Prawda jest taka - byłam niejadkiem. Jednak z uwagi na to, o czym traktuje ten blog - może to brzmieć nieco dziwnie. Ale tak! - jadałam mało, wybrzydzałam dużo.
Nade wszystko na śniadanie oraz na kolację nie lubiłam wszystkiego, co było mleczne. Wyjątkiem było gorące mleko z obowiązkowym kożuchem na wierzchu. Na obiad nie jadałam brukselki, a z zupy z uporem maniaka wyławiałam do ostatniej sztuki Jasia fasolę. Kanapki przygotowywane do szkoły wracały ze mną po lekcjach do domu - oczywiście nawet nie rozpakowane. Wolałam narazić się na marsową minę rodzicielki, niż je wyrzucić, bo wpojono mi, że jedzenia nie wyrzuca się do kosza.
Mając zatem w pamięci moją awersję do jedzenia, doskonale rozumiem, że dzieciom coś może nie smakować, bądź, że marudzą przy jedzeniu. Wszak ich smak dopiero się wyrabia. Coś, czego nie lubią teraz, mogą polubić kiedyś. Smak zmieni im się jeszcze kilka razy. A z niejedzenia najczęściej się kiedyś wyrasta.
Jaką kolację lubiłam ówcześnie jeść najbardziej? Kolorowe kanapki, jajecznicę albo zapiekany ryż z jabłkami mocno pachnący cynamonem.
Swoją drogą, zauważcie, że ostatnia propozycja to mały sukces - mama chce, aby dziecko spożywało mleko i jadło owoce. Dziecko natomiast najczęściej ma ochotę na słodycze. Oto więc słodki kompromis :)

Pachnący cynamonem zapiekany ryż z jabłkami (źródło: książeczka "Przepisy Czytelników Poradnika Domowego" z początku lat '90-tych)
ryż
mleko
starte na tarce jabłka
masło
cynamon, cukier kryształ
Ryż gotuję w lekko osolonym mleku wymieszanym z wodą w stosunku 2:1. Stosunek płynu do ryżu stosuję w proporcji 2:1.
Ścieram jabłka na tarce na dużych oczkach. Ponieważ lubię dużo jabłka w zapiekance - obieram ok 2-3 duże sztuki.
Formę żaroodporną smaruję masłem. Kładę warstwę ugotowanego ryżu, jabłek i posypuję cukrem. Kolejne warstwy analogicznie, z tym, że na wierzchu zawsze jest ryż, spora warstwa cynamonu i wiórki masła.
Zapiekam ok 30 minut w 180 stopniach.
Zapiekankę dodaję do akcji Neoflam w kategorii "Dziecięce Przysmaki"

Nade wszystko na śniadanie oraz na kolację nie lubiłam wszystkiego, co było mleczne. Wyjątkiem było gorące mleko z obowiązkowym kożuchem na wierzchu. Na obiad nie jadałam brukselki, a z zupy z uporem maniaka wyławiałam do ostatniej sztuki Jasia fasolę. Kanapki przygotowywane do szkoły wracały ze mną po lekcjach do domu - oczywiście nawet nie rozpakowane. Wolałam narazić się na marsową minę rodzicielki, niż je wyrzucić, bo wpojono mi, że jedzenia nie wyrzuca się do kosza.
Mając zatem w pamięci moją awersję do jedzenia, doskonale rozumiem, że dzieciom coś może nie smakować, bądź, że marudzą przy jedzeniu. Wszak ich smak dopiero się wyrabia. Coś, czego nie lubią teraz, mogą polubić kiedyś. Smak zmieni im się jeszcze kilka razy. A z niejedzenia najczęściej się kiedyś wyrasta.
Jaką kolację lubiłam ówcześnie jeść najbardziej? Kolorowe kanapki, jajecznicę albo zapiekany ryż z jabłkami mocno pachnący cynamonem.
Swoją drogą, zauważcie, że ostatnia propozycja to mały sukces - mama chce, aby dziecko spożywało mleko i jadło owoce. Dziecko natomiast najczęściej ma ochotę na słodycze. Oto więc słodki kompromis :)
Pachnący cynamonem zapiekany ryż z jabłkami (źródło: książeczka "Przepisy Czytelników Poradnika Domowego" z początku lat '90-tych)
ryż
mleko
starte na tarce jabłka
masło
cynamon, cukier kryształ
Ryż gotuję w lekko osolonym mleku wymieszanym z wodą w stosunku 2:1. Stosunek płynu do ryżu stosuję w proporcji 2:1.
Ścieram jabłka na tarce na dużych oczkach. Ponieważ lubię dużo jabłka w zapiekance - obieram ok 2-3 duże sztuki.
Formę żaroodporną smaruję masłem. Kładę warstwę ugotowanego ryżu, jabłek i posypuję cukrem. Kolejne warstwy analogicznie, z tym, że na wierzchu zawsze jest ryż, spora warstwa cynamonu i wiórki masła.
Zapiekam ok 30 minut w 180 stopniach.
Zapiekankę dodaję do akcji Neoflam w kategorii "Dziecięce Przysmaki"

To jest to co tygryski lubią, oj lubią. Pyszny jest taki ryż.
OdpowiedzUsuńZawsze uwielbiałam i uwielbiam wszystko co mleczne. A taki ryż to pychotka!
Jako dziecko jadłam ryż z samym cynamonem, mama nie dodawała jabłuszka.
Jednak teraz to z jabłkiem obowiązkowo.
:)
Buźka:*
Oczko - niejadek.No,no,no...
OdpowiedzUsuńA taki ryż to ja pałaszowałam jako dziewczę małe,większe i całkiem duże z wielkim smakiem.
Minam!
A ja tak nigdy nie jadłam, w moim domu raczej robiono grysik, wygląda bardzo zachęcająco :)
OdpowiedzUsuńA ja jeszcze niedawno nie mogłam się przekonać do ryżu w takiej postaci! Trudno uwierzyć, bo teraz bardzo go lubię :-)
OdpowiedzUsuńMotyw z kanapkami z dzieciństwa natomiast obcy mi nie jest...lista rzeczy niezjadliwych była jakoś zawsze dłuższa od tych zdatnych do spożycia ;)
Sisi--->i dużo cynamonu, nie? :)
OdpowiedzUsuńAmber--->niejadek - tak było :)
Slyvvia--->jak nie jadłaś, to spróbuj. Nie żałuj jabłek i cynamonu :)
Arven--->czyli moja teoria, że z niejedzenia zwykle się wyrasta, jednak ma trochę racji :)
pozdrawiam!
To co napisałaś napawa mnie optymizmem- jest szansa, że moja córka kiedyś nie będzie kiedyś tak grymasić przy jedzeniu:)
OdpowiedzUsuńZnaczy Światełko w tunelu? ;) Pamiętaj - nic na siłę, bo skutek będzie odwrotny :) Przebadane na mnie ;)
OdpowiedzUsuńHi, hi, skąd ja to znam! :) I faktycznie - kiedyś też nie lubiłam brukselki, a teraz uwielbiam. Tylko nienawiść do wątróbki została mi do dzisiaj ;) Za to ryż zapiekany z jabłkami to danie ukochane do urodzenia - nawet w ramach lekkiego obiadu czasem sobie serwuję :)
OdpowiedzUsuńA ja dzisiaj muszę się przyznać bez bicia, że zrobiłam brukselkę na obiad i pożarłam ją z nieukrywanym apetytem. Jednak da się lubić ;)
OdpowiedzUsuńZ wątróbką nigdy nie było ze mną problemu - do dzisiaj to rarytas ;)
ściskam
Ryż taki jak z moich dziecięcych lat:)
OdpowiedzUsuńSama jestem mamą i dobrze wiem że dziecią w jeden dzień coś nie smakuje a w inny tosamo zjedzą aż się uszy trzęsą:)
nie wierzę xd niejadek? a prezentujesz takie smakołyki!
OdpowiedzUsuńach, ten ryż jest genialny.
Wyobrażam sobie jak musiało pachnieć... Mmmm... U mnie w domu raczej Mama robiła kasze manne, ale ja uwielbiam ryż na mleku. Pychotka :)
OdpowiedzUsuńPa_ulinko--->o dokładnie! To tak jak z nami. Czasem coś nie wchodzi, innym razem to delicja :) Wczoraj u mnie tak było z... brukselką! :)
OdpowiedzUsuńKarmelitko--->aha! też się dziwię :)
Paulino--->a tak! kasza manna tylko na słodko. Z duuużą ilością cukru i najlepiej jeszcze polane sokiem - inaczej nie dałam się namówić na konsumpcję ;)
pozdrawiam!
Oczko, ja też byłam niejadkiem i ryż na słodko to coś, co zjadałam bez marudzenia . A na sniadanie Mama mi robiła zupy mleczne i to mnie trzymało przez cały dzień >
OdpowiedzUsuńPyszny ten Twój ryż, muszę zrobić :)
proste,klarowne rozwiązania królują w kuchni od wieków i niech tak zostanie;)
OdpowiedzUsuńpysznie,jak to przy prostocie bywa;)
Eh :) Pierwszy raz taki ryż jadłem jak zacząłem chodzić do mojej żony (wtedy jeszcze przyszłej), w jej domu mają specjalny nawet garnek tylko do gotowania ryżu na mleku właśnie do tego deseru :) Tylko ta idą na łatwiznę i całość w mikrofali zapiekają zamiast w piekarniku :)
OdpowiedzUsuńNo i widziałem Twoją kwasówkę :) Prawie jak moja ale zupełnie inna :) Następnym razem spróbuję Twojej wersji :)
Kumo--->oj nie! Ja od zup mlecznych trzymałam się najdalej jak się dało. Zupa mleczna to zło ;)
OdpowiedzUsuńMoniko--->racja, racja! :)
Facet--->zasłużony ten ryż, skoro ma swój garnek :)
Aha! a prawie, jak wiadomo - robi różnicę ;))
pozdrawiam!
a lubię taki ryż, chociaż jako dziecko go nie znosiłam, zobacz, mi też sie zmienia ;)
OdpowiedzUsuńNo i zupy nawet jadasz - nie tylko grzybowe ;)
OdpowiedzUsuńa jo, ale jako dziecko jadałam, potem się oduczyłam i znowu jem :)
OdpowiedzUsuńHehe, a ja do zup mlecznych nadal się nie przekonałam, chociaż płatki z mlekiem już zjem :)
OdpowiedzUsuńŚwietne! Zapraszam Cię na mojego bloga:
OdpowiedzUsuńhttp://mystylemyeveryday.blogspot.com/