Na zmianę zagłębiam się w dwa światy. Pierwszy - przepastny, oparagrafowany, cały czas na prawo*. Bezustannie coś stanowi, czegoś zabrania, na coś daje licencję, bądź ją odbiera. A potem wsiadam do metra i obezwładnia mnie świat drugi**, który kpi z paragrafów, jest ciemny. W nim zabronione jest dozwolone, sam sobie przyznaje licencję na istnienie. Pomiędzy jednym i drugim potrzebuję oddechu. Z domu wywabia mnie słońce. Zakładam kolorowe rajtuzy, wdziewam kieckę i idę na spacer. Dzisiaj powietrze przeciął mi pierwszy motyl. Nieodwołalnie ogłaszam nastanie wiosny :) Jest ciepło, niebawem dzień zyska jeszcze jedną godzinę, tym samym też wydłuży się czas światła do fotografowania.... jedzenia – rzecz jasna :) Bajdełejem - ze zdjęciami obiadów zjedzonych kojarzą mi się Jego dwa ulubione spostrzeżenia, które zwykł wyrażać, kiedy pochylona nad obiadem ze szklanym okiem uskuteczniałam wyścigi z czasem i stygnącą potrawą:
Zdanie pierwsze: „więcej fotografujesz, niż łyżką wiosłujesz” (to o zupach)
Zdanie drugie: „A! Już wiem, po co robisz zdjęcia obiadom. Jak coś ci zaszkodzi, pójdziesz do lekarza ze zdjęciem i powiesz: panie doktorze, wczoraj zjadłam „to”” ;)
Przeglądam zatem zdjęcia obiadów ostatnich i stwierdzam, że trochę sobie słodzę ;) Mimowolnie wyszła z tego słodka seria. Lubię słodycze – cóż poradzić ;) A waga i tak leci w dół... Eh!
Słodka seria – kurczak w mleku kokosowym (przepis – wycinek z jakiejś gazety skrzętnie ukryty w cytrynowym segregatorze)
oliwa
świeży, starty imbir
cebula
marchewka
pierś kurczaka
papryczka z Espelette (dzięki! Betsi :))
chili (w płatkach)
woda
mleko kokosowe
banan
rodzynki (sparzone)
Na oliwę rzuciłam imbir i chwilkę smażyłam (przyjemny zapach :)), potem dorzuciłam pokrojoną cebulę i marchewkę. W przepisie miały się lekko zrumienić, ja je tylko trochę potrzymałam na ogniu, nim dostały pokawałkowanego (obtoczonego w oliwie i mielonej papryczce z Espelette oraz posolonego)kurczaka i chili (w przepisie była czuszka***). Później podlałam trochę wodą i dusiłam do miękkości mięsa, by potem zalać mlekiem kokosowym i uszczęśliwić pokrojonym bananem i rodzynkami. Wszystko razem się jeszcze chwilę gotowało, aż sos - dzięki bananom - zrobił się przyjemnie zawiesisty. Na koniec – doprawienie. Aha! Posypałam natką, ale kolendra bardziej by tutaj pasowała.
A co na to Lec? ---> "Miej w życiu jeden monolog, ale kładź akcent stale na inne słowo."
* ustawa, za ustawą...
** Roberto Saviano – „Gomorra - podróż po imperium kamorry”
*** lubię brzmienie słowa czuszka – brzmi trochę jak “czastuszka” – rosyjska, ludowa, wesoła przyśpiewka
piątek, 26 marca 2010
Słodka seria - z bananami
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Z bananem nigdy nie jadłem, ale pikantny kurczak, z mlekiem kokosowym, kolendrą i owocami... brzmi lepiej, niż nieźle. Postaram się zapamiętać i wypróbować. Mlasku.
OdpowiedzUsuńKurczak w mleku kokosowym to jedno z moich ulubionych dań, chociaż częściej mlekiem jest słodka śmietana. Jednak ostatnio jadłam to już nie wiem kiedy, więc trzeba by ten smak odświeżyć. A wiosna cieszy, jak bardzo, też mogę powrócić do moich ukochanych spacerów, bo jednak na mróz (i w ciemność) to wychodzić mi się nie chce. A w świecie pierwszym, zamiast paragrafów mam teraz facebooka na tapecie, hi, hi. Dziwny jest ten świat.
OdpowiedzUsuńJantoś--->"Nieźle" - to lepiej czy gorzej względem "niekiepskie"? ;)
OdpowiedzUsuńKarola--->ja teraz tylko bym się włóczyła tam i siam, ale samej mi się mniej chce...
Też lubię słowo "czuszka" - łakomCZUSZKA. ;-)
OdpowiedzUsuńSiostra, po pierwsze - motylek ! Czyli wiosna!:))
OdpowiedzUsuńPo drugie - zazdroszczę - jedzenia słodyczy mimo tego spadania wagi. No,ja nigdy tak nie miałam, a chciałabym, chciała ;)
Po trzecie Ty rajtuzy i kieckę, a ja dres, adidasy i z dzieckiem do lasu...biegać...,a po bieganiu spacer nad morze :)
Ps, A teraz to bym się martini napiła;)
Buźka:**
Krokodillo--->no patrzaj! na to nie wpadłam! Zmyślna bestia z Ciebie! :)
OdpowiedzUsuńSiostra--->ja bym chciała ważyć 50, bo mam marzenie, a mogę je zrealizować, dopiero przeskoczywszy ten próg. Tymczasem do takiego pułapu jeszcze daaaaleko, niestety.
Martini, powiadasz. Jeszcze deliberujemy z Jantośkiem, czego nam brakuje oprócz słomki i limonki ;)))
'zakładam kolorowe rajtuzy, wdziewam kieckę i idę na spacer' no za parę chwil jeszcze jedne będzie miała Pani do wdziania ;))
OdpowiedzUsuńtak sobie myślę że musisz mieć figurę podobną do mojej Siostry, 46kg przy 158cm bodajże czy ile ona tam ma ;) malutka jest po prostu, ja mam wzrost po Tacie, Sis po Mamie :)
pozdrawiam bananowo!
Violetki! :))))))
OdpowiedzUsuńHmmm, do 46 i 158 trochę mi jednak brakuje ;)
no coś TY, to niezłe z Ciebie chuchereczko Oczkowe!
OdpowiedzUsuńtak tak violetki ;)
Dobrze, że wiosna przyszła - nie muszę już kamieni nosić w kieszeniach ;))))
OdpowiedzUsuńSis, kofana to ile Ty Słonce ważysz?
OdpowiedzUsuńProszę na priva info dla Siostry ;))
Ciekawam cóż to za marzenie, że trzeba mieć 50 kg;))
Buziole Mała:**
Żeby zostać honorowym krwiodawcą, Siostra trzeba ważyć co najmniej 50 kilo... Ot i cała zagadka.
OdpowiedzUsuńA no tego nie wiedziałam. Sis, to bardzo dobre marzenie. Podziwiam, bo ja... ja się boję.. :( Mdleję przy pobieraniu krwi... :(
OdpowiedzUsuńNie dałabym rady...
Podziwiam Maleńką Siostrę:))
Ciekawska Duza Siosta ;)
M@upa poszła - możesz sobie porównać ile mi brakuje do pożądanego pułapu ;))
OdpowiedzUsuńOki, lecę czytać ;)
OdpowiedzUsuńZemi czy ten tekst to z ust Przyszywanej? :)))
OdpowiedzUsuńSobie myślę, że taki kurczak to na pewno by mi smakował :) i ten zapach imbiru na początek... ach i och!
OdpowiedzUsuńMarzenia gratuluję!
jak ja bym chciała tak jeść i nie tyć... też tak kiedyś miałam, do czasu. W końcu nadszedł kres bezkarnego podjadania i teraz rośnie wszystko... no, prawie wszystko.
OdpowiedzUsuńa taki kurczaczek to kusi, oj kusi...
Ja wczoraj też skorzystałam z pogody, nawet podwójnie - spacerowałam z Marchewką :) A ona zachowywała się prawie jak pies :)
Tak się złożyło, że wczoraj kupiłem puszkę mleka kokosowego, a nigdy nie próbowałem potrawy z jego dodatkiem. Może spróbuję właśnie Twojej propozycji - wygląda bardzo ciekawie.
OdpowiedzUsuńZapraszam Cię do udziału w moim konkursie (jeśli już zapraszałem Cię wcześniej to wybacz, że się powtarzam) - szczegóły tu: http://kuba-pichci.blogspot.com/2010/03/konkurs.html
Pozdrawiam!
Kurczak podoba mi się bardzo, lubię mięso z takimi dodatkami. A tego, ze Ci waga leci, to ja Ci bardzo zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńPolcia--->siem dopytać musiałam, bo pewna nie byłam. Ale już czaję ;) Nie Przyszywana, a Tom.
OdpowiedzUsuńAmi--->ja imbir teraz mam często na tapecie - głównie w zielonej miętowej herbacie z limonką. Taki plaster sobie pływa w kubasie :)
Rudomi--->wzięłaś Karotę na smycz? ;)
Kuba--->kokosowe jak na razie dla mnie najsmaczniej sprawuje się w pomidorówie :)
Luknę później, co tam proponujesz, dzięki.
Grażka--->mi to się podobał z tą herbatą. Zapisałam sobie :)
pozdr!
Z bananem keidyś robiłam kuraka, a systematycznie chodziłam do takiej jednej restauracyjki - pyszna sprawa! ale rodzynki bym wyrąbała :)
OdpowiedzUsuńOczkowa, a co robisz z prawem? Studia podyplomowe, nauka do aplikacji czy rozwijanie hobby? ;)))
a no wzięłam :) a dokładniej - na szelki :) żebyś Ty ją widziała jak z zadartym do góry ogonem eksplorowała okolicę!
OdpowiedzUsuńps. moja mama stwierdziła, że okoliczni mieszkańcy wezmą mnie za wariatkę..
Truskawka--->drugie i...trzecie ;) Chociaż i pierwszym bym nie pogardziła. karne jest bardzo zajmujące. Ostatnio w księgarni wypatrzyłam książkę o prawie karnym w krajach islamskich, ale posknerzyłam i wyszłam z niczym.
OdpowiedzUsuńRudomi--->hehe, to fajnie! A dopasowałaś chociaż kolor do futra? ;)
Moim zdaniem lepiej ;) E, znowu zapomniałem kliknąć żeby wysyłał kolejne komenty.
OdpowiedzUsuńty to masz dobrze z tą wagą no!
OdpowiedzUsuńja to mogę 7 poty z siebie wylewać a waga w górę pójdzie :/
a kto to jest "Jego"?
Jantoś--->czaję, czyli git!
OdpowiedzUsuńPrinci--->Ten co był, a już nie jest.
szeleczki są zielone, to chyba dopasowane? ;)
OdpowiedzUsuńRysiowi kupiłam takie rudawe/rdzawe, bo tylko takie były w rozmiarze XXL... ale on jeszcze nie był na spacerze.
A! Niby taka natka do Marchewki ;) Bardzo twarzowo ;]
OdpowiedzUsuńOczko, też widziałam motyla - wiosna jak nic, wreszcie :-))) Godzina dłużej światła - hihi, to już istne szaleństwo, ale i tak nie jest źle, już nie trzeba się spieszyć żeby do 14 zdążyć :D
OdpowiedzUsuńZ bananami mnięska jeszcze nie jadłam - a może to błąd?
:-)))
"Dwa motyle" brzmi co najmniej jak "stado" ;)))
OdpowiedzUsuńA może to był ten sam? Lata sobie to tu, to tam.. ;-)
OdpowiedzUsuńA dmuchnijcie go do mnie, bo u mnie jeszcze nie był i nie wiem, czy już się na wiosennie, czy jeszcze na zimowo ubierać.
OdpowiedzUsuńWygląda na to, że jest długodystansowcem. Spokojnie Jantoni, kiedyś przyleci.
OdpowiedzUsuńoch, z bananem
OdpowiedzUsuńjak to musiało niezwykle smakowac..
Hmm! Karotka, chyba bym tak nie gloryfikowała ;) Niezłe było, niekiepskie nawet, jak mawia Jantoś, ale jadałam znacznie lepsze frykasy ;) Łoś na ten przykład! O! to jest persona dobra na wszystko ;)
OdpowiedzUsuńWesolo tu u Ciebie... :)
OdpowiedzUsuń"Jego" teksty bardzo mnie rozbawily a potem tez Twoj komentarz :
"Dobrze, że wiosna przyszła - nie muszę już kamieni nosić w kieszeniach " hahaha super!
No bo wiesz, Magoldie...teraz jak zawieje, to przynajmniej będzie to delikatny zefirek, a nie jakiś halny ze śnieżnymi podmuchami. A i kurtka wiosenna nie ma tak pakownych kieszeni, co ta zimowa ;))
OdpowiedzUsuńhmmm nio banany i kurczak...czad..tylko te rodzynki...nie przepadam za nimi:)ale kawa z syropem bananowym jak najbardziej polecam:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
i może zrobię tego kurczaka z bananem:)
to pisałam ja Iskierkowa:)
A cześć, Iskra! Wiesz, te rodzynki to nie musowo, można się obejść. Gorzej jakbyś nie chciała dawać do tego kurczaka. To myślę... że potrawie by raczej się nie spodobało ;)))
OdpowiedzUsuńpozdr!
Aaaaa! Karne jest fajne, niestety teraz mało mam z nim do czynienia...
OdpowiedzUsuńW temacie penitencjarnym też chętnie bym się zagłębiła. Miałam świetnie wykładany przedmiot na uzupełniających. I pozostał niedosyt.
OdpowiedzUsuńDwa światy mówisz - no tak to jest już z prawem, że jest i lewo :) A ten kurczaczek to na prawo i na lewo by mi smakował, bo ja wprawdzie nie przepadam za bananami, ale na ciepło to one jakoś zyskują :)
OdpowiedzUsuńSłodź sobie Kochana, słodź i uśmiechaj się na prawo i lewo :)
Buziak :*
Na ciepło najlepsze są jednak z czekoladą! Mniam! :))
OdpowiedzUsuńI z kulką lodów mmmm o tak :) Zrobiłam się głodna :P idę na owsiankę, a potem będę się rehabilitować :) Do zobaczyska :*
OdpowiedzUsuńO tak! idziesz dobrym tropem :))
OdpowiedzUsuńGłówka już mi schnie :) 14-ta nie jest zbyt odległa :)