Zmysłu smaku przyjemność.
Wjeżdżała na stół – codziennie.
Dzień Pierwszy – Comfort Food, czyli przylot Polki.
Witamy chlebem, solą i pieprzem na czerwono – białym dywanie z bukietem róż. Na górze transparent krzyczy czarnym flamastrem, że „szczęście stoi tutaj” ;)
Skład: Tiliowie, Felicja, oczko.
Kolacja: udka kurczaka glazurowane w miodzie z sosem sojowym z imbirowym dodatkiem, zajadane z chlebkiem i fasolką. Mniam! A potem deser ;)
Dzień Drugi – Indyjski, czyli na Okęciu lotnie pojawia się Basia.
Znowu: chleb z solą i pieprzem na czerwono – białym dywanie, tym razem w towarzystwie łowiczanki z kłosami.
Skład: Tiliowie, Polka Dupolka, Felicja, Menażer Peggosława Karolowa, oczko.
Kolacja: pikantne curry z wołowiny z ryżem basmati i pomidorowo – ogórkową raitą oraz tamaryndowo – bananowym chutney’em (wyprodukowanym przez Basię). A potem - też deser ;)
Dzień Trzeci – będzie jutro ;PP
Dzień Czwarty – Francuski
Boeuf Bourguignon z burgundem w towarzystwie szalotek i pieczarek podsmażonych z balsamico, karmelizowanych ziemniaków i czerwonej cebuli z czosnkiem. I znowu – na koniec deser ;)
A co na to Lec? ---> "Dużo rzeczy nie powstało z niemożności ich nazwania."
* w wersji oczka - a oczko nie trzyma się sztywno reguł, bo gotuje też na oczko ;)
** marszruta – zlotowe menu codzienne :)
Zrobiłam się bardzo, bardzo głodna:)
OdpowiedzUsuńUczta palce lizać!
o rety!!!! sumienia nie masz takimi tutaj pyszotkami szczuc :) :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Ha, dobrze, że zrobiłam sobie tiramisu, bo by mi żołądek hocki-klocki wyczyniał :)
OdpowiedzUsuńCudna relacja, tez sie zrobilam glodna, buu! Alez to byly pysznosc, wszystko! Ale ziemniaki z balsamico i cebulka karmelizowana, to bylo cos czego szybko nie zapomne :-)
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na dzien 3 i pewnego pana bez serca!
Buzka Oczku :*
Co za wyżerka ! :)) I moja Mała Sis pomieściła w małym brzuszku to wszystko?
OdpowiedzUsuńAle miło się to czyta! Zawsze uwielbiałam czytać, oglądać miejsca, w których byłam, rzeczy, ktore już jadłam, widziałam, etp. A tu, choć pewnych pyszności na żywo nie widziałam, to jednak większość relacji jest mi bliska, co mnie baaaardzo cieszy.
OdpowiedzUsuńFajnie:)
PS TY Judaszu śmiałaś się najgłośniej, zwłaszcza na skrzypiących materacach!
;)))
Samo patrzenie na te pyszności to tortura, jednak zazdrościć to małostkowe, więc raczej pomyślę o swojej smukłej linii a Waszych nieco nadwyrężonych, ha!
OdpowiedzUsuńOczkownica tak się śmiała na skrzypiących materacach, ze później do południa spała :)
OdpowiedzUsuńjedzonko było wyśmienite - spora część wpadła do mojego brzuszka :-)
a tamarydnowe cudo śni mi się po nocach :-)
Truflo---> a to jeszcze nie koniec! Najlepsze dopiero przed nami ;)))
OdpowiedzUsuńGosia--->będzie nas więcej w tym szczuciu, przygotuj się zawczasu duchowo ;)
Grażka--->i co? już nie wyczynia? Może napisz o tym limeryk? Będzie zabawnie ;)
Basia--->ja na samo wspomnienie też zgłodniałam. A jutro wykańczamy już dokumentnie Dżordża ;)) W ravioli na obiad ;))
Dzięki za tę czekoladkę. No gdyby nie Ty, to nie wiem, kiedy bym się zapoznała z matchą :)) Cmok, cmok!
Siostra--->a pewnie, że pomieściła, mała siostra jest duża duchem i ...żołądkiem - zwłaszcza w porze co nieco nocnej ;)
Truskawka--->ależ nawet nie wiesz, jak się cieszę, że Was wszystkie poznałam. I w życiu nie powiedziałabym, że sobie fajeczki pykasz.
Materace były w deseczkę - mam ochotę na powtórkę ;)))
Karola--->a ja bezwstydnie powiem, że nawet i z nadwyrężonymi figurami laski jesteśmy ;)PP
Peggosławo--->ja po prostu długim snem dawałam Wam pierwszeństwo w kolejce do łazienki. Taka uprzejma jestem ;)P
Oczkownico Droga!
OdpowiedzUsuńto moze taki skrzypiący materac powinnam sprezentować Ci na urodziny?
będzie tylko Twój :)
A pewnie! Koniecznie przewiązany wstążką w serducha ;)))
OdpowiedzUsuńOczkownico Moja!
OdpowiedzUsuńza ile dni masz urodziny?
:)
Fiu, fiu! Długo by liczyć - z dobrą ciążę jeszcze.
OdpowiedzUsuńOczku, matcha voila, tylko wcinaj ja tam szybko!
OdpowiedzUsuńNie moge si enapatrzec na zdjecia, oj a ziemniaczki beda mi sie snily...
Peggy, Ty daj znac jak juz z Oczka wycisniesz kiedy ma urodziny, bo ten materac to Ona musi miec! :D
albo imieniny, kiedy imieniny ma Oczko, moze ustanowimy po prostu Dzien Oczka? i bedzie szybko!
OdpowiedzUsuńNo kiedy mi szkoda, bo ona taka ładna ;))
OdpowiedzUsuńUrodziny oczko ma po bardzo romantycznym święcie listopadowym, a imieniny już miało - 8 dni temu ;P
Tak jak mowie potzrebujemy Dnia Oczka, definitywnie! To jeszcze garsc czekoladek dorzuce, poki zima i poczta ich nie roztopi :D
OdpowiedzUsuńMów mi jeszcze ;) Bierz kalendarz w dłoń i losuj ;)))
OdpowiedzUsuńnoooo to może w maju?
OdpowiedzUsuńEee, nie - w maju zrobię konkurencję Lipce...
OdpowiedzUsuńale wybrzydzasz!!
OdpowiedzUsuńDzień Oczkownicy musi być. Może w kwietniu?
To ja podkabluję Oczko - urodzinki 3 novembra, a imieniny miało Oczko dzień przed przyjazdem do mojego Szczęścia, znaczy 18'stego :) Ale ja za Dniem Oczka jestem i podpisuję się pod nim obiema rączkami ... ciut chorowitymi obecnie :P
OdpowiedzUsuńto trzeba ogłosić referendum. wybierzemy termin tego wyjątkowego święta. W tym roku Oczkownica otrzyma wypaśny, skrzypiący materac :)
OdpowiedzUsuń:)
póki co ustalmy, kto jest w ogóle za ogłoszeniem takie dnia. Wliczam już Tili, Basiulkę i siebie.
:)
Peggosławo--->jako mój menażer, namaszczam Cię na wybieracza daty ;))
OdpowiedzUsuńLipka--->łaskawie wybaczam kabelka ;)P Wszystko inne prawda, dzień też może być. Aha! jestem łasa na słodycze, jakby co ;))P
Peggosławo--->a wiesz? nawet mi się przyda taki skrzypek - jestem mobilna, to i łóżko będzie w wersji mini i pod pachę ;))
OdpowiedzUsuńtaka rola menażera :)
OdpowiedzUsuńmuszę dbać o moją cenną Oczkowicę :)
Widzę, że poważnie podchodzisz do obowiązków! To się chwali, podlizałaś się ładnie - przedłużymy zatem ten kontrakt ;)
OdpowiedzUsuńszczęście bywa złudne
OdpowiedzUsuńAle daje chociaż chwilową radość.
OdpowiedzUsuńTo ja dodaję swoje mentalne wsparcie dla Dnia Oczka ;)
OdpowiedzUsuńOczko, ta relacja kulinarna jest baaardzo apetyczna.
chwilową (i nie tylko ) radość daje wiele rzeczy
OdpowiedzUsuńWszystko pieknie i smakowicie. Znając jednak regionalny francuski nacjonalizm myslę, że wołowina po burgundzku mogła się obrazić za serowanie wina z Rodanu i to na dodatek, jesli mnie oczy nie mylą, Południowego :)
OdpowiedzUsuńaga-aa, wazne zeby znalezc radosc, nie :-)
OdpowiedzUsuńrieker, my mamy w nosie francuski nacjonalizm, niech sie obrazi, my sie wcale nie bedziemy naburmuszac na Francuzow gdy nie wypija do bigosu kielicha 70% sliwowicy, wtedy dla nas zostana 2 kieliszki! ;-D
Oczku, Peggy, Tili, ja za dniem, materac pod pacha to jest rzecz!
Ola--->ja tak patrzę, że my teraz prawie sąsiadki, więc wiesz - możemy też coś kiedyś wykombinować ;)
OdpowiedzUsuńPrinci--->i właśnie o to chodzi, żeby się nawet rozdrabniać, jeśli chodzi o wyciskanie chwil radości z życia ;) Tylko one są najlepsze.
rieker--->wiesz co? czepiasz się szczegółów ;)P a nam wołowina powiedziała, że nie ma żadnych obiekcji odnośnie tego burgunda(-u?)
Basia--->jako Twoja fanka podpisuję się pod wszystkim - i pod śliwowicą (śliwowincją jakby to powiedział Antoni ;)) też!
Eh, Oczko, jak ja mam pracować, ssie mnie w brzuchu przez Twoje foty :)
OdpowiedzUsuńUściski :*
Fela, to wpadaj do Szczęścia :) Nakarmimy :) A potem zabierzemy się za makaroniki :)
OdpowiedzUsuńTo jak wpada Fela i bedzie robic makaroniki to i ja wpadam Oczku, tylko sliwowincje zdobede w miedzyczasie :-)
OdpowiedzUsuńPasi! Ale z banderolą poproszę ;)))))
OdpowiedzUsuńO rany, to dopiero szaleństwo (ale jakie pozytywne)! Ciekawam łowiczanki niezmiernie :D
OdpowiedzUsuńWstydzę się - wizualnie musi projekt wystarczyć i wyobraźnia ;)
OdpowiedzUsuńOj to ja straciłam wieleeeeeeeeeee. No ale chociaż Dżordża pojadłam.
OdpowiedzUsuńNastępnym razem wykombinuj więcej czasu, to i na więcej się załapiesz :)
OdpowiedzUsuńMm..
OdpowiedzUsuńTamaryndowy chutney z bananami będzie mi się teraz śnił po nocach!
Jak mogłyście;P
Olciaky, ze tak powiem skromnie, mam teraz nadzieje, ze nie tylko Tobie :-)
OdpowiedzUsuńOczku, wybacz, ze sobie tu tak pozwalam, Tobie buziaka dodatkowego sle :**
Ola--->ale my to tak właśnie specjalnie, takie maupy z nas ;))
OdpowiedzUsuńBasiula--->se pozwalaj, se pozwalaj Pani, czatneja znowu bym zjadła, to kiedy wpadasz do stolycy? ;)*
O prosze wpadlam na 2 minuty na Gmail i jest Oczko, nie moge sie oprzec - skrobne slowko! Dobrze ze dalas znak zycia :-)
OdpowiedzUsuńWpadam z chceia, ale wiesz - masz moje blogoslawienstwo - nie sprobujesz sama?
:**
Basia, pewnie, że spróbuję, ale wiesz... w towarzystwie lepiej smakuje ;))
OdpowiedzUsuń