wtorek, 26 stycznia 2010

Haiku* o marszrucie ;)

Marszruta,**

Zmysłu smaku przyjemność.

Wjeżdżała na stół – codziennie.


Dzień Pierwszy – Comfort Food, czyli przylot Polki.
Witamy chlebem, solą i pieprzem na czerwono – białym dywanie z bukietem róż. Na górze transparent krzyczy czarnym flamastrem, że „szczęście stoi tutaj” ;)
Skład: Tiliowie, Felicja, oczko.
Kolacja: udka kurczaka glazurowane w miodzie z sosem sojowym z imbirowym dodatkiem, zajadane z chlebkiem i fasolką. Mniam! A potem deser ;)


Dzień Drugi – Indyjski, czyli na Okęciu lotnie pojawia się Basia.
Znowu: chleb z solą i pieprzem na czerwono – białym dywanie, tym razem w towarzystwie łowiczanki z kłosami.
Skład: Tiliowie, Polka Dupolka, Felicja, Menażer Peggosława Karolowa, oczko.
Kolacja: pikantne curry z wołowiny z ryżem basmati i pomidorowo – ogórkową raitą oraz tamaryndowo – bananowym chutney’em (wyprodukowanym przez Basię). A potem - też deser ;)




Dzień Trzeci – będzie jutro ;PP


Dzień Czwarty – Francuski
Boeuf Bourguignon z burgundem w towarzystwie szalotek i pieczarek podsmażonych z balsamico, karmelizowanych ziemniaków i czerwonej cebuli z czosnkiem. I znowu – na koniec deser ;)




A co na to Lec? ---> "Dużo rzeczy nie powstało z niemożności ich nazwania."

* w wersji oczka - a oczko nie trzyma się sztywno reguł, bo gotuje też na oczko ;)

** marszruta – zlotowe menu codzienne :)

47 komentarzy:

  1. Zrobiłam się bardzo, bardzo głodna:)
    Uczta palce lizać!

    OdpowiedzUsuń
  2. o rety!!!! sumienia nie masz takimi tutaj pyszotkami szczuc :) :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha, dobrze, że zrobiłam sobie tiramisu, bo by mi żołądek hocki-klocki wyczyniał :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudna relacja, tez sie zrobilam glodna, buu! Alez to byly pysznosc, wszystko! Ale ziemniaki z balsamico i cebulka karmelizowana, to bylo cos czego szybko nie zapomne :-)
    Czekam niecierpliwie na dzien 3 i pewnego pana bez serca!
    Buzka Oczku :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Co za wyżerka ! :)) I moja Mała Sis pomieściła w małym brzuszku to wszystko?

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale miło się to czyta! Zawsze uwielbiałam czytać, oglądać miejsca, w których byłam, rzeczy, ktore już jadłam, widziałam, etp. A tu, choć pewnych pyszności na żywo nie widziałam, to jednak większość relacji jest mi bliska, co mnie baaaardzo cieszy.

    Fajnie:)

    PS TY Judaszu śmiałaś się najgłośniej, zwłaszcza na skrzypiących materacach!

    ;)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Samo patrzenie na te pyszności to tortura, jednak zazdrościć to małostkowe, więc raczej pomyślę o swojej smukłej linii a Waszych nieco nadwyrężonych, ha!

    OdpowiedzUsuń
  8. Oczkownica tak się śmiała na skrzypiących materacach, ze później do południa spała :)

    jedzonko było wyśmienite - spora część wpadła do mojego brzuszka :-)
    a tamarydnowe cudo śni mi się po nocach :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Truflo---> a to jeszcze nie koniec! Najlepsze dopiero przed nami ;)))

    Gosia--->będzie nas więcej w tym szczuciu, przygotuj się zawczasu duchowo ;)

    Grażka--->i co? już nie wyczynia? Może napisz o tym limeryk? Będzie zabawnie ;)

    Basia--->ja na samo wspomnienie też zgłodniałam. A jutro wykańczamy już dokumentnie Dżordża ;)) W ravioli na obiad ;))
    Dzięki za tę czekoladkę. No gdyby nie Ty, to nie wiem, kiedy bym się zapoznała z matchą :)) Cmok, cmok!

    Siostra--->a pewnie, że pomieściła, mała siostra jest duża duchem i ...żołądkiem - zwłaszcza w porze co nieco nocnej ;)

    Truskawka--->ależ nawet nie wiesz, jak się cieszę, że Was wszystkie poznałam. I w życiu nie powiedziałabym, że sobie fajeczki pykasz.
    Materace były w deseczkę - mam ochotę na powtórkę ;)))

    Karola--->a ja bezwstydnie powiem, że nawet i z nadwyrężonymi figurami laski jesteśmy ;)PP

    Peggosławo--->ja po prostu długim snem dawałam Wam pierwszeństwo w kolejce do łazienki. Taka uprzejma jestem ;)P

    OdpowiedzUsuń
  10. Oczkownico Droga!
    to moze taki skrzypiący materac powinnam sprezentować Ci na urodziny?
    będzie tylko Twój :)

    OdpowiedzUsuń
  11. A pewnie! Koniecznie przewiązany wstążką w serducha ;)))

    OdpowiedzUsuń
  12. Oczkownico Moja!
    za ile dni masz urodziny?
    :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Fiu, fiu! Długo by liczyć - z dobrą ciążę jeszcze.

    OdpowiedzUsuń
  14. Oczku, matcha voila, tylko wcinaj ja tam szybko!
    Nie moge si enapatrzec na zdjecia, oj a ziemniaczki beda mi sie snily...
    Peggy, Ty daj znac jak juz z Oczka wycisniesz kiedy ma urodziny, bo ten materac to Ona musi miec! :D

    OdpowiedzUsuń
  15. albo imieniny, kiedy imieniny ma Oczko, moze ustanowimy po prostu Dzien Oczka? i bedzie szybko!

    OdpowiedzUsuń
  16. No kiedy mi szkoda, bo ona taka ładna ;))

    Urodziny oczko ma po bardzo romantycznym święcie listopadowym, a imieniny już miało - 8 dni temu ;P

    OdpowiedzUsuń
  17. Tak jak mowie potzrebujemy Dnia Oczka, definitywnie! To jeszcze garsc czekoladek dorzuce, poki zima i poczta ich nie roztopi :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Mów mi jeszcze ;) Bierz kalendarz w dłoń i losuj ;)))

    OdpowiedzUsuń
  19. Eee, nie - w maju zrobię konkurencję Lipce...

    OdpowiedzUsuń
  20. ale wybrzydzasz!!

    Dzień Oczkownicy musi być. Może w kwietniu?

    OdpowiedzUsuń
  21. To ja podkabluję Oczko - urodzinki 3 novembra, a imieniny miało Oczko dzień przed przyjazdem do mojego Szczęścia, znaczy 18'stego :) Ale ja za Dniem Oczka jestem i podpisuję się pod nim obiema rączkami ... ciut chorowitymi obecnie :P

    OdpowiedzUsuń
  22. to trzeba ogłosić referendum. wybierzemy termin tego wyjątkowego święta. W tym roku Oczkownica otrzyma wypaśny, skrzypiący materac :)

    :)

    póki co ustalmy, kto jest w ogóle za ogłoszeniem takie dnia. Wliczam już Tili, Basiulkę i siebie.
    :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Peggosławo--->jako mój menażer, namaszczam Cię na wybieracza daty ;))

    Lipka--->łaskawie wybaczam kabelka ;)P Wszystko inne prawda, dzień też może być. Aha! jestem łasa na słodycze, jakby co ;))P

    OdpowiedzUsuń
  24. Peggosławo--->a wiesz? nawet mi się przyda taki skrzypek - jestem mobilna, to i łóżko będzie w wersji mini i pod pachę ;))

    OdpowiedzUsuń
  25. taka rola menażera :)
    muszę dbać o moją cenną Oczkowicę :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Widzę, że poważnie podchodzisz do obowiązków! To się chwali, podlizałaś się ładnie - przedłużymy zatem ten kontrakt ;)

    OdpowiedzUsuń
  27. Ale daje chociaż chwilową radość.

    OdpowiedzUsuń
  28. To ja dodaję swoje mentalne wsparcie dla Dnia Oczka ;)
    Oczko, ta relacja kulinarna jest baaardzo apetyczna.

    OdpowiedzUsuń
  29. chwilową (i nie tylko ) radość daje wiele rzeczy

    OdpowiedzUsuń
  30. Wszystko pieknie i smakowicie. Znając jednak regionalny francuski nacjonalizm myslę, że wołowina po burgundzku mogła się obrazić za serowanie wina z Rodanu i to na dodatek, jesli mnie oczy nie mylą, Południowego :)

    OdpowiedzUsuń
  31. aga-aa, wazne zeby znalezc radosc, nie :-)

    rieker, my mamy w nosie francuski nacjonalizm, niech sie obrazi, my sie wcale nie bedziemy naburmuszac na Francuzow gdy nie wypija do bigosu kielicha 70% sliwowicy, wtedy dla nas zostana 2 kieliszki! ;-D

    Oczku, Peggy, Tili, ja za dniem, materac pod pacha to jest rzecz!

    OdpowiedzUsuń
  32. Ola--->ja tak patrzę, że my teraz prawie sąsiadki, więc wiesz - możemy też coś kiedyś wykombinować ;)

    Princi--->i właśnie o to chodzi, żeby się nawet rozdrabniać, jeśli chodzi o wyciskanie chwil radości z życia ;) Tylko one są najlepsze.

    rieker--->wiesz co? czepiasz się szczegółów ;)P a nam wołowina powiedziała, że nie ma żadnych obiekcji odnośnie tego burgunda(-u?)

    Basia--->jako Twoja fanka podpisuję się pod wszystkim - i pod śliwowicą (śliwowincją jakby to powiedział Antoni ;)) też!

    OdpowiedzUsuń
  33. Eh, Oczko, jak ja mam pracować, ssie mnie w brzuchu przez Twoje foty :)
    Uściski :*

    OdpowiedzUsuń
  34. Fela, to wpadaj do Szczęścia :) Nakarmimy :) A potem zabierzemy się za makaroniki :)

    OdpowiedzUsuń
  35. To jak wpada Fela i bedzie robic makaroniki to i ja wpadam Oczku, tylko sliwowincje zdobede w miedzyczasie :-)

    OdpowiedzUsuń
  36. Pasi! Ale z banderolą poproszę ;)))))

    OdpowiedzUsuń
  37. O rany, to dopiero szaleństwo (ale jakie pozytywne)! Ciekawam łowiczanki niezmiernie :D

    OdpowiedzUsuń
  38. Wstydzę się - wizualnie musi projekt wystarczyć i wyobraźnia ;)

    OdpowiedzUsuń
  39. Oj to ja straciłam wieleeeeeeeeeee. No ale chociaż Dżordża pojadłam.

    OdpowiedzUsuń
  40. Następnym razem wykombinuj więcej czasu, to i na więcej się załapiesz :)

    OdpowiedzUsuń
  41. Mm..
    Tamaryndowy chutney z bananami będzie mi się teraz śnił po nocach!
    Jak mogłyście;P

    OdpowiedzUsuń
  42. Olciaky, ze tak powiem skromnie, mam teraz nadzieje, ze nie tylko Tobie :-)

    Oczku, wybacz, ze sobie tu tak pozwalam, Tobie buziaka dodatkowego sle :**

    OdpowiedzUsuń
  43. Ola--->ale my to tak właśnie specjalnie, takie maupy z nas ;))

    Basiula--->se pozwalaj, se pozwalaj Pani, czatneja znowu bym zjadła, to kiedy wpadasz do stolycy? ;)*

    OdpowiedzUsuń
  44. O prosze wpadlam na 2 minuty na Gmail i jest Oczko, nie moge sie oprzec - skrobne slowko! Dobrze ze dalas znak zycia :-)
    Wpadam z chceia, ale wiesz - masz moje blogoslawienstwo - nie sprobujesz sama?
    :**

    OdpowiedzUsuń
  45. Basia, pewnie, że spróbuję, ale wiesz... w towarzystwie lepiej smakuje ;))

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...