nich jest allina- fragment białkowy, a drugim- wrażliwy na tempera turę enzym – allinaza.
W całym ząbku czosnku oba te związki są od siebie odizolowane.
Nie połączą się ze sobą dopóki go nie pokroisz, nie przeciśniesz przez praskę czy nie przezujesz czosnku doprowadzając do ich połączenia. Wtedy czujesz charakterystyczne pieczenie.
Izraelscy naukowcy odkryli również, ze podgrzanie czosnku zaraz po pokrojeniu go, niszczy wrażliwy na wysoka temperaturę enzym wyzwalający reakcję połączenia składników.
W rezultacie allicyna nie zostanie wytworzona. Już dwie minuty na patelni wystarczą, by zmienić czosnek w zwykła przyprawę jedynie poprawiającą smak potraw.
Jeśli włożyć go do mikrofalówki na 30 sekund, znika 90 % jego właściwości przeciwnowotworowych.
Po 60 sekundach, właściwości antynowotworowe czosnku znikają całkowicie.
Kolejna udowodniona ważna właściwość czosnku, a mianowicie zdolność rozrzedzania krwi, również znika na skutek działania wysokiej temperatury.
Możesz korzystać z licznych zalet czosnku nawet poddając go obróbce cieplnej, pod warunkiem, że zmienisz jego sposób przyrządzania.
Posiekaj, pokrój albo przeciśnij czosnek przez praskę, a potem poczekaj 10 minut zanim zaczniesz poddawać go wysokiej temperaturze.
W tym czasie wytworzy się już maksymalna ilość allicyny i wrażliwy na temperaturę enzym powodujący połączenie składników nie będzie już potrzebny.
Po takim zabiegu będzie można smażyć, piec i gotować czosnek nie pozbawiając go jego smaku i właściwości leczniczych."
Zapamiętam to sobie, kiedy znowu będę robić sos pomidorowy.
Zima sprzyja zarówno czosnkowi, jak i zupom. Dzisiaj zatem udany mariaż w formie obiadu:
Zupa czosnkowa z szafranem i ryżem (źródło: przepis z czasopisma Dobre Rady, nie jestem w stanie podać, kiedy się ukazał, bo mam tylko ten skrawek gazety)
3 główki czosnku
1 średnia cebula
2 łodygi selera naciowego
1 opakowanie szafranu
oliwa
1 l bulionu z kurczaka
2 łyżki winiaku (opcjonalnie, ja pominęłam), można też dodać białe wytrawne wino
100 g ryżu
liść laurowy, pieprz i sól do smaku
grzanki
Nieobrane, całe główki czosnku położyłam na folii aluminiowej, oblałam oliwą i piekłam w piekarniku (180 stopni przez pół godziny).
Szafran zalałam gorącą wodą, rozmieszałam i odstawiłam.
Cebulę i seler podsmażyłam (w tym momencie można dolać winiak i czekać aż alkohol wyparuje), zalałam gorącym bulionem, dodałam liść laurowy oraz szafran i gotowałam do miękkości. Pod koniec gotowania dorzuciłam ryż i gotowałam do miękkości. Na koniec wycisnęłam upieczone ząbki czosnku, rozgniotłam i dodałam do zupy. Zupę doprawiłam świeżo zmielonym, kolorowym pieprzem.
Grzanki: kawałki bułki lekko natarłam oliwą (można dodać też starty czosnek) i podsmażałam na patelni na grzanki.