Bardzo lubię nazwę jarmuż, zresztą podobnie jak oberżynę. Są nieco twarde w wymowie, ale bardzo dźwięczne i takie, ekhem radosne.
A z jarmużem było tak: najpierw spotkałam go w supermarkecie. Zastanawiałam się: „Brać czy nie brać? A jak nie znajdę szybko przepisu i się zmarnuje? Eeee, dobra! Innym razem!”. Niedługo potem trafiłam na wpis u Gospodarnej i sobie pomyślałam: „Noooo! Zupa! Dobry pomysł! Tak właśnie zrobię!”. A później przeglądałam książkę „Kuchnia śląska”, którą dorwałam w taniej książce za jedyne 3 złote i proszę! - tam też była zupa z jarmużem. Myślę sobie: „Jak znalazł na polskie gotowanie”. No więc uwarzyłam :) Przy okazji wpadł mi do głowy pomysł kulinarny, a ponieważ mam jeszcze trochę liści, to wykorzystam to przy najbliższej okazji :)
Swoją drogą, chyba muszę sobie odświeżyć filmy pewnego reżysera, którego nazwisko brzmi bardzo podobnie ;)

Zupa z jarmużu (źródło: „Kuchnia śląska”, pod red. Ewy Krasnopolskiej i Andrzeja Żmudy, wyd. Ad Oculos, s. 15) – moje uwagi w nawiasach
50 dag jarmużu (wzięłam 6 dużych liści, z których wykroiłam środkowe zgrubienie)
marchewka
pietruszka
kawałek selera
kawałek pora
50 dag ziemniaków (2 średnie)
6 szklanek wody (dałam 5)
szklanka mleka (dałam pół)
0,5 szklanki śmietany (pominęłam, mleko zabieliło zupę w stopniu dla mnie wystarczającym)
płaska łyżka mąki pszennej wymieszanej z wodą
sól, pieprz, odrobina cukru
2 roztarte ząbki czosnku (proponuję dać więcej – zupa bardzo zyska z mocnym czosnkowym posmakiem)
przyprawa do zup (zamiast przyprawy do wody wrzuciłam 2 liście laurowe, 3 ziela angielskie, oliwę, suszony lubczyk i gałązkę selera naciowego)
Zagotowałam wodę, posoliłam, wlałam oliwę i wrzuciłam przyprawy. Następnie wrzuciłam pokrojone warzywa i cukier. Gotowałam do miękkości. Wlałam 1/8 szklanki zawiesiny z mąki i wody, pól szklanki mleka i zagotowałam. Na koniec dodałam roztarte z solą 2 ząbki czosnku i doprawiłam pieprzem. Na koniec powinno się jeszcze dodać zahartowaną śmietanę, ale ja z tego zrezygnowałam.
Dodaję do akcji:
,

"Patronem akcji Gotujemy po polsku! jest serwis zPierwszegoTłoczenia.pl"
A z jarmużem było tak: najpierw spotkałam go w supermarkecie. Zastanawiałam się: „Brać czy nie brać? A jak nie znajdę szybko przepisu i się zmarnuje? Eeee, dobra! Innym razem!”. Niedługo potem trafiłam na wpis u Gospodarnej i sobie pomyślałam: „Noooo! Zupa! Dobry pomysł! Tak właśnie zrobię!”. A później przeglądałam książkę „Kuchnia śląska”, którą dorwałam w taniej książce za jedyne 3 złote i proszę! - tam też była zupa z jarmużem. Myślę sobie: „Jak znalazł na polskie gotowanie”. No więc uwarzyłam :) Przy okazji wpadł mi do głowy pomysł kulinarny, a ponieważ mam jeszcze trochę liści, to wykorzystam to przy najbliższej okazji :)
Swoją drogą, chyba muszę sobie odświeżyć filmy pewnego reżysera, którego nazwisko brzmi bardzo podobnie ;)
Zupa z jarmużu (źródło: „Kuchnia śląska”, pod red. Ewy Krasnopolskiej i Andrzeja Żmudy, wyd. Ad Oculos, s. 15) – moje uwagi w nawiasach
50 dag jarmużu (wzięłam 6 dużych liści, z których wykroiłam środkowe zgrubienie)
marchewka
pietruszka
kawałek selera
kawałek pora
50 dag ziemniaków (2 średnie)
6 szklanek wody (dałam 5)
szklanka mleka (dałam pół)
0,5 szklanki śmietany (pominęłam, mleko zabieliło zupę w stopniu dla mnie wystarczającym)
płaska łyżka mąki pszennej wymieszanej z wodą
sól, pieprz, odrobina cukru
2 roztarte ząbki czosnku (proponuję dać więcej – zupa bardzo zyska z mocnym czosnkowym posmakiem)
przyprawa do zup (zamiast przyprawy do wody wrzuciłam 2 liście laurowe, 3 ziela angielskie, oliwę, suszony lubczyk i gałązkę selera naciowego)
Zagotowałam wodę, posoliłam, wlałam oliwę i wrzuciłam przyprawy. Następnie wrzuciłam pokrojone warzywa i cukier. Gotowałam do miękkości. Wlałam 1/8 szklanki zawiesiny z mąki i wody, pól szklanki mleka i zagotowałam. Na koniec dodałam roztarte z solą 2 ząbki czosnku i doprawiłam pieprzem. Na koniec powinno się jeszcze dodać zahartowaną śmietanę, ale ja z tego zrezygnowałam.
Dodaję do akcji:


"Patronem akcji Gotujemy po polsku! jest serwis zPierwszegoTłoczenia.pl"
Wstyd się przyznać, ale jarmużu nigdy sama nie przygotowywałam! W czasach PRL -u popularyzowano go jako zdrowe warzywo i uprawiano w ogródkach pracowniczych, ale widywałam jarmuż głównie jako przybranie mięs w ladach chłodniczych albo dekorację półmisków:)
OdpowiedzUsuńOczko,lubisz chyba to ,ż' w nazwach - jarmuż,oberżyna...
OdpowiedzUsuńFajnie brzmi.
Zupa to jest pyszna propozycja jarmużowa.Chcę spróbować.
Miałam kiedyś jarmuż w ogródku, ale gotowałam jarzynkę, jak szpinak...
OdpowiedzUsuńW zupie by mi posmakował :)
An-na--->o tym, że był popularyzowany za PRL-u nie wiedziałam! Ciekawa informacja :)
OdpowiedzUsuńAmber--->tak, masz rację, chyba za to żet ;)
Kumo--->w smaku właśnie skojarzył mi się jako skrzyżowanie kapusty z botwinką i szpinakiem właśnie! :)
pozdrawiam!
Polskie tak, ale czy tanie? Za ile ty ten jarmuż dorwałaś? Tez lubię te nazwy. Skorzonera jest też piękna, choć to już inny źródłosłów. A propos jechałam dziś autobusem z gazetką, obok pani starsza z książką : "O Oczko na emeryturze" pomyślałam. Pytanie konkursowe brzmi: Jaką książkę czytała pani starsza?
OdpowiedzUsuńA ja też mam jeszze siatkę z jarmużem, wczoraj był omlet pyszny.
Jarmuż w supermarkecie? Aż trudno w to uwierzyć.
OdpowiedzUsuńWłaśnie mi się przypomniało, że mam w lodówce skorzonerę - koniecznie muszę ją zagospodarować.
Gospodarna--->jak dla mnie tanie - 4,49 za 500g. Chyba nie przepłaciłam, co? ;)
OdpowiedzUsuńMatko, ale zagadkę zadałaś! Nie mam zielonego pojęcia! :)
Haniu--->tak, w tym na literkę r. Gdzie dorwałaś skorzonerę? chwal się, bo mi po głowie chodzi od jakiś 3 lat, a nigdzie jej nie widzę
pozdrawiam
To poMYŚL! A skorzonera pod Halą M. tym razem nie u pana. A twój jarmuż taniocha! W sklepie eko jakoś drożej.U pana to nie wiem, bo oberwał grube łodygi i nie dodał ich na wagę.
OdpowiedzUsuńZupa z jarmużu - robiłam w zeszłym roku.Twoje wydanie z dodatkiem tylko warzyw kuszące.Najbardziej to zazdroszczę Gospodarnej narzeczonej tego jarmużu eko!Ja jestem szczęśliwa jak upoluję eko brokuły.A na skorzonerę też poluję od kilku lat..nie tracę jednak nadziej :).
OdpowiedzUsuńTradycyjną potrawą portugalską jest zupa caldo verde. Próbowałam dość do tego z jakiej zieleniny jest zrobiona i podobno to jarmuż :) Czyli gotujemy po polsku / portugalsku :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ola
Nigdy nie jadłam jarmużu i w ogłe się z nim nigdy nie spotkałam. Chciałabym spróbować takiej zupy, zwłaszcza w te zimne, jesienne dni :) Pozdrawiam i zapraszam na mojmalykulinarnyswiat.blogspot.com
OdpowiedzUsuńStarsza pani czytała Pottera albo Millenium :D.
OdpowiedzUsuńŚwietnie wygląda ta zupa. Nigdy z jarmużu nie jadłam. Sam jarmuż to może ze 2-3 razy w zyciu miałam okazję jeść.
Jarmuż fajne słowo, oberżynka też, choć wolę bakłażan, chyba przez zbitkę "kł" ,jakoś mi się fajnie wymawia:)
Gospodarna--->myślę, ale na razie nic mi mądrzejszego do głowy nie przychodzi jak "Poradnik sadzenia rzodkiewki - niezbędnik dla nieudolnych i hodujących z nich kwiaty" ;)
OdpowiedzUsuńDzięki za namiar na skorzonerę! :)
Kingo--->mam jeszcze co najmniej 2 pomysły na jarmuż, tylko mi trochę czasu brakuje na gotowanie. Czekam na weekend :)
Olu--->portugalską z jarmużem gotowała właśnie Gospodarna, podlinkowałam ją w poście, zerknij :)
Mileno--->ja też jadłam pierwszy raz i zjem jeszcze nie raz. Spróbuj! :)
Sis--->eee, chyba nie. Millenium i HP to byłoby zbyt proste! ;) A poza tym to już czytałam (no dobra III tom M. jakoś mi nie idzie...)
pozdrawiam