środa, 10 lutego 2010

Oko, Koko i kokosowe kakao

Chyba trochę mnie nie było, bo Duża Siostra zaniepokojona ciszą wysłała mi esa, czy aby na pewno jeszcze żyję. Jak widać – oddycham ;) Podsumowanie minionego roku nie wypadło zbyt pomyślnie. Za to nowy rok jak na razie spisuje się w swojej roli całkiem nieźle. Zostałam kierowniczką, poznałam naocznie na zlocie kilka babulonków, przeprowadziłam się z Orzechówki do Nowalijki. A w międzyczasie... zaskoczył mnie mężczyzna piekąc dla mnie ciasto! Przekładaniec orzechowo – kremowy. Tego się absolutnie nie spodziewałam. Sam! A na dodatek wyraził chęć pobrania kuchennej nauki. Gotowaliśmy więc rosół, potem pomidorówkę, pieczarkową, później potrawkę z kurczaka (którą zjedliśmy... z frytkami ;)), potem smażyliśmy leśniczki ze Stołu Poli i piekliśmy seksowne, czyli boskie brownies, zwane między nami niewyszukanie ciastem czekoladowym, tudzież "tym dobrym". Mężczyzna uprzednio zaopatrzył się w kajecik i wszystkie przepisy skrzętnie notował. Byłam bardzo kontenta. A porzucając nauczycielską posadę kuchenną, zostałam uczennicą jazdy na łyżwach. I nawet popełniłam postępy: z ignorantki na trzymającą się pionowo na łyżwach i nawet jeżdżącą przed siebie po tafli. Całkiem nieźle. Koniec stycznia i początek lutego był całkiem sympatyczny. Wróciłam do wspomnień i nawet trochę mnie to ucieszyło. Nie! Kłamię – ucieszyło mnie to bardzo. Tchnęło nadzieją, że może przyszłość nie rysuje się tak chimerycznie, jak mi się zdawało? Poddaję się losowi i dniom, które wciąż przede mną – z nadzieją i błyskiem w oku. Chyba zobaczyłam wiosnę w środku zimy. Lód stopniał w swej sile, ale kra nie opuszcza. Karmię się minionymi chwilami – z uśmiechem. Wciąż i jeszcze.


A potem biorę w rękę kubek gorącego kokosowego kakao, rzucam okiem na Koko w kratkę, Diana Krall śpiewa: "bye bye, blackbird", a ja... Ja – widzę, słyszę, czuję – oddycham. Jest dobrze.


Oko i Koko, czyli kokosowe kakao :)

To taka kropka do postawienia po zlocie. Wiem, wiem – spóźniłam się, miałam w sobotę wypić, ale widziałam*, że Pola też swoje "kakałko"** wypiła później, to czuję się usprawiedliwiona ;)

Dla ścisłości – przepis jest autorstwa Marty Gessler , a ukazał się w Wysokich Obcasach (sobotni dodatek do Wybiórczej) 23.01.2010 r. Rzeczony jest tutaj, a oczko zrobiło tak:
Na początek do garnuszka wlało 165 ml mleczka kokosowego i uzupełniło wodą na tyle, aby wyszło z tego 2 porcje, czyli plus jakieś jeszcze 80 ml – było na oko, więc nie ręczę, że dobrze mi to oko obliczyło. Mleko z wodą bulgotało na gazie, aż się zagotowało w sobie, tymczasem w kubku wymieszała się niepełna łyżeczka kakao z 2 łyżeczkami cukru. I do tej mieszanki wlało się ciut zagotowanego, zamieszało na zjednoczenie, co by tylko grudek nie było i chlust na powrót do garnuszka, do reszty towarzystwa. A potem do kubka. I już! :)



A co na to Lec? ---> "Na czyj koszt żyją ludzie w cudzych wspomnieniach?"


* a fe, oczku! aleś skarżypyta ;))
** tak, tak! To dla Ciebie Polciu – wiem jak bardzo lubisz zwrot "kakałko" ;)PP
*** skorupki są po śniadaniowych jajach idealnych - na miękko, jeszcze u Lipki.

36 komentarzy:

  1. O Siostra Mała! :)) Jesteś nareszcie !:))) I jak fajnie piszesz, sama radość, sam uśmiech i słońce:) W środku zimy widzę u Ciebie gorące słoneczko:) Jak dobrze:))

    Buźka Siostro Radosna:**

    OdpowiedzUsuń
  2. O, i kolejna z obsuwem kakaowym :)
    A co do Bye, Bye Blackbird w tej wersji - zawsze chce mi się płakać. Pewnie dlatego, że stają mi wtedy przed oczyma wielkie, smutne oczy Marion Cotillard we "Wrogach publicznych".

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie, ze u Ciebie tak cieplo, blogo i sentymentalnie- tak mi sie jakos to wszystko skojarzylo:))

    OdpowiedzUsuń
  4. a ja już kokosowe kakao piłam, w niedzielę na śniadanie jak u Tili zobaczyłam :) bardzo mi smakowało, i fajne te ptaszyska macie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. O, jesteś już!
    Zazdroszczę tak pilnego ucznia! I postępów na lodzie, ja jestem kompletna noga w tej dziedzinie. Ale najważniejsze, że powiało optymizmem :)
    Kakałko pyszniutkie, też takie zrobię ale nie dziś, bo mi Duża zabrała mleczko kokosowe :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Siostra--->gorące słoneczko, bo kaloryfer mnie grzeje, czuję ciepło ;)

    Ptasia--->ktoś był punktualny, żeby spóźnić się mógł ktoś ;)
    Oglądałam kilka dni temu Sophie Scholl - ma świetną ścieżkę dźwiękową. Właśnie dodałam ją do listy marzeń razem z soundtrackiem Elegii.

    Gutku--->? aaa! :))))

    Arku--->nie wiem, czy powinnam się przyznawać, że to zamierzony efekt, czy się bronić, że miało brzmieć inaczej. Ale sama jestem dzisiaj sentymentalna - poddaję się zatem ;)

    Viri--->ja zaś wypatrzyłam u Ciebie makaroniki i zazdraszczam ;))))

    Grażka--->jestem, jestem! Kakałko wypiłam, to pomyślałam, że się objawię. Pewnie wszystko przez to, że wstałam dziś o dziwnej dla mnie porze 5 rano. Przecież to jeszcze noc! ;)


    pozdr!

    OdpowiedzUsuń
  7. Udaje ze tego nie widze :P
    Oczku jak dobrze ze jestes martwilam sie!
    Czy Mezczyzna to ten co ja o nim tyle slyszalam czy jakis nowy he? :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Anula--->dobre nie jest złe - proste! ;)

    Pola--->błahaha! ;))
    Tak, tak! - to ten, co to o nim tyle słyszałaś.

    OdpowiedzUsuń
  9. Kaka(łk)o ble, na czym by nie było, ale cieszę się, że tak radośnie - oby tak dalej Oczko :)))
    Cieplutkie pozdrowienia ślę :)))

    OdpowiedzUsuń
  10. I ja cię wyczekiwałam z oczami wybałuszonymi.
    I ten mężczyzna brzmi intrygująco. I tacy gotujący są najlepsi ;-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Oj Oczko skarżypytko!:D
    Ale dobra.. ja ci powiem babo jedna, że przed Tobą jeszcze tyyyle niezpomnianych i radosnych chwil!:D
    Pozdrawiam i wiesz co?
    Ja się chyba na kakałko rano skuszę we wtoreczek, bo akurat do pączuszków mi będzie niepełna puszeczka potrzebna:D

    OdpowiedzUsuń
  12. NO coś Ty! To się porobiło, Oczkowa... Bez wnikania w szczegóły, bez oceniania - życzę CI szczęścia, bo na nie zasługujesz. Oczywiście szczęścia na sposób oczkowy, a nie czegoś, co za Twoje szvczęscie uznają inni.

    GÓrnolotnie zabrzmiało, trudno :)

    Ja kakao w końcu nie zrobiłam, przez moje gapiostwo, nic więcej...

    OdpowiedzUsuń
  13. Tak trzymaj, Oczko:) Wiatr w zagle i do przodu:)

    OdpowiedzUsuń
  14. i jest Oczko z kakao - brawo! a tak powaznie, to ciesze sie ze wrocilas, ze wieje optymizmem. Ciasto dla Ciebie, nie deprcjonuje ani troszke, ale tez bym Ci upiekla :D
    Buziak wielki :*

    OdpowiedzUsuń
  15. Oczko,pozazdrościć takiego mena.Ucz go cierpliwie ucz,a potem jeszcze można posunąć pomysł z praniem i sprzątaniem (wiesz takie lekcje w gratisie ;-))) )i mamy nieźle pomagającą drugą połóweczkę (nie mam na myśli szklanego pojemnika z procentami hi hi).
    Piękne podstawki do jajców.Myślałam w pierwszym momencie,że na spotkaniu w szleństwie pisanki zrobiłyście i skonsumowałyście.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  16. Moni!--->aaaależ! Kakałko - dobra rzecz ;))) Cieplutko oddaję :)

    Gospodarna--->naprawdę? wyczekiwałaś? O raaany! Jak fajno! :)))
    Taki Lech wypiekający chleby mi się marzy ;)) Gdzie takich szukać? ;))

    Ola--->podziękowawszy za otuchę. A kakałko gotuj, mi smakowało, to może i Tobie podpasuje podniebiennie :)

    Truskawka--->dzięki! za nieocenianie też! :) Fajnie wiedzieć, że są ludzie, którzy życzą Ci dobrze - to cieszy, bardzo :))

    Konsti--->:))) dziękuję :))

    Basia--->serio? chyba mi się zacznie śnić to ciasto :)))

    Kawusia--->ten men... był mój, ale już nie jest. Jakie życie, taka karma. Ale fajnie wiedzieć, że ten, co już nie jest nasz, zachowuje się trochę tak, jak kiedyś się nam marzyło. Inna może kiedyś będzie szczęśliwa - tym samym świat może będzie o jedną osobę weselszy :)


    pozdr!

    OdpowiedzUsuń
  17. Wiesz co Oczku? Najważniejsze żebyś była szczęśliwa Ty a nie wszyscy dookoła :*

    OdpowiedzUsuń
  18. To byłby stan idealny, ale paradoksalnie wcale nie najlepszy. I tutaj jest właśnie ten problem - jak uszczęśliwić wszystkich i każdego z osobna. Ściskam Cię Matko Polonio :*

    OdpowiedzUsuń
  19. Upieke, nie mowie bzdur - tylko ramy czasowe trudno zawezic, ale poczta pracuje w ostatecznoci :-))
    I za Pola powtorze: "dobrze, dobrze dla kogo?" - dla Oczka! :*

    OdpowiedzUsuń
  20. Och Basiu! Uściskałabym Cię, tylko ten monitor jakiś taki... niezbyt miękki do przytulania ;)*

    OdpowiedzUsuń
  21. bo ja tą Twą Duża siostre nagabywałam o Ciebie :P

    OdpowiedzUsuń
  22. Mam nadzieję Oczko,że będzie szczęśliwszy o Ciebie.Polka ma rację,to Ty masz być szczęśliwa.Polecę teraz prywatą i wyciskaczem łez (tyle czasu minęło,że mogę sobie żarta puścić ;-) ).Myślałam,że będę szczęśliwa jak mój mąż będzie miał wszystko o czym tylko pomyśli (zadbaną żonkę,michę pod wiecznie marudzącą jadaczką itp.,ponieważ wtedy nie będzie mi zrzędził)ale oczywiście bardzo się pomyliłam i było coraz gorzej.Siedziałam w tym chorym zwiąku dla dziecka,żeby było szczęśliwe.Skończyło się załamamiem nerwowym i wizytami na psychoterapii.Po raz pierwszy pomyślałam o sobie,rozwiodłam się i wychowuje sama synka.I wiesz co w tym jest najfajniejsze,że syn bardzo się cieszy,że taty nie ma w domu i że jestem cały czas uśmiechnięta.Widzisz ,jednak czasami warto być samolubem i pomyślec o swoim szczęsciu.Twój uśmiech i zadowolenie uszczęśliwi dużo więcej osób niż Ci się wydaje.Ło matko ale napisałam (sama siebie nie poznaję,raczej małomówna jestem)Pozdrawiam cieplutko i myślę,że jesteś fajnym babolem i jeszcze wiele fajnych chwil przed Tobą

    OdpowiedzUsuń
  23. Oj Oczku, nie sciskaj monitora za mocno, jeszcze sie kiedys usciskamy mam nadzije na zywo :-) :*

    OdpowiedzUsuń
  24. Princi--->ach tak! ;)))

    Kawusia--->wiesz to jest tak, że czasem rzeczywiście trzeba myśleć o sobie. Ale! czasem jednak trzeba bardziej myśleć o kimś niż o sobie. Nie ma tutaj złotego środka, ani idealnego równania. Wszystko zależy od konkretnej sytuacji i od konkretnych ludzi. Może gdyby naszym życiem rządził schemat byłoby łatwiej?
    Oczywiście, że bycie w związku tylko dla dziecka nie jest dobre. Jest paradoksalnie krzywdzące dla tego dziecka - ja sama będąc zawsze marzyłam, żeby moi rodzice się rozwiedli.
    Dziękuję Ci za komentarz.

    Basia--->pewnie, pewnie! Liczę na to :)

    OdpowiedzUsuń
  25. bo mi nie odpisywałaś, a wiesz, że ja panikara :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Mała przerwa od uzależnienia od 3-ej ręki dobrze mi zrobiła :)

    OdpowiedzUsuń
  27. A kiedy ten Twój mężczyzna bloga założy, kulinarnego oczywiście? :P Pozdrawiam tłusto czwartkowo :P

    OdpowiedzUsuń
  28. Ten Nie-Mój Mężczyzna bloga nie założy nigdy. A przynajmniej na pewno nie kulinarnego.

    Zjadłam dwa pączki, dość średnie w smaku. Czuję niedosyt.

    OdpowiedzUsuń
  29. Oczko, ściskam i łezkę ze szczęścia ocieram. Ty wiesz, że ja się raduję jak Ty jesteś szczęśliwa :*
    To co, możemy oglądać teraz "komedie" romantyczne? :D

    Ściskam Cię cieplutko i znów wracam do łóżeczka ... buuu, dawno się tak źle nie czułam. Zużywam więc zapasy optymizmu. Dlatego tym bardziej cieszy mnie, że wokół mnie widzę szczęście - ładuję sobie akumulatorki. Buziaczek cieplutki :***

    OdpowiedzUsuń
  30. Mężczyzno--->chętnie! (tylko jeszcze bilet na samolot poproszę ;)P )

    Lipka--->jak miło wiedzieć, że się uśmiechasz w chorobie :) "Komedie"? - byle nie o psach ;) Cmokam! ;)*

    OdpowiedzUsuń
  31. Ciesze sie bardzo, ze ten rok tak milo sie zaczal :) To chyba bardzo dobry znak, prawda? ;)

    A kokosowe kakao z pewnoscia wysmienite :)

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  32. To bardzo dobry znak, moja Betsi.
    A kakao? Mi smakowało - nawet całkiem dobrze. Ale wyczytałam, że nie każdej ono podeszło. Ja chyba bym je ostatecznie zmieszała jeszcze z deczko rozpuszczonej czekolady.

    OdpowiedzUsuń
  33. Ale fajnie, straszie się cieszę :)
    To umawiamy się czy nie, jak nie na makarony to możemy na łyżwy choć od środy mam z nimi ciche dni wobec bolesnego strupa na kostce, powstałego wskutek godzinnego tarcia łyżwiarskiego obuwia o mą delikatną powierzchnię.

    OdpowiedzUsuń
  34. Maupę Ci wysłałam Felicjo, wczoraj wyszłam na spacer i mróz mi zamroził pamięć.

    Łyżwy? A nie będziesz się śmiać? ;)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...