Dzień Pana Kota wygląda bardzo
pracowicie. Przede wszystkim sen, dużo, bardzo dużo snu. Oprócz
tego opróżnianie misek z jedzeniem, kilkukrotna toaleta, trochę
zabawy, wielokrotny obchód mieszkania oraz monitoring ogrodu ze
stanowiska na parapecie. I jakby dodać do tego jeszcze bardzo
pracochłonne wylegiwanie się na kolanach domowników i odbieranie
całodziennej porcji głasków, to w sumie składa się to wszystko
na ogromnie zajmujący dzień. Nic dziwnego – wracając do punktu
wyjścia – że Pan Kot potrzebuje dużo, bardzo dużo snu ;)
A ja pomiędzy jednym, a drugim
trzymaniem kota na kolanach i głaskaniem po grzbiecie, gotuję
bardzo szybką i aromatyczną zupę – jedną z tych, z
tygodniowego przeglądu lodówki. Tym razem, przepis nie z głowy,
ale z niezawodnej jak do tej pory, książki „Dania niskotłuszczowe
– najlepsze przepisy z całego świata”. Polecam zarówno zupę,
jak i wspomnianą książkę.
Indyjska zupa kartoflana (źródło:
„Dania niskotłuszczowe – najlepsze przepisy z całego świata”,
wyd. Parragon, s. 67)
(podaję proporcje z książki, ja
robiłam na oko)
2 łyżki oleju (rzepakowy)
225 g pokrojonych w kostkę mącznych
ziemniaków
1 duża posiekana cebula (żółta,
pokrojona w drobną kostkę)
2 starte ząbki czosnku
po 1 łyżeczce: garam masali, mielonej
kolendry i kminu rzymskiego (2 ostatnie rozbiłam w moździerzu)
papryczka chili (zastąpiłam piri piri
ze słoiczka)
sproszkowana wędzona papryczka z
Esplette (mój dodatek)
900 ml bulionu warzywnego
100 g zielonego groszku (przepis
podawał groszek z puszki, ale polecam groszek mrożony)
4 łyżki jogurtu naturalnego
świeża kolendra (zastąpiłam miętą)
pieprz do smaku
Rozmroziłam bulion. Na oleju
podsmażyłam surowe ziemniaki z cebulą. Dodałam przyprawy i
czosnek. Podsmażałam jeszcze ok. 1 minutę, zalałam bulionem,
dodałam posiekane papryczki i gotowałam na małym ogniu, aż
ziemniaki zaczęły się rozpadać. Pod koniec dodałam opłukany,
mrożony groszek oraz wędzoną papryczkę z Esplette i gotowałam
ok. 5 minut. Wyłączyłam gaz, dodałam jogurt, doprawiłam świeżo
zmielonym kolorowym pieprzem. Podawałam ze świeżo siekaną miętą (z braku kolendry).
Zupę dodaję do akcji:

jak tylko zobaczyłam Twój banerek,wiedziałam,że będzie zupa!
OdpowiedzUsuńPyszna i zielona.
A może wpadniesz na przegląd mojej lodówki?
Aniu, pokrzywowy przegląd sama chętnie bym uskuteczniła :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Gosiu ja się wpraszam na tę zupę :) Zadamy kłam słowom eRa, ze my Blogerki nie gotujemy tego samego dwa razy :)))))))))
OdpowiedzUsuń;) Zapraszam, że tak powiem - kiedy możesz :) Btw - to jest ta zupa, o której mówiliśmy przed Waszym wyjściem na autobus.
OdpowiedzUsuńJak czytam taki przepis na zupę, to zawsze się uśmiecham i myślę sobie, o ile smaczniejsze byłyby nasze tradycyjne polskie zupki, gdyby zacząć od podsmażenia warzyw a nie wlania wody do garnka. Taka jarzynowa na przykład. Potem tylko bulion i zielenina. Prawda, że pycha. Prawie jak u Ciebie.
OdpowiedzUsuńMyszo, a wiesz? - zgodzę się z Tobą :) Ostatnio np. podsmażałam starte ogórki małosolne na zupę ogórkową i rzeczywiście zupa smakowała lepiej :)
OdpowiedzUsuńA takie przysmażone najpierw przyprawy, rzeczywiście uwydatniają smak.
pozdrawiam
Ja też się kiedyś chętnie wproszę na taką zupkę ;)
OdpowiedzUsuńFajna ta zupa.! Coraz bardziej podoba mi się wspomniana przez Ciebie książka Sis:)
OdpowiedzUsuńBuziaki:*
a ja na zupę się nie wproszę (choć wygląda bardzo apetycznie, to przecież wiem, że wrzuciłaś tam kolendrę ;)), za to chętnie na głaskanie kota :)
OdpowiedzUsuńOj, pracowity jest pan Kot ! Moje jeszcze [plują w ogrodzie i zabawiają kocich gości, jeden nam się do domu dzis zapuścił !
OdpowiedzUsuńPyszna zupka, notuję przepis :)
zupa na winie :)
OdpowiedzUsuńAle i tak nie chciałabym się z kotem zamienić:)
OdpowiedzUsuńPs: uwielbiam zupy i mam na twoją ochotę.
Paulino---> :))
OdpowiedzUsuńSiostra--->polecam, ma niezbyt wyszukane i skomplikowane przepisy, a efekt jest zadowalający :)
Jswm--->kolendrę też, ale miętę tylko tę z krzaka ;)
Grażynka--->czyli mieliście gościa ;)
Princi--->poniekąd tak ;)
Olu--->no tak, one zwykle nie gotują ;)
pozdrawiam
Wszystkim wielbicielom zup polecam pichcenie tradycyjnym sposobem nad ogniskiem w kociołku http://www.meble-ogrodowe-sklep.pl/zestaw-kociolek-wegierski-pokrywka-trojnogu-inox-palenisko-p-1077.html
OdpowiedzUsuńSmak i zapach nie do opisania, a samo gotowanie w ogrodzie to przyjemność :)
O ile wszyscy mają do dyspozycji ogród :)
Usuń