Jadało się, słodziło, piło też. A potem nastała pustka – w butelkach też ;) Zawartość sięgnęła dna i zostawiła po sobie tylko szkło. Trochę tego było... wina, szampan, gin, rum, whisky i nalewki.
Z win zdecydowanie stawiam na różowe Sutter Home, przyznam smakowało jak... soczek i świetnie podpasowało do przegryzajki, którą były różowe makaroniki. Tak! - na taki róż zdecydowanie nie mam alergii ;))) Zaś rum z tonikiem i limonką doskonale nas znieczulił przed czarną mszą, w której ofiarę serca złożył Dżordż. A Polka serwowała nam niezłe driny z whisky w nocy, kiedy Truskawce nie dałyśmy spać, bo chichotałyśmy. Sory, Ania! ;)
Mieszane uczucia mieliśmy względem wina indyjskiego. Smakowało... dziwnie. Es pokusił się o teorię, że mogło być skwaśniałe. Ale to tylko domysły, zaś korek na pewno nie zawinił w tym... winie. A może ono po prostu tak miało smakować? Może Hindusi celują w dziwnych winach? A może partia z naszą butelką okazała się trefna? Ma ktoś ochotę zrobić drugie podejście? ;)
I jeszcze alkoholowy gwóźdź zlotu: NALEWKI! Dwie od Peggosławy – czeremchówka i pigwówka, dwie od Buru – orzechówka i porzeczkówka. Z Menażerem ustaliśmy już swoje rankingi. Ale jednogłośnie, przez wszystkich laur złotej butelki dostała porzeczkówka. Bardzo smacznie odnajdywała się o każdej porze – nawet z Dżordżem z chłodnicy o 2.30 w nocy ;) Zwłaszcza, że i cały anturaż butelkowy powalił wszystkich na kolana. Nie tylko etykiety były rasowe - nawet banderole Buru skądś wykombinowała - wszystko zgodnie z prawem, akcyza opłacona ;))
A teraz cisza i pusto. Ja też już opuściłam Szczęście. Za to kot... kot nie może spać, siedzi na oknie, wypatruje w okno (niby, że na sroki się gapi ;)), czeka i tęskni. Może kolejny zlocik? ;)
A co na to Lec? ---> "Nie bójcie się, moje myśli są takie malutkie, że będę je i po śmierci rzucał wam na płatkach śniegu spadających z nieba. A w lecie? Namyślę się! Przecież nie umieram jeszcze."
sobota, 30 stycznia 2010
Pustka w pełni
Wpis:
koty,
wpis bez przepisu,
zlot
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
no porzeczkówka wymiatała :)
OdpowiedzUsuńa pewnie Poldek zacznie protestować, bo jej wino indyjskie smakowało :)
Szaleliście jednym słowem:)
OdpowiedzUsuńSuper kotek.
Patrząc na calość... Kot jest The Best.
OdpowiedzUsuńHahahaha! Dziewczyny, tym razem to się uśmiałam! :D Tyle butelczyn w trzy dni? O matko i córko! :D Ten spirytus też był degustowany? :D Hihihihi...:D
OdpowiedzUsuńNo wiesz, Oczko co ty tu pokazujesz. Nie masz limitu!
OdpowiedzUsuńWydało się wszystko!!!
OdpowiedzUsuńPopieram Mafilkę, kot najlepszy :)
Wow! Ile butelek! :))))
OdpowiedzUsuńCiekawe czy Kota też choć troszkę napoju dostała ? ;)))
Cudne puchate łapki:)
Buźka Sis:***
O, to chyba jest klucz do tego, żeby makaroniki wychodziły takie równiuśkie jak Wasze :) Odpowiednie 'wspomaganie' ;)
OdpowiedzUsuńBasia widzę uzdolniona manualnie - i te indycze skarpety, i profesjonalne banderole, nalepki, no no :)
Pozdrowienia serdeczne ślę :)))
Uwieczniłaś wszystkie etykiety, rispekt! Pięności :)
OdpowiedzUsuńNo i wyszło szydło z worka :) Jesteśmy Pijaczki jak ta lala :D
OdpowiedzUsuńOczku wiesz co ja myślę że ONA ta KOTKA to się cieszy że nas już tam nie ma :D
Zawsze warto eksperymentować z egzotycznymi winami. I tak mozna traktować picie owego z Indii. Natomiast musze pomalkontencić jeżeli chodzi o nadreprezentację win z Nowego Świata. My, Europejczycy, musimy dac temu odpór :) Zwłaszcza, ze jak slusznie zauważyłaś wiele z nich ma cos z kompotu. Plus urok masowej produkcji. Na pohybel ! :)
OdpowiedzUsuńNalewki, czy raczej smętne po nich resztki, pachną zdecydowanie atrakcyjnie. W te mrozy kusza szczególnie.
To jednak dziwne, że nikt nie leżał pod tym stołem :)
OdpowiedzUsuńOooo, tak, jak na to patrzę to też się wraz z Fellunią dziwię, że pod stołem nie leżałyśmy :DDD Ale kalorii trochę też pochłonęłyśmy, a i śmiechów było co niemiara, więc metabolizm miał się czym zasilać :) To kiedy następny zlocik - tym razem sabat będzie trzeba urządzić, skoro takie straszne wiedźmy z nas :)
OdpowiedzUsuńPoluś, a kicia tęskni za Wami okrutnie, szczególnie za Tobą - tym bardziej, że właśnie na diecie jest i nie ma kto jej chipsami podkarmiać :D
A to ta flaszka po indyjskim była? Rany, ja Was podziwiam. I dodam, że alkohole indyjskie SĄ dziwne. No bo jak inaczej nazwać piwo, do którego dodaje się glicerol? W Indiach mogłam tylko pić piwa tzw. 'mild', przy których Corona i Miller to głębia smaku, bo po 'strongach' się źle czułam. A 'fenny', tj. rum/bimber kokosowy, to tylko dobrze zakamuflowany w drinku. G. raz zamówił na czysto - barman sam przyniósł mu sprite'a do popicia, bo powiedział, że nie da rady bez popity. Miał rację (a barman stał nad nim, b. ubawiony).
OdpowiedzUsuńImponująca kolekcja ! ;)))
OdpowiedzUsuńMenażerze--->zgadzam się!porzeczkówka była prima sort! :)
OdpowiedzUsuńOla--->nie żałowałyśmy sobie ;)
Mafi--->zdaje się, że nie jesteś jego jedyną fanką. Ta kota chyba powinna zaopatrzyć się menażera, wszak na gwiazdę wyrasta przez tę swoją nonszalancję ;))
Małgoś---> spirytus a jakże, mój Menażer przyniósł i wmawiał wszystkim, że to czeremchówka ;)))
Gospodarna--->chyba mi się właśnie skończył... do następnego zlociku ;)
Grażka--->patrzaj jaka ja fajna jestem - przyznałam się do tego bez bicia ;)
Siostra--->biorąc pod uwagę fakt, że kot był zadziwiająco żywotny i gadatliwy nawet, jestem skłonna myśleć, że Polka poczęstowała futro pod stołem czymś mocniejszym aniżeli czipsy ;)
Moni--->całkiem możliwe, całkiem możliwe. Teraz tylko pytanie, co pija codziennie Felicja, skoro jej słodycze zawsze takie apetyczne są? ;))
Truskawka--->a bo jeszcze byście zapomniały, czymże to się częstowałyśmy ;)
Pola--->ale patrzaj! pod stołem nie wylądowałyśmy, może to i dobrze, że Lipka ostatecznie nie wyposażyła się w dywan. Tak czy siak optuję następnym razem za dniem greckim, tudzież rzymskim - kiść winogron w jedną rękę, mięso w drugą, a obok kieliszek wina ;)
rieker--->przychylam się (wraz z kieliszkiem), że nalewki w zasadzie mają pierwszeństwo. Razem z wiśniówkami. Domowa alchemia brzmi znacznie lepiej aniżeli masowa produkcja.
Felicja--->bo... dywanu nie było Tak, czy siak - przepadł Ci autograf - wszak miałyśmy to załatwić "pod stołem" ;))
Lipka--->sabat? piszę się! Może być ciekawie. Czy ma ktoś przyprawę z pazura ropuchy? ;)
Ptasia--->wierzę Ci! :) A w Afryce piją piwo z bananów - Ryszard mi powiedział.
Abberka--->zastanawiam się, jakby blat się wzbogacił w pustkę, gdyby zlot się przeciągnął do tygodnia czasu :)
pozdr!