środa, 27 listopada 2013

I Ty możesz zostać superbohaterem! ;)


Z czym kojarzą się Wam święta bożonarodzeniowe? Dla wierzących zapewne z Wigilią, pasterką, kolędami, dla niewierzących z bonusowym czasem wolnym od pracy. Dla wszystkich z choinką, jedzeniem, gronem rodzinnym, atmosferą życzliwości. A okres przedświąteczny? Zapewne z planami, przygotowaniami, rozgardiaszem i zakupami: jedzenia i prezentów.  Jedzenie i prezenty – tak, to chyba króluje  podczas świąt. Zachęcają do tego reklamy, bogato zatowarowane sklepy i prezentowe marzenia. A co jeśli kogoś na zakupy nie stać? Te podstawowe, pierwszej potrzeby, czyli żywność? Konsumpcyjne święta sprawiają, że Ci którzy mają mało, czują, że mają jeszcze mniej. Święta, które mają być radosnym okresem, są powodem do smutku i rozżalenia.

A gdyby tak zostać bohaterem? To nie jest takie trudne i nie wymaga dużego nakładu z naszej strony. Ba! nie pochłania nawet ani dużo czasu, ani zbyt wiele pieniędzy. Wystarczy podczas zwykłych zakupów dorzucić do koszyka choćby jedną rzecz, którą możemy komuś podarować, a potem po odejściu od kasy przekazać wolontariuszom z Banku Żywności. Mały gest, który nie kosztuje więcej niż np.: paczka ryżu, tabliczka czekolady, butelka oleju, czy jedna konserwa. Tak mało dla Ciebie, a tak wiele dla kogoś.


Świąteczna zbiórka przeprowadzana będzie przez Banki Żywności w najbliższy weekend 29.11-01.12.2013 r. w wybranych sklepach w całej Polsce. Tutaj możesz sprawdzić, czy Twój sklep również się do niej przyłączył. Możesz również zrobić zakupy przez internet lub wysłać sms-a. 

Niech to będą bohaterskie święta! ;)

ps. I pamiętajcie, aby po świętach nie marnować jedzenia :)


środa, 20 listopada 2013

Kasza i ryż na cały dzień


Kaszę lubię od zawsze. W domu rodzinnym królowała gryczana i drobna perłowa kasza jęczmienna. Z pierwszej najchętniej jadałam bezmięsne pieczarkowe gołąbki z kapustą włoską. Druga zaś często pojawiała się w moim ulubionym zestawieniu: jarzynowej zupy z sycącą kaszą, czyli w krupniku. Swoją drogą – krupnik był pierwszą zupą, którą ugotowałam samodzielnie od początku do końca.
Bywała też kasza manna – ta najczęściej na kolację. Gotowana na gęsto, a na talerzu koniecznie posypana cukrem i ewentualnie polana sokiem jagodowym lub malinowym. Na słono „kłuła w zęby” ;)

Kuskus odkryłam, kiedy gotowałam już w swojej kuchni i bardzo lubię go do dziś. To cudowna awaryjna kasza, kiedy brakuje czasu lub pomysłu. Staram się zawsze mieć jej zapas również w szafce w pracy. Kiedy nie mam czasu wieczorem ugotować obiadu do pracy na następny dzień – ratuję się właśnie kuskusem. Zalewam wrzątkiem, a kiedy ten pod przykryciem chłonie wodę i pęcznieje, ja kroję na cząstki świeżego pomidora. Mieszam oba składniki razem, solę do smaku i mam w pracy świetny, zdrowy zapychacz :) Nie ma wtedy potrzeby schodzić do sklepu po słodką drożdżówkę.

Moim odkryciem sprzed góra dwóch lat jest kasza jęczmienna pęczak. Trafiłam na opakowanie na półce sklepowej i wiedziona ciekawością kupiłam. Z miejsca się w niej zakochałam i od tego czasu gotuję ją dość często (w najbliższych planach kuchennych wpisało się już pęczotto). 
Swoją drogą - z Panem R. oboje lubimy i często jadamy kasze. U mnie wyparły one makaron, u niego – ryż. Ziemniaki zaś pojawiają się od wielkiego dzwonu i wierzcie lub nie – smakują wtedy wybornie.

Przy  kaszy kukurydzianej wciąż robię podchody. Zrobiłam kiedyś polentę, ale miałam chyba względem niej zbyt wygórowane żądania – nie zachwyciła, a ja nie przekonałam się do tej kaszy. Obecnie szukam przepisu, który pomoże mi ją oswoić. Może ktoś z Was ma jakiś sprawdzony przepis z jej użyciem? Chętnie poznam :)

Dochodzimy wreszcie do modnej ostatnio kaszy jaglanej (z tą dopiero stawiam pierwsze kroki w kuchni) i z komosy, czyli quinoa. Hmmm… no właśnie – ta jest dla mnie zagadką, a podobno jest pyszna. Chyba najwyższy już czas ją zakupić i przekonać własne kubki smakowe.

A ryż? Kiedyś jadałam go dosyć często i chyba się przejadłam, bo później przez długi czas nie miałam na niego ochoty. Dzisiaj lubię go głównie w zupach – szczególnie w pomidorówce lub koperkowej. Świetnie sprawdza się również w ogórkowej, w której pełni rolę zamiennika ziemniaków. Wpadłam na to kilka lat temu – gotowałam tę zupę, ale zapomniałam kupić ziemniaków. Zdecydowałam, że zamiast schodzić do sklepu, użyję dostępnego w domu ryżu – to naprawdę był dobry pomysł. Lubię go również w słodkiej jabłkowej zapiekance, w risotto, sushi i chińszczyźnie lub curry autorstwa Pana R.
Najchętniej jadamy ryż brązowy (jego jedyną wadą jest długi czas gotowania) i biały parboiled długoziarnisty. Kiedyś Podravka sprzedawała ryż Tri Colore, czyli mix dzikiego, czerwonego i białego – niestety od dawna nie mogę go kupić w moim markecie, a był naprawdę świetny.

Naszą sklepową bolączką w temacie kasz i ryżu jest sposób pakowania produktu przez producentów. Bowiem większość z nich pakuje je w 100 gramowe woreczki do gotowania. A ponieważ ja gotuję je na sypko, często muszę się naszukać jednolitego opakowania lub kupować ten w woreczkach, rozpruwać je i dopiero zawartość przesypać do słoika (jak było to ostatnio z brązowym ryżem).

Ryż i kaszę zwykle gotuję na patelni. Suche najpierw przepłukuję na sitku pod bieżącą wodą, aby pozbyć się m.in. kurzu, następnie przekładam na patelnię, zalewam zimną wodą, solę (nie solę jedynie kaszy gryczanej) i stawiam na gazie. Gotuję, aż ziarenka wchłoną całą wodę i będą odpowiednio miękkie. Czas gotowania i ilość wody zależna jest oczywiście od rodzaju kaszy lub ryżu.

Uff, rozpisałam się, a jeszcze nie powiedziałam, co jadałam ostatnimi czasy. Kiedyś pokazywałam Wam moje obiady w pracy. Jak nietrudno zauważyć królują tam właśnie kasze i ryż. Tym razem zestaw na cały dzień:


Śniadanie: kotleciki gryczane z pieczarkami (świetne do ogórkowo-czosnkowego dipu jogurtowego).
Obiad- pierwsze danie: włoska zupa ryżowa lub zupa ryżowa ze smażoną  ciecierzycą.
Obiad-drugie danie: wieprzowe bitki z kaszą gryczaną i ogórkiem kiszonym.
Deser: tartaletki z kakaową masą z kaszy manny.
Kolacja: Kuskus z awokado i kawałkami salami.


Na koniec jeszcze garść linków:
1. Konkurs u Kurczaka z Eksperymentalnie.com, do którego dołączam z moimi tartaletkami :)
3. Strona kampanii Lubię Kaszę


 ***

Kotleciki gryczane z pieczarkami (pomysł własny)

kasza gryczana (ugotowana)
usmażone pieczarki i cukinia
koperek
starty ząbek czosnku
starty ser gruyere
sól, pieprz
białko jaja
bułka tarta
olej rzepakowy

Ugotowaną kaszę i przesmażone warzywa zmiksowałam żyrafą na gładką masę. Wymieszałam z resztą składników (oprócz bułki), obtaczałam w bułce tartej i smażyłam na oleju rzepakowym.



Włoska zupa ryżowa w dwóch wariantach (inspiracja „Kuchnia Włoska”, wyd. Bellona, s. 252 )

bulion drobiowy
ugotowany ryż biały/brązowy
masło
zielona pietruszka
parmezan/gruyere
mięso z kurczaka (z którego powstawał bulion)

Wariant pierwszy (ze zdjęcia): Zagotowałam rozmrożony bulion, wrzuciłam do niego ugotowany ryż, dodałam łyżkę masła. Pogotowałam ok. minutę. Wyłączyłam gaz i dodałam zieloną pietruszkę. Do zupy już w misce dodatkowo dodałam starty parmezan.

Wariant drugi: Zagotowałam rozmrożony bulion, wrzuciłam do niego ugotowany ryż, mięso z kurczaka, z którego powstawał bulion, dodałam łyżkę masła. Pogotowałam ok. minutę. Wyłączyłam gaz i dodałam zieloną pietruszkę. Do zupy już w talerzu dodatkowo dodałam starty gruyere.



Zupa z ryżem i smażoną ciecierzycą (źródło: Moje Gotowanie maj 2007)

bulion na drobiowych skrzydełkach (skrzydełka z kurczaka, woda, włoszczyzna, cebula, liść laurowy, ziele angielskie, sól)
ugotowany osobno ryż
ugotowana ciecierzyca
masło
sól, pieprz
świeża bazylia

Z podanych wyżej składników ugotowałam bulion. Przecedziłam, warzywa odłożyłam, a mięso oddzieliłam od kości. Ugotowaną ciecierzycę obsmażyłam na maśle (zrobiła się przez to ciekawa otoczka). Mięso, ryż i ciecierzycę połączyłam z bulionem, a na talerzu dekorowałam świeżą bazylią.



Wieprzowe bitki z kaszą gryczaną i ogórkiem kiszonym (pomysł własny)

karkówka wieprzowa
mąka pszenna
olej rzepakowy
bulion drobiowy
żółta cebula pokrojona w piórka
liść laurowy
sól i pieprz do smaku

kasza gryczana
ogórek kiszony

Mięso pokroiłam w plastry i lekko rozbiłam przez folię. Obtoczyłam w mące i obsmażałam na oleju. Przełożyłam do głębokiej patelni, zalałam bulionem, dodałam liść laurowy i cebulę. Dusiłam pod przykryciem na małym ogniu do miękkości. Podawałam z kaszą i ogórkiem.



Tartaletki z kakaową masą z kaszy manny (inspiracja: Jadłonomia, przepis na masę z zeszytu koleżanki, przepis na ciasto - mój)
na 4 tartaletki

Ciasto:
100 g mąki
50 g masła
jajo

Mąkę roztarłam dłońmi w misce z masłem, dodałam jajko i szybko zagniotłam na jednolitą masę. Wylepiłam foremki, na ciasto położyłam kawałek papieru śniadaniowego i obciążyłam fasolą. Piekłam w piekarniku przez 20 minut w 180 stopniach (pod koniec usunęłam fasolę).
Upieczone tartaletki wypełniałam jeszcze ciepłą masą.

Kakaowa masa z kaszy manny:
0,5 l mleka
50 g masła
ok. 1/3 szklanki kaszy manny
2 łyżki gorzkiego kakao
¼ szklanki brązowego cukru trzcinowego

Sypkie produkty wymieszałam razem. Mleko zagotowałam z masłem. Ugotowane zdjęłam z ognia, szybko dodałam sypki miks od razu przy wsypywaniu mieszając drewniana łyżką. Postawiłam ponownie na gazie i gotowałam do zgęstnienia masy. Lekko ostudzoną, ale jeszcze ciepłą wypełniałam upieczone tartaletki.



Kuskus z awokado i salami (pomysł własny, wariacja na tę sałatkę)

kuskus
awokado pokrojone na kawałki
salami pokrojone na kawałki
drobno pokrojona biała cebula
sól

Kuskus zalać wrzątkiem, przykryć i doczekać, aż wchłonie wodę i napęcznieje (max 5 minut). Dodać awokado, salami i cebulę, wymieszać i dosolić do smaku.



poniedziałek, 4 listopada 2013

Co jeść, kiedy nie chce się gotować?


Nadchodzą ciężkie czasy – zimno, ciemno, nic się nie chce (oprócz spania ;))
W takich chwilach potrzebny jest duży gar ciepłej, pożywnej zupy i koc do otulenia. No właśnie – gar zupy… Gdyby tak jeszcze chciało się gotować...

Ze śniadaniami sprawa jest prosta: twarożek z tuńczykiem, zieloną pietruszką i czerwoną cebulką, omlet, musli z bakaliami i jogurtem naturalnym albo sycąca owsianka. 
Chociaż…z tą owsianką to sprawa wcale nie była taka oczywista – przymierzałam się do niej od dawna. Niby nic, banalna rzecz, a ja wciąż jej nie zrobiłam… aż w czwartek zjawiłam się u Agaty, która specjalnie dla mnie przygotowała dwie wersje rzeczonej. Z jabłkiem, gruszką, orzechami włoskimi i słonecznikiem – to ta pierwsza. Druga – moja faworytka miała w sobie maliny i prażone płatki migdałowe. Poszłam za ciosem - w piątek w domu przygotowałam na śniadanie własną wersję owsianki: bananowa z imbirem i przyprawą piernikową, wymieszana na koniec z sezamem. Super! Teraz czas przekonać się do kaszy jaglanej.


Śniadania mamy załatwione ;) Kolacja to też nic problematycznego – zwłaszcza, kiedy na podorędziu ma się wspaniałego Pana R., który produkuje nasze domowe „Pyszne Kanapeczki” ;) Zaręczam Wam, że za każdym razem jest coś innego: szynka z camembertem i winogronami, hummus z sałatą i pieczonym mięsem, wędlina z ajvarem, kanapki „wiejskie”, „morskie”, zapiekanki. Lubię to! ;)


A co z obiadami? W tygodniu jakoś idzie – wszak w pracy coś jeść trzeba. A kiedy cały dzień się nie ma dostępu do kuchni, wtedy w grę wchodzą lanczboksy. Tutaj już o nich pisałam i pokazywałam. Mój ostatni – szybki i nieskomplikowany to pęczak z bakłażanem i oliwkami. W inny dzień był gulasz z wieprzowej łopatki z rozmarynem na czerwonym winie, a do tego kasza gryczana i ogórek kiszony. 


Ale w weekend dopada mnie niemoc twórcza. Nie chce mi się nic ani gotować, ani piec. Wtedy na szybko sprawdza się makaron, zupa (np. wariacja na oberibę, na którą zapraszam Was na Pasta i Basta) lub kuskus. Z tym ostatnim to już naprawdę żadna robota – kuskus robi się sam, w międzyczasie wystarczy tylko pokroić ogórka, a potem wymieszać razem wszystkie pozostałe składniki. Tylko bez soli – feta ma jej wystarczającą ilość.


Można też zamówić pizzę. Ale tę wolę zrobić w domu. Chętnie zaś spróbowałabym czegoś, czego nie robię w domu wcale lub naprawdę nie często. Prawdę powiedziawszy – jest taki natłok lokali restauracyjnych w okolicy, że tracę rozeznanie, gdzie co można zamówić i zjeść. Wtedy mogę skorzystać z serwisu Foodpanda. Pamiętacie, jak pisałam o indyjskim jedzeniu w restauracji Ganesh? Chętnie bym znowu stamtąd coś zjadła, ale ponieważ aura za oknem nie sprzyja – wybieram dowóz do domu. A Wy? Zamawiacie dania na wynos, czy tylko gotujecie sami?


***

Owsianka bananowa (pomysł własny inspirowany owsianką Agaty)

garść płatków owsianych
mleko 3,2%
banan
imbir sproszkowany
przyprawa do pierników
syrop z agawy
sezam

Garść płatków zalałam w miseczce ciepłą, przegotowaną wodą, przykryłam talerzykiem i zostawiłam na noc. Rano płatki przełożyłam do rondelka (wypiły całą wodę), podlałam mlekiem (tak, aby były nim zakryte płatki) i postawiłam na gazie. Dorzuciłam pokrojonego w półplasterki banana i przyprawy. Gotowałam ok. 5-7 minut na małym ogniu, pod koniec dosłodziłam syropem z agawy. Przełożyłam do miseczki i posypałam sezamem.



Kuskus z fetą i ziarnami (pomysł własny)

kuskus
ser feta
zielony ogórek
słonecznik, czarny sezam
zielona pietruszka
odrobina oliwy
świeżo zmielony kolorowy pieprz

Kuskus zalałam wrzątkiem (tak, aby kasza była lekko zakryta wodą), przykryłam talerzykiem i odstawiłam do napęcznienia kaszy. W tym czasie pokroiłam ogórka i ser feta, które następnie dodałam do gotowej kaszy. Dorzuciłam ziarna, odrobinę oliwy, zieloną pietruszkę i wymieszałam razem. Na koniec doprawiłam pieprzem. 
Uwaga: Do sałatki, ani do kaszy nie dodaję soli, ponieważ dość słony jest ser feta.



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...