Kaszę lubię od zawsze. W domu rodzinnym królowała gryczana i drobna perłowa kasza jęczmienna. Z pierwszej najchętniej jadałam bezmięsne pieczarkowe gołąbki z kapustą włoską. Druga zaś często pojawiała się w moim ulubionym zestawieniu: jarzynowej zupy z sycącą kaszą, czyli w krupniku. Swoją drogą – krupnik był pierwszą zupą, którą ugotowałam samodzielnie od początku do końca.
Bywała też kasza manna – ta najczęściej na kolację. Gotowana na gęsto, a na talerzu koniecznie posypana cukrem i ewentualnie polana sokiem jagodowym lub malinowym. Na słono „kłuła w zęby” ;)
Kuskus odkryłam, kiedy gotowałam już w swojej kuchni i bardzo lubię go do dziś. To cudowna awaryjna kasza, kiedy brakuje czasu lub pomysłu. Staram się zawsze mieć jej zapas również w szafce w pracy. Kiedy nie mam czasu wieczorem ugotować obiadu do pracy na następny dzień – ratuję się właśnie kuskusem. Zalewam wrzątkiem, a kiedy ten pod przykryciem chłonie wodę i pęcznieje, ja kroję na cząstki świeżego pomidora. Mieszam oba składniki razem, solę do smaku i mam w pracy świetny, zdrowy zapychacz :) Nie ma wtedy potrzeby schodzić do sklepu po słodką drożdżówkę.
Moim odkryciem sprzed góra dwóch lat jest kasza jęczmienna pęczak. Trafiłam na opakowanie na półce sklepowej i wiedziona ciekawością kupiłam. Z miejsca się w niej zakochałam i od tego czasu gotuję ją dość często (w najbliższych planach kuchennych wpisało się już pęczotto).
Swoją drogą - z Panem R. oboje lubimy i często jadamy kasze. U mnie wyparły one makaron, u niego – ryż. Ziemniaki zaś pojawiają się od wielkiego dzwonu i wierzcie lub nie – smakują wtedy wybornie.
Przy kaszy kukurydzianej wciąż robię podchody. Zrobiłam kiedyś polentę, ale miałam chyba względem niej zbyt wygórowane żądania – nie zachwyciła, a ja nie przekonałam się do tej kaszy. Obecnie szukam przepisu, który pomoże mi ją oswoić. Może ktoś z Was ma jakiś sprawdzony przepis z jej użyciem? Chętnie poznam :)
Dochodzimy wreszcie do modnej ostatnio kaszy jaglanej (z tą dopiero stawiam pierwsze kroki w kuchni) i z komosy, czyli quinoa. Hmmm… no właśnie – ta jest dla mnie zagadką, a podobno jest pyszna. Chyba najwyższy już czas ją zakupić i przekonać własne kubki smakowe.
A ryż? Kiedyś jadałam go dosyć często i chyba się przejadłam, bo później przez długi czas nie miałam na niego ochoty. Dzisiaj lubię go głównie w zupach – szczególnie w pomidorówce lub koperkowej. Świetnie sprawdza się również w ogórkowej, w której pełni rolę zamiennika ziemniaków. Wpadłam na to kilka lat temu – gotowałam tę zupę, ale zapomniałam kupić ziemniaków. Zdecydowałam, że zamiast schodzić do sklepu, użyję dostępnego w domu ryżu – to naprawdę był dobry pomysł. Lubię go również w słodkiej jabłkowej zapiekance, w risotto, sushi i chińszczyźnie lub curry autorstwa Pana R.
Najchętniej jadamy ryż brązowy (jego jedyną wadą jest długi czas gotowania) i biały parboiled długoziarnisty. Kiedyś Podravka sprzedawała ryż Tri Colore, czyli mix dzikiego, czerwonego i białego – niestety od dawna nie mogę go kupić w moim markecie, a był naprawdę świetny.
Naszą sklepową bolączką w temacie kasz i ryżu jest sposób pakowania produktu przez producentów. Bowiem większość z nich pakuje je w 100 gramowe woreczki do gotowania. A ponieważ ja gotuję je na sypko, często muszę się naszukać jednolitego opakowania lub kupować ten w woreczkach, rozpruwać je i dopiero zawartość przesypać do słoika (jak było to ostatnio z brązowym ryżem).
Ryż i kaszę zwykle gotuję na patelni. Suche najpierw przepłukuję na sitku pod bieżącą wodą, aby pozbyć się m.in. kurzu, następnie przekładam na patelnię, zalewam zimną wodą, solę (nie solę jedynie kaszy gryczanej) i stawiam na gazie. Gotuję, aż ziarenka wchłoną całą wodę i będą odpowiednio miękkie. Czas gotowania i ilość wody zależna jest oczywiście od rodzaju kaszy lub ryżu.
Uff, rozpisałam się, a jeszcze nie powiedziałam, co jadałam ostatnimi czasy. Kiedyś pokazywałam Wam moje obiady w pracy. Jak nietrudno zauważyć królują tam właśnie kasze i ryż. Tym razem zestaw na cały dzień:
Śniadanie: kotleciki gryczane z pieczarkami (świetne do ogórkowo-czosnkowego dipu jogurtowego).
Obiad- pierwsze danie: włoska zupa ryżowa lub zupa ryżowa ze smażoną ciecierzycą.
Obiad-drugie danie: wieprzowe bitki z kaszą gryczaną i ogórkiem kiszonym.
Deser: tartaletki z kakaową masą z kaszy manny.
Kolacja: Kuskus z awokado i kawałkami salami.
Na koniec jeszcze garść linków:
***
Kotleciki gryczane z pieczarkami (pomysł własny)
kasza gryczana (ugotowana)
usmażone pieczarki i cukinia
koperek
starty ząbek czosnku
starty ser gruyere
sól, pieprz
białko jaja
bułka tarta
olej rzepakowy
Ugotowaną kaszę i przesmażone warzywa zmiksowałam żyrafą na gładką masę. Wymieszałam z resztą składników (oprócz bułki), obtaczałam w bułce tartej i smażyłam na oleju rzepakowym.
Włoska zupa ryżowa w dwóch wariantach (inspiracja „Kuchnia Włoska”, wyd. Bellona, s. 252 )
bulion drobiowy
ugotowany ryż biały/brązowy
masło
zielona pietruszka
parmezan/gruyere
mięso z kurczaka (z którego powstawał bulion)
Wariant pierwszy (ze zdjęcia): Zagotowałam rozmrożony bulion, wrzuciłam do niego ugotowany ryż, dodałam łyżkę masła. Pogotowałam ok. minutę. Wyłączyłam gaz i dodałam zieloną pietruszkę. Do zupy już w misce dodatkowo dodałam starty parmezan.
Wariant drugi: Zagotowałam rozmrożony bulion, wrzuciłam do niego ugotowany ryż, mięso z kurczaka, z którego powstawał bulion, dodałam łyżkę masła. Pogotowałam ok. minutę. Wyłączyłam gaz i dodałam zieloną pietruszkę. Do zupy już w talerzu dodatkowo dodałam starty gruyere.
Zupa z ryżem i smażoną ciecierzycą (źródło: Moje Gotowanie maj 2007)
bulion na drobiowych skrzydełkach (skrzydełka z kurczaka, woda, włoszczyzna, cebula, liść laurowy, ziele angielskie, sól)
ugotowany osobno ryż
ugotowana ciecierzyca
masło
sól, pieprz
świeża bazylia
Z podanych wyżej składników ugotowałam bulion. Przecedziłam, warzywa odłożyłam, a mięso oddzieliłam od kości. Ugotowaną ciecierzycę obsmażyłam na maśle (zrobiła się przez to ciekawa otoczka). Mięso, ryż i ciecierzycę połączyłam z bulionem, a na talerzu dekorowałam świeżą bazylią.
Wieprzowe bitki z kaszą gryczaną i ogórkiem kiszonym (pomysł własny)
karkówka wieprzowa
mąka pszenna
olej rzepakowy
bulion drobiowy
żółta cebula pokrojona w piórka
liść laurowy
sól i pieprz do smaku
kasza gryczana
ogórek kiszony
Mięso pokroiłam w plastry i lekko rozbiłam przez folię. Obtoczyłam w mące i obsmażałam na oleju. Przełożyłam do głębokiej patelni, zalałam bulionem, dodałam liść laurowy i cebulę. Dusiłam pod przykryciem na małym ogniu do miękkości. Podawałam z kaszą i ogórkiem.
na 4 tartaletki
Ciasto:
100 g mąki
50 g masła
jajo
Mąkę roztarłam dłońmi w misce z masłem, dodałam jajko i szybko zagniotłam na jednolitą masę. Wylepiłam foremki, na ciasto położyłam kawałek papieru śniadaniowego i obciążyłam fasolą. Piekłam w piekarniku przez 20 minut w 180 stopniach (pod koniec usunęłam fasolę).
Upieczone tartaletki wypełniałam jeszcze ciepłą masą.
Kakaowa masa z kaszy manny:
0,5 l mleka
50 g masła
ok. 1/3 szklanki kaszy manny
2 łyżki gorzkiego kakao
¼ szklanki brązowego cukru trzcinowego
Sypkie produkty wymieszałam razem. Mleko zagotowałam z masłem. Ugotowane zdjęłam z ognia, szybko dodałam sypki miks od razu przy wsypywaniu mieszając drewniana łyżką. Postawiłam ponownie na gazie i gotowałam do zgęstnienia masy. Lekko ostudzoną, ale jeszcze ciepłą wypełniałam upieczone tartaletki.
kuskus
awokado pokrojone na kawałki
salami pokrojone na kawałki
drobno pokrojona biała cebula
sól
Kuskus zalać wrzątkiem, przykryć i doczekać, aż wchłonie wodę i napęcznieje (max 5 minut). Dodać awokado, salami i cebulę, wymieszać i dosolić do smaku.