Pan R. po ostatnim wpisie jajecznym podzielił się ze mną pewnymi obawami. Otóż zmartwił się, że po opisach śniadań jego wizerunek Pana i Władcy spada na pysk w tempie iście szaleńczym. Tym samym zaproponował sponsorowany i autoryzowany wpis, aby uratować jego nieco nadszarpnięty wizerunek macho. Swoją drogą - autoryzację przespał, więc piszę, co mi ślina na język przyniesie, a ściślej, co palce wystukają na klawiaturze.
Mamy więc deal: blacha karpatki plus wpis odbudowujący wizerunek macho w zamian za dwa omlety w weekend ;) Pan R. próbował jeszcze nieśmiało negocjować kilka dodatkowych wpisów, ale moją propozycję codziennych śniadań przygotowywanych przez wspomnianego, nie wiedzieć czemu, jakoś nie przyjął z entuzjazmem ;) Tym samym stanęło na jednym wpisie, jednej karpatce i dwóch omletach ;)
I otóż właśnie – ciasto, które możecie zobaczyć poniżej, to wprowadzone przez mnie w czyn wyartykułowane życzenie Pana i Władcy. Aby je zrealizować, zostałam zesłana do garów w kuchni – dokładniej mówiąc dwóch: jeden na ciasto parzone, drugie na budyń do kremu. W tym czasie Pan i Władca oddawał się bardzo ciężkiej i wielce stresującej pracy grania na komputerze. Musicie wszak wiedzieć, że dylematy moralne w Dragon Age, zmęczone od ekranu oczy i bolące od siedzenia szanowne cztery litery to nie lada wysiłek. Przy tym moja wyprodukowana, przy żarze dochodzącym z piekarnika, karpatka jest niczym pstryknięcie palcami. Aha! Ciasto łaskawie zostało już prawie zjedzone. Czekam więc na omlety ;)
Co do samego ciasta – próbowałam dowiedzieć się skąd się właściwie wzięło w polskiej kuchni, czy zostało zapożyczone, czy jest nasze. Niestety, nie znalazłam odpowiedzi. Ponieważ jednak znam je jeszcze z domu rodzinnego, dodaję do akcji polskiego gotowania u Grumków.

Karpatka (źródło: kartka z zeszytu, przepis na kartkę został spisany z książeczki „Przepisy Czytelników Poradnika Domowego” z 1992 albo 1993 roku, która to książka leży w szafce u rodzicielki; podane proporcje stosowałam już wielokrotnie)
Ciasto:
100 g masła
1 szklanka mąki
1 szklanka wody
5 jaj
Rozpuścić masło, dodać wodę i mąkę. Mieszać, aż ciasto uzyska jednolitą strukturę i zacznie „odchodzić” od garnka, chwilkę odparować i zostawić do ostygnięcia. Do zimnej masy dodawać po jednym jajku i ucierać (każde kolejne dopiero w momencie, kiedy wbite wcześniejsze połączy się już z ciastem). Ciasto podzielić na 2 blaszki i piec w 180 stopniach do momentu „wypiętrzenia gór” i ich lekkiego zezłocenia.
Krem:
0,5 l mleka
3 łyżki mąki ziemniaczanej
2 łyżki mąki pszennej
cukier wanilinowy
2 łyżki cukru
kostka masła
Z mleka, mąki i cukrów ugotować budyń (często mieszając) i ostudzić. Utrzeć masło mikserem i dalej ucierając dodawać po łyżce oziębionego budyniu. Przełożyć kremem placki i odstawić do lodówki na ok 4 godziny.
Wierzch można polać czekoladową polewą albo obsypać cukrem pudrem (jak dla mnie czynność zbędna, choć, kiedy byłam młodsza bardzo lubiłam na karpatce polewę)
Dodaję do akcji:

"Patronem akcji Gotujemy po polsku! jest serwis zPierwszegoTłoczenia.pl"
Mamy więc deal: blacha karpatki plus wpis odbudowujący wizerunek macho w zamian za dwa omlety w weekend ;) Pan R. próbował jeszcze nieśmiało negocjować kilka dodatkowych wpisów, ale moją propozycję codziennych śniadań przygotowywanych przez wspomnianego, nie wiedzieć czemu, jakoś nie przyjął z entuzjazmem ;) Tym samym stanęło na jednym wpisie, jednej karpatce i dwóch omletach ;)
I otóż właśnie – ciasto, które możecie zobaczyć poniżej, to wprowadzone przez mnie w czyn wyartykułowane życzenie Pana i Władcy. Aby je zrealizować, zostałam zesłana do garów w kuchni – dokładniej mówiąc dwóch: jeden na ciasto parzone, drugie na budyń do kremu. W tym czasie Pan i Władca oddawał się bardzo ciężkiej i wielce stresującej pracy grania na komputerze. Musicie wszak wiedzieć, że dylematy moralne w Dragon Age, zmęczone od ekranu oczy i bolące od siedzenia szanowne cztery litery to nie lada wysiłek. Przy tym moja wyprodukowana, przy żarze dochodzącym z piekarnika, karpatka jest niczym pstryknięcie palcami. Aha! Ciasto łaskawie zostało już prawie zjedzone. Czekam więc na omlety ;)
Co do samego ciasta – próbowałam dowiedzieć się skąd się właściwie wzięło w polskiej kuchni, czy zostało zapożyczone, czy jest nasze. Niestety, nie znalazłam odpowiedzi. Ponieważ jednak znam je jeszcze z domu rodzinnego, dodaję do akcji polskiego gotowania u Grumków.
Karpatka (źródło: kartka z zeszytu, przepis na kartkę został spisany z książeczki „Przepisy Czytelników Poradnika Domowego” z 1992 albo 1993 roku, która to książka leży w szafce u rodzicielki; podane proporcje stosowałam już wielokrotnie)
Ciasto:
100 g masła
1 szklanka mąki
1 szklanka wody
5 jaj
Rozpuścić masło, dodać wodę i mąkę. Mieszać, aż ciasto uzyska jednolitą strukturę i zacznie „odchodzić” od garnka, chwilkę odparować i zostawić do ostygnięcia. Do zimnej masy dodawać po jednym jajku i ucierać (każde kolejne dopiero w momencie, kiedy wbite wcześniejsze połączy się już z ciastem). Ciasto podzielić na 2 blaszki i piec w 180 stopniach do momentu „wypiętrzenia gór” i ich lekkiego zezłocenia.
Krem:
0,5 l mleka
3 łyżki mąki ziemniaczanej
2 łyżki mąki pszennej
cukier wanilinowy
2 łyżki cukru
kostka masła
Z mleka, mąki i cukrów ugotować budyń (często mieszając) i ostudzić. Utrzeć masło mikserem i dalej ucierając dodawać po łyżce oziębionego budyniu. Przełożyć kremem placki i odstawić do lodówki na ok 4 godziny.
Wierzch można polać czekoladową polewą albo obsypać cukrem pudrem (jak dla mnie czynność zbędna, choć, kiedy byłam młodsza bardzo lubiłam na karpatce polewę)
Dodaję do akcji:

"Patronem akcji Gotujemy po polsku! jest serwis zPierwszegoTłoczenia.pl"
No, to wizerunek Pana i Władcy odbudowany ;).
OdpowiedzUsuńKarpatka cudna, wieki nie jadłam. A kusisz nią bardzo!:)
Nie wiem tylko co na to Pan i Władca, bo zasnął jak królewna ;)
OdpowiedzUsuńooo pyszności :) piękna jest!
OdpowiedzUsuńpo pierwsze po wpisie jajecznym to ja sobie pomyślałam - co za facet! więc niechaj nie martwi się tym wizerunkiem zanadto.
OdpowiedzUsuń(mój ociec jak przyjadę do starszaków zawsze robi weekendowe śniadania - tatar,jajecznica lub duszona cebula)
Wasze weekendowe jajka tak mnie pozytywnie nastroiły że szybko pochłonęłam ostatnie jajka od dobrych kur.
na karpatkę nagle zaczęłam mieć ochotę.... ale przecież sama nie pochłonę.... nie lubię przecież nadmiernie słodyczy. trzeba będzie jakieś stado zaprosić i przeprowadzić eksperyment - nigdy tego ciasta nie robiłam.
Eee, no za te omlety to szacun, dobre negocjacje! :)))
OdpowiedzUsuńI w ogóle bomba wpis Oczku, serdeczności dla Was obydwojga! :)
Karpatka to jedno z moich najbardziej ulubionych ciast, ale sama jeszcze nigdy nie robiłam. Dobrze wiedzieć, że u Ciebie jest sprawdzony przepis - może kiedyś pokuszę się o zrobienie. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBoszszsz, jak ja lajkam carpatkę ;)))
OdpowiedzUsuńEch, muszę sobie ciasto uparzyć w końcu. Chce mi się takiej karpaty.
Domowej nigdy nie robiłam ani chyba nawet nie jadłam. Kusi, oj kusi ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam karpatkę, a tak dawno jej nie jadłem. Mistrzem w jej przygotowaniu jest mój dziadek, ale niestety nie ma on już siły i ochoty gotować :-(
OdpowiedzUsuńNakręciłaś mnie i chyba w weekend wypróbuję przepis. Pozdrawiam!
Zabilas mnie ta karpatka. Uwielbiam ja, a jestem za leniwa, aby sama sobie upiec. To ciasto to byl gwozdz programu u babci. :)
OdpowiedzUsuńOj, wizerunek macho przekonał mnie na 100 % ! A karpatki, wstyd przyznać, jeszcze nie robiłam ( siostra robi boską), ale zapamiętam przepis i popełnię :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam karpatkę. Aż ślinka cieknie jak się patrzy na te zdjęcia :D
OdpowiedzUsuńhahha u mnie też jak pojawia się szarlotka zazwyczaj jest ona wynikiem "próśb" głowy rodziny :D
OdpowiedzUsuńYummy & Tasty
Deserowo--->Pan R. docenił nie tylko jej przystojność, ale i smak :)
OdpowiedzUsuńKarolino--->może jednak się skusisz na pieczenie? :)
Żabko--->prawda? Dobry dil utargowałam ;)
Haniu--->z tego przepisu zawsze mi wyszło, polecam :)
Truskawka--->mi po parzeniu zachciało się ptysi, muszę tylko się zaopatrzyć w ustrojstwo do formowania, tubkę do wyciskania w sensie :)
Slyvvia--->niech skusi! ;)
Kubo--->zrób niespodziewajkę dziadkowi :)
Karolina--->ja najbardziej w tej całej karpatce lubię parzyć ciasto w garnku :)
Kumo--->no kot jak kto, ale Ty nie robiłaś? No nie może być!
Mileno--->:))
Małgo--->i jak tu nie ulec? :)
pozdrawiam! :)
daj mi kawałek, na rozchmurzenie :)
OdpowiedzUsuńPożarte już...
OdpowiedzUsuńUwielbiam karpatkę podobnie jak mój tata ;)
OdpowiedzUsuń