Są takie zjawiska na papierze, które czytane bawią oczko. I pewnie tłumacze musieli mieć niezłą zabawę tworząc polskie przekłady. Słucham jak w wierszu onomatopeją szeleszczą ze świstem liście i jak deszcz dzwoni o szyby dżdżyście :) Lubię przekłady Jabberwocky Lewisa Carroll’a. Karmię wyobraźnię słowami: brzdęśniało, uffnienie myśli, worpalny brzeszczot, chrząszczury, świdrokrętnie...
Albo "Gra w klasy" Cortazara – a w niej mój ulubiony 68 rozdział w języku gliglińskim:
"Ledwie zaczynał lerfić jej noemy, już jej się drliła klamcyja i oboje zapadali w wodomurie, w dzikie prężyny, w rozpaczliwe dystalancje. Ale jeżeli tylko próbował wydęgać jej murtę, pogrążała się w jękliwe wyrgi i musiał rozmitrygiwać kaldurmię, czując jak powoli arnulie spektualniają się, oprzaniają, muleją i w końcu sztywnieją jak trimalsjat ergomaniny, do którego niechcący wpadło kilka finopii kożaniery. A przecież to był dopiero początek, w jakimś momencie ona odsłaniała piwesty, zezwalając, aby przybliżył doń swoje łękowia. Zaledwie się przypalmowali, ogarniał ich, czaturował, wreszcie ekstraminował wielki ulukariusz, nagle to był już klinton, esterfuryczna konwalkisja mertrydów, dyszymiąca embokapulwia orgumnii, merpasm esprymiczny, w ogromnej nadhumicznej agorenii. Evohe! Evohe! Rozkolwieni na kreście wolpemii czuli, jak balnikują perlinni i swolodenni. Drżał trok, poddawały się marplumy w pieszorniach niemalże okrutnych, które ich znowu doprowadzały na samą granicę gunfii."
Na naszym poletku też nie trzeba szukać daleko – Leśmian! A z nim "Dusiołek" :)
"(...)Poległ cielska tobołem
Między szkapą a wołem,
Skrzywił gębę na bakier i jęzorem mlasnął,
I ziewnął wniebogłosy, i splunął, i zasnął.
Nie wiadomo dziś wcale,
Co się sniło Bajdale?
Lecz wiadomo, że szpecąc przystojność przestworza;
Wylazł z rowu Dusiołek, jak półbabek z łoża.(...)"
Niezwykłość w zwykłości: po prostu - słowa! :)

Piernik kawowy Grumków
3 szklanki mąki pszennej,
25 dag miodu,
1 szklanka cukru,
1 szklanka mocnego naparu z kawy,
4 jajka,
1 łyżka margaryny,
1 łyżeczka sody oczyszczonej,
2 łyżeczki przyprawy do pierników;
do przygotowania formy: 1 łyżka margaryny, 2 łyżki bułki tartej.
Miód rozgrzać, dodać napar kawy, zagotować i ostudzić. Mąkę wymieszać z sodą i przyprawą do pierników. Żółtka utrzeć najpierw z cukrem, a potem margaryną. Nadal ucierając, stopniowo dodawać mąkę oraz wlewać miód z kawą. Dokładnie wymieszać. Białka ubić na sztywną pianę i delikatnie połączyć z ciastem. Formę do pieczenia wysmarować margaryną i wysypać bułką tartą. Ciasto wlać do formy i piec 50 -60 minut, w piekarniku nagrzanym do temperatury 160 stopni.

Kawa melancholijna Iskry
1 filiżanka espresso (oczko wybulgotało kawę w kawiarce)
1 łyżeczka niesłodzonego kakao
1 łyżeczka miodu
bita śmietana (oczko odpuściło)
Zaparzyć espresso. Do oddzielnego kubka wsypać kakao, dodać łyżeczkę miodu i dokładnie wymieszać, aż do uzyskania ciemnej masy podobnej do czekoladowego sosu. Zalać sos gorącą kawą. Na wierzch położyć bitą śmietanę.
A co na to Lec? ---> "Bełkot? Ale nowy."
"Ledwie zaczynał lerfić jej noemy, już jej się drliła klamcyja i oboje zapadali w wodomurie, w dzikie prężyny, w rozpaczliwe dystalancje. Ale jeżeli tylko próbował wydęgać jej murtę, pogrążała się w jękliwe wyrgi i musiał rozmitrygiwać kaldurmię, czując jak powoli arnulie spektualniają się, oprzaniają, muleją i w końcu sztywnieją jak trimalsjat ergomaniny, do którego niechcący wpadło kilka finopii kożaniery. A przecież to był dopiero początek, w jakimś momencie ona odsłaniała piwesty, zezwalając, aby przybliżył doń swoje łękowia. Zaledwie się przypalmowali, ogarniał ich, czaturował, wreszcie ekstraminował wielki ulukariusz, nagle to był już klinton, esterfuryczna konwalkisja mertrydów, dyszymiąca embokapulwia orgumnii, merpasm esprymiczny, w ogromnej nadhumicznej agorenii. Evohe! Evohe! Rozkolwieni na kreście wolpemii czuli, jak balnikują perlinni i swolodenni. Drżał trok, poddawały się marplumy w pieszorniach niemalże okrutnych, które ich znowu doprowadzały na samą granicę gunfii."
Na naszym poletku też nie trzeba szukać daleko – Leśmian! A z nim "Dusiołek" :)
"(...)Poległ cielska tobołem
Między szkapą a wołem,
Skrzywił gębę na bakier i jęzorem mlasnął,
I ziewnął wniebogłosy, i splunął, i zasnął.
Nie wiadomo dziś wcale,
Co się sniło Bajdale?
Lecz wiadomo, że szpecąc przystojność przestworza;
Wylazł z rowu Dusiołek, jak półbabek z łoża.(...)"
Niezwykłość w zwykłości: po prostu - słowa! :)

Piernik kawowy Grumków
3 szklanki mąki pszennej,
25 dag miodu,
1 szklanka cukru,
1 szklanka mocnego naparu z kawy,
4 jajka,
1 łyżka margaryny,
1 łyżeczka sody oczyszczonej,
2 łyżeczki przyprawy do pierników;
do przygotowania formy: 1 łyżka margaryny, 2 łyżki bułki tartej.
Miód rozgrzać, dodać napar kawy, zagotować i ostudzić. Mąkę wymieszać z sodą i przyprawą do pierników. Żółtka utrzeć najpierw z cukrem, a potem margaryną. Nadal ucierając, stopniowo dodawać mąkę oraz wlewać miód z kawą. Dokładnie wymieszać. Białka ubić na sztywną pianę i delikatnie połączyć z ciastem. Formę do pieczenia wysmarować margaryną i wysypać bułką tartą. Ciasto wlać do formy i piec 50 -60 minut, w piekarniku nagrzanym do temperatury 160 stopni.

Kawa melancholijna Iskry
1 filiżanka espresso (oczko wybulgotało kawę w kawiarce)
1 łyżeczka niesłodzonego kakao
1 łyżeczka miodu
bita śmietana (oczko odpuściło)
Zaparzyć espresso. Do oddzielnego kubka wsypać kakao, dodać łyżeczkę miodu i dokładnie wymieszać, aż do uzyskania ciemnej masy podobnej do czekoladowego sosu. Zalać sos gorącą kawą. Na wierzch położyć bitą śmietanę.
A co na to Lec? ---> "Bełkot? Ale nowy."

to i zaparz dla mnie kawę zaraz u ciebie będę....
OdpowiedzUsuńpysznie się prezentuje piernik ,a i kawy takiej bym się napiła
Si, si! - wedle życzenia. Kawiarka już bulgocze ;))
OdpowiedzUsuńTeż lubię takie słowotwory!
OdpowiedzUsuńPiernik apetyczny niezwykle, aż mam chęć sięgnąć przez ekran!
A kawę z kakao to sobie czasem robię, ale z miodem jeszcze nie próbowałam. Do nadrobienia, w sam raz na tę pogodę :)
Ja jeszcze dodałabym moją ukochaną lekturę z liceum "Ferdydurke" Gombrowicza :-)
OdpowiedzUsuńPrzy kolejnej reformie oświaty powinni rozważyć włączenie języka gliglińskiego do programu nauczania;-) Pozdrawiam kawowo;-)
OdpowiedzUsuńHahaha! Dusiołek rozwalający!
OdpowiedzUsuńGrażka--->się częstuje - jestem dzisiaj hojna, bierz ile wlezie ;)))
OdpowiedzUsuńMichrówku--->no patrzaj, "Ferdydurke" jakoś mi się nie skojarzyło. Muszę chyba powtórzyć lekturę, bo poza gębą, pupą i "Słowacki wielkim poetą był" ;) - niewiele pamiętam.
Andrzej--->haha! To jest bardzo dobry postulat! ;DDD
Antoni--->a Antoni przeczytał całego? :))
Był link, to podukał całego ;)
OdpowiedzUsuńgrę w klasy uwielbiam. To coś ponadczasowego. Chętnie wracam. A 68 rozdział to też mój ulubieniec (jeden z kilku] :)
OdpowiedzUsuńjak to się dzieję, ze ja tak rzadko do Ciebie zaglądam, moja Kochana? no jak?
całuję!
Karol
Oczku, Ty to masz teksty, zawsze sie albo usmieje, albo dobrze zadumam :) "worpalny brzeszczo" - to zagadka nie lada.
OdpowiedzUsuńA wiesz piernik mi brzmi swietnie, przypomina mi zydowskie ciasto lekah, dawno nie pieklam niczego w tym stylu, oj a tak sie nie kce...
:*
PS. Tekst Ali o zaparzeniu kawy powalil mnie dodakowo :D
"...warkło, trzasło, spotniało..."
OdpowiedzUsuńChętnie bym wpadła na taka kawkę i kawałeczek ciasta:)
OdpowiedzUsuńAntoni--->a! czyli odrobiłeś zadanie domowe na piątkę z plusem :DDD
OdpowiedzUsuńKarolku--->sama zachodzę w głowę jak to możliwe ;))
Basiula--->Tobie też mogę zaparzyć ;)) Teraz jestem na etapie kardamonowej :)
Mafi--->ha! nie tylko mi one wpadły w oko ;))
Ati--->no to chodź! byle prędzej! :))
Ty to wiesz co lubię najbardziej :) cudnie się do mnie zwracasz, tak jak lubię :)
OdpowiedzUsuńza dwa tygodnie (nawet mniej) ucałuję Cię za to :O
Nadstawię z przyjemnością policzka, Karolku ;)**
OdpowiedzUsuńjednego?
OdpowiedzUsuńaaaaa może dwa, bo widzę podwójny wpis :)
oł yeeeee
Haha! Były dwa, bo oczko zeza miało ;)) Ale drugiego też nadstawię! A co sobie będę żałować! ;))
OdpowiedzUsuńWitaj Siostro gliglająca!:)))
OdpowiedzUsuńJakżem rada,że jesteś:))
Słońce jak mysle, to w opisie po gliglińsku ludziska tak cudownie się kochają ;))
Świetny opis, chyba muszę bliżej zaznajomić się z tą książką;) Chciałam kiedyś, ale zaniechałam, jak widzę, źle zrobiłam .
Piernik boski i z kawusią koniecznie poproszę:) Mniam, mniam, przyślesz kawalątko ? ;))
Buźka Sis:***
Tak właśnie! - cudownie się kochają ;)) Na dobry trop wpadłaś ma Siostro Detektywistyczna ;))
OdpowiedzUsuńRayela jest dość specyficzna, nie zniechęcaj się i daj jej szansę :)
Kawalątko? nawet dwa i choćby zaraz. A wiesz? - piłam już kardamonową :))
duża buzia
O, tak detektyw ze mnie niezły ;)
OdpowiedzUsuńTo może masz przepis na tort Sachera najbardziej zbliżony do oryginału? Obejrzałam dzisiaj w Galileo i zapałałam chęcią nie tylko na popełnienie go, ale przede wszystkim na zjedzenie :)
OdpowiedzUsuńNie mam niestety :(
OdpowiedzUsuńChyba też widziałam ten program z tortem, ale już jakiś czas temu. Jak zwykle powtarzają;)
A widziałaś ,jak robili toffifi?
Nie, ale znowu obejrzałam molekularny świat Ferrana Adri :)
OdpowiedzUsuńA tego nie widziałam.
OdpowiedzUsuńWidziałam jeszcze jak robili podróbke snickersa, sie mi teraz przypomniało ;)
Dziś bylismy na Avatarze :) Super!
Ja mam chęć na "Parnasusa". Wiesz... Johnny Depp i takie tam ;)))
OdpowiedzUsuńSiostro moja wielbiąca Johnnego Deppa, toć to siostrzane uczucia! :)) ja też go baaaardzo lubię !:)
OdpowiedzUsuńCóż... bliźniaczość zobowiązuje ;DDDDD
OdpowiedzUsuńhy hy ;)) Dokładnie:)))
OdpowiedzUsuńDzięki Tobie, Oczko, odkrywam, że pośród tych zwykłych słów istnieje morze niesamowitych niezwykłości!
OdpowiedzUsuń:)
Jak Ty to robisz?..;)
No i nie sposób nie wspomnieć o pierniku kawowym - jestem pewna, że z melancholijną kawą smakuje nieziemsko;)
Siostra---> ta zgodność to też bliźniaczy syndrom ;))
OdpowiedzUsuńGoś--->miło mi! :) Jak? Czytam - po prostu! A że lubię się ze słowami, to od czasu do czasu coś mi wpadnie w oko ;))
Wstyd się przyznać, ale melancholijną wypiłam niż zdążyłam zjeść ciasto. Ale zaręczam, że z kardamonową smakuje nieźle :)
Siostro Mała, pewnikiem tak jest :)))
OdpowiedzUsuńUciekam spać normalnie, a moze jeszcze rzucę oczkiem na literki, jak Ty ;) Znaczy Millenium poczytam :)
Buźka :****
O tak, tak! Koniecznie - szukaj tam tej kawy ;)))
OdpowiedzUsuńKolorowych Ma Senna!
Pakuję czekoladowca i wpraszam się na ten piernik! ;)
OdpowiedzUsuńA gligliński hmm .. działa na wyobraźnię lingwistyczną (o ile taka istnieje) :D Skapitulowałam na samym początku Gry w klasy i jak widzę to był błąd - do nadrobienia ;)
Pędem!!! Tylko niech Ci ciasto nie wypadnie w biegu - szkoda by było. Sangrii aby nie zapomnij ;)
OdpowiedzUsuńA w ramach zadania domowego - chwila grania, ale nie na nerwach ;))
Po pierwszym zdaniu się wytarzałam ze śmichu na dywaniku i się poddałam. Nie dam rady przeczytać do końca ;))
OdpowiedzUsuńKawosz z Ciebie jak ta lala ;))))))
Ale, ale! Dlaczego akurat po pierwszym?
OdpowiedzUsuńOczko, zawsze się uśmiechnę jak do Ciebie wpadnę :D Rozkazujesz słowom jak prawdziwa Królowa, aż miło się czyta Ciebie :)
OdpowiedzUsuńA Ferrana i ja oglądałam i nawet nagrałam na wszelki wypadek jakbyś chciała obejrzeć :) I oczywiście Hestona też nagrywam mmmm to mój kulinarny Johnny Depp :D
Buziak Mała :* Liczę dni na nasz Babiniec :)
Haha! A one głupie się mnie słuchają! :DDD
OdpowiedzUsuńPowiedz jeszcze, że masz nagranego Marca rzucającego na deski odcinek ostatni - wygrywający, a będę przeszczęśliwa. Umknął mi. Albo chociaż powiedz, kto dostał restaurację.
buziak
Bo jak tu się nie słuchać Królowej :)
OdpowiedzUsuńNiestety skasowałam już, ale postaram się dopaść go znów, może jeszcze będą powtarzali :) A wygrały siostrzyczki - i dobrze, bo im kibicowałam :)))
Łeeee! Siostrzyczki?! A ja wręcz przeciwnie - tamtym rozwiedzionym. A najbardziej to mi szkoda tamtego małżeństwa, co odpadło przed samym finałem.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Leśmianowe wiersze - właśnie za te niezwykłe słowotwory :)
OdpowiedzUsuńA piernik zerka na mnie bardzo zachęcająco swoim oczkiem - zjadłabym taki kawalątek do kawki :)
A jak polowania na Ryszarda, udały się?
OdpowiedzUsuńNo takiego piernika to mój żołądek by nie pożałował :) Daj kawałek :)
OdpowiedzUsuńCortazar się zestarzał. Natomiast Lesmian i piernik nigdy nie spierniczeją :)
OdpowiedzUsuńAbberko---> no właśnie! słowotwory potwory :)))
OdpowiedzUsuńTruskaweczko--->jeszcze nie, idę dzisiaj polować ;)
Mężczyzno--->haha! kawa czyni cuda ;P
Anonimie--->czy masz imię? ;) A Lec? ;)
A Lec jak najbardziej :) W kontekście kuchni proponowałbym jednak Limę. To niezwykłe wyzwanie dla wyobraźni i dobre ćwiczenie przez wyciągnięciem patelni :)
OdpowiedzUsuńLima?...
OdpowiedzUsuńPatelni nie wyciągnę, bo nadal się z nią spieram. Nawet jeśli mam dodawać leśnikom skrzydeł.
Jose Lezama Lima "Raj". Esencja smaku Karaibów. Ale lojalnie uprzedzam, że to nie "Przepiórki w płatkach róży". To czyste szaleństwo intelektu i zmysłów, na niektórych stronach także kulinarnych.
OdpowiedzUsuńTrochę minęło zanim do tego doszłam. Bo trop był zgoła inny - południowy. No bo skoro Lima, to Peru. A jak Peru, to linie z Nazca ;) Jak się okazuje: błądziłam - droga prowadziła na północ, na Kubę. Rozejrzę się za tym panem.
OdpowiedzUsuń