Lubię oglądać filmy, w których jedzenie odgrywa dużą rolę. Lubię krzykliwe włoskie i hiszpańskie filmy, w których ludzie przy zastawionym stole głośno i żywo: rozmawiają, żartują, dyskutują lub nawet kłócą.
Lubię sceny kuchenne, a film, na którym wczoraj byłam w Muranowie zupełnie mnie w tej kwestii usatysfakcjonował. Obraz pozornie lekki, acz bardzo emocjonalny: ktoś na kogoś czeka, ktoś kogoś traci, ktoś się do czegoś przyznaje, ktoś uzmysławia sobie, że nie był nigdy przez kogoś kochany. Ktoś ma marzenia, ktoś inny pozbywa się złudzeń. A wszystko to dzieje się przy stołach podczas śniadań, obiadów i kolacji. „18 spotkań przy stole” - polecam.
Natomaist ja i Pan R. wczoraj przy stole zjedliśmy znakomity, prosty i bardzo syty obiad.
Na nowo ciągnie mnie do kuchni roślinnej, więc tematem przewodnim minionego tygodnia były bezmięsne kotlety i placki. I chociaż ze wszystkich kuchennych czynności najbardziej nie lubię smażyć (wolę już zmywać), to potrzeba smaku zwyciężyła uprzedzenia ;)
Zaczęło się w poniedziałek od kotletów z kapusty włoskiej. W moim dawnym już 10-letnim bezmięsnym etapie życia robiłam je dość często, więc postanowiłam sentymentalnie powrócić do tamtych obiadów.
We wtorek skusiłam się na twarogowo - miętowe placki, które znalazłam u Grażynki. I muszę stwierdzić, że są rewelacyjne. Zwłaszcza jedzone od razu na ciepło. Mięta wykonała w nich kawał dobrej roboty ;)
Później ugotowałam cukiniowy bigos z marchewką z przepisu Eweliny, który został opublikowany gościnnie u Zieleniny. Podkręcony dodatkiem placków ziemniaczanych smakował jeszcze lepiej.
A teraz czas na obiad wczorajszy, czyli kotlety grochowe. Inspirację do ich wykonania znalazłam w starym wycinku z babskiej gazety, które mam zgromadzone w moim cytrynowym segregatorze. I kiedy przerabiałam tamten przepis na swoją modłę - wpadłam na genialny pomysł. Zamiast bułki tartej, która miała zagęścić masę grochową, użyłam poppingu z amarantusa i żytnich otrębów. To było naprawdę rewelacyjne posunięcie. Nie dość, że w kotletach nie było nic nie dającego wypełniacza (vide bułka tarta), to zastosowany zagęszczacz był zdrowy i odżywczy (czyli amarantus i otręby), zaś same kotlety były niesamowicie syte. Pan R. jadł je z jogurtowym sosem.
Do kotletów podawałam polską wariację na tabbouleh, którą znalazłam na blogu Wegańska Edukacja Nipaqui. Kasza jęczmienna z miętą i sokiem z cytryny jest cudowna i gorąco polecam taki miks.
Do popitki na stole postawiłam wodę z cytryną i miętą lekko słodzoną syropem z agawy.
Rozkręciłam się ;) Na półce mam jeszcze sporo różnych strączkowych, kasz oraz ryż, więc kolejne wariacje na bezmięsne kotlety już mi się kształtują w głowie. I nawet ugotowany wczoraj wieczorem na czerwonym winie super gulasz z łopatki wieprzowej, który Pan R. wraz z kaszą gryczaną zabrał dzisiaj do pracy - nie odwiedzie mnie od zmiany dotychczasowych nawyków ;)
Z placków polecam również: na słono z zielonym groszkiem lub z cukinią, a na słodko - bananowe. Oraz kotlety z czerwonej soczewicy.
Z placków polecam również: na słono z zielonym groszkiem lub z cukinią, a na słodko - bananowe. Oraz kotlety z czerwonej soczewicy.
***
Kotlety z kapusty włoskiej (źródło: stary wycinek z nieznanej gazety zgromadzony w cytrynowym segregatorze)
mała główka kapusty włoskiej
bulion warzywny
posiekana drobno żółta cebula
koncentrat pomidorowy
starty żółty ser
jajko
sól, pieprz
bułka tarta
olej rzepakowy
Z kapusty wycięłam głąb, liście drobno poszatkowałam, umyłam, zalałam bulionem i gotowałam do miękkości. Odcedziłam, połączyłam z lekko rozrzedzonym bulionem koncentratem pomidorowym, serem i cebulą, surowym jajkiem i przyprawami. Aby masa była bardziej zwarta dosypałam bułki tartej. Formowałam kotleciki, obtaczałam w bułce tartej i obsmażałam na złoto.
Placki twarogowo-miętowe (źródło: blog Grażyna gotuje)
Cytuję przepis za Grażynką, gdyż robiłam dokładnie jak ona. Wyjątkiem było zastosowanie przeze mnie sody (pół łyżeczki) w miejsce proszku do pieczenia, oraz (aby ciasto miało odpowiednio gęstą konsystencję) użyłam ok. 2 szklanki mąki.
ok. 1, 5 szklanki mąki
2 jajka
1/2 szklanki mleka
ok. 15 dkg białego sera
płaska łyżeczka proszku do pieczenia
łyżka posiekanej mięty
olej do smażenia
szczypta cukru i soli
Ser roztarłam z jajkami, sola i cukrem. Dodałam mieszając mleko i mąkę z proszkiem oraz posiekaną miętę. Ciasto powinno mieć konsystencję gęstego naleśnikowego i nabierać się dobrze łyżką.
Na rozgrzanym oleju smażyłam niewielkie owalne placuszki, najpierw pod przykryciem, gdy się ścięły na wierzchu, odwracałam i dosmażałam bez przykrycia. Odsączałam na papierowych ręcznikach.
(…) placuszki wyszły rewelacyjne w smaku, puszyste, bardzo orzeźwiające i idealne na lato.
Bigos z cukinii od Eweliny (znalezione na blogu u Zieleniny)
Cytuję Polę, gdyż robiłam dokładnie tak, jak ona.
olej albo oliwa do smażenia
1 cebula pokrojona w cienkie piórka
3 duże ząbki czosnku
ćwierć łyżeczki suszonych płatków chili lub kawałek świeżej czerwonej papryczki chili
pół łyżeczki ziaren gorczycy
pieprz czarny - do smaku wg uznania
pieprz ziołowy - do smaku wg uznania
pół łyżeczki czarnuszki
szczypta suszonego lub świeżego lubczyku
6 średnich cukinii obranych i pokrojonych w kostkę
4 młode marchewki pokrojone w półplasterki
1 puszka pomidorów lub 400g świeżych pomidorów obranych ze skórki, wypestkowanych i pokrojonych w kostkę (użyłam świeżych)
1 łyżki passaty pomidorowej lub koncentratu pomidorowego
1 pęczek koperku
1 pęczek natki pietruszki
sól
W szerokim rondlu rozgrzewamy olej.
Wrzucamy cebulę, czosnek, gorczycę, chilli, pieprz, czarnuszkę i lubczyk i smażymy na małym ogniu przez 5 minut co pozwoli na wydobycie z przypraw wspaniałego aromatu.
Dodajemy pokrojoną cukinię i marchewkę i smażymy przez 10-15 minut, aż warzywa zmiękną ale będą jeszcze w miarę jędrne.
Dodajemy pomidory, passatę (lub koncentrat), koperek, natkę pietruszki i sól.
Przykrywamy pokrywką i gotujemy kolejne 10-15 minut.
Doprawiamy do smaku - danie ma być lekko pikantne, a warzywa powinny być miękkie, ale nie rozpadające się.
Podajemy ze świeżą bagietką.
Podawałam z plackami ziemniaczanymi.
Grochowe kotlety z amarantusem i otrębami (inspiracja: stary wycinek z nieznanej gazety – być może „Naj”, zgromadzony w cytrynowym segregatorze)
połówki żółtego grochu
mieszanka przypraw tex-mex z lidlowskiego tygodnia amerykańskiego (zioła: kmin rzymski, czosnek, pieprz kajeński, chili, oregano, suszona cebula, skórka z cytryny) - można zastąpić sproszkowanym curry
jajko
popping z amarantusa
otręby żytnie
bułka tarta do panierki
Połówki grochu zalałam wrzątkiem, przykryłam i odstawiłam na pół godziny, następnie odcedziłam, zalałam nową wodą i gotowałam do miękkości ok. 40 minut pod koniec soląc. Odcedziłam, jeszcze ciepły rozdrobniłam na gładko żyrafą, przyprawiłam, dodałam surowe jajko, popping i otręby. Formowałam kotlety, obtoczyłam w bułce tartej i obsmażałam na złoto. Podawałam z kaszą jęczmienną ala tabbouleh i sosem (jogurt zmieszany z przyprawą użytą w kotletach).
Polska wariacja z kaszy jęczmiennej na tabbouleh (źródło: blog Wegańska edukacja Nipaqui)
ugotowana kasza jęczmienna
oliwa
sok z cytryny
posiekana mięta
posiekana zielona pietruszka
pomidor
sól i pieprz do smaku
Wszystko wymieszałam razem i podawałam do grochowych kotletów.