wtorek, 12 stycznia 2010

"Skocz do piekarni..." ;) czyli WP # 57 - Brioche z jogurtem i wodą pomarańczową

"- Jeszcze wody?
Sempere syn pośpiesznie napełnił szklankę. (...)
- Coś słodkiego pewnie dobrze mu zrobi. Może zemdlał z głodu? – zauważył syn.
- Skocz do piekarni na rogu i przynieś jakieś ciastka – zgodził się księgarz. (...)
Kilka minut później młody Sempere był już z powrotem, niosąc pod pachą papierową torbę wypełnioną delikatesami z pobliskiej cukierni. Podał mi ją, wybrałem brioszkę, która w innej sytuacji wydałaby mi się bardziej apetyczna niż tyłeczek tancerki rewiowej.
- Proszę ugryźć – zaordynował Sempere.
Zjadłem brioszkę drobnymi kęsami i powoli zacząłem wracać do siebie.
- Wygląda już trochę lepiej – zauważył syn księgarza.
- Nie ma jak świeża bułeczka..."
*

Słabo sięgam już pamięcią, kiedy ostatni raz piekłam w weekendowej u Margotka. Chyba wtedy, kiedy sama byłam gospodynią, czyli w czasach Historii Kuchennych. Czyli lata świetlne emocji i zdarzeń temu ;)


Pomyślałam sobie jednak, że warto byłoby rozpocząć nowy rok piekarniczo, wszak dokładnie rok temu zaczynałam się zaprzyjaźniać z drożdżami, no i dostałam wówczas na początek drogi od Lipki (nieżyjącego już, ale nie z mojej winy) Bliźniaka, czyli zakwas – klon Matuszki ;)
Tym samym skoro rzeczonego nie mam, dałam się ponieść wyobrażeniu aromatów związanych z brioszką. Wody z kwiatu pomarańczy naturalnie nie miałam, więc wykorzystałam namiastkę w postaci aromatu pomarańczowego. Wlałam całą butelczynę i w kuchni Najlepszej natychmiast rozniósł się przyjemny aromat :)
Samo ciacho było bardzo grzeczne, ładnie wyrastało i szybko się upiekło pachnąc obietnicą przyjemnego smaku. Zrobiłam sobie kwiatka w tortownicy – wyszło 10 bułeczek, ale nie wszystkie dotrwały do rana. Ale nic to! Za to rano... Wspominałam u Truskaweczki w komentarzu, że ja zwykłam pomijać śniadania i gładko przechodzę do obiadu – ale nie nie! Nie tym razem! Dałam się skusić na brioszkową bułę z żurawinkowym mincemat’em od mikołajki - Ewelosy i kawą z bulgota (czyli kawiarki) dopieszczonej mlekiem. Mniam! :)
Jako, że Gospodynią była Lipka - wzięłam z niej przykład i do Piekarni dotarłam spóźniona ;)P (sorka Lipka, taki żarcik ;)** )Ale Alutka powiedziała, że pozwala mi na spóźnialstwo, i mało tego – z przyjemnością mnie dopisze. Zatem? – jak tam Moja Pani? ;)


Brioche z jogurtem i wodą pomarańczową (za Lipką) - oczko na zielono ;)

Składniki:

80 ml mleka
1 jajko, lekko roztrzepane
50 g jogurtu
2 łyżki wody z kwiatów pomarańczy (lub aromat pomarańczowy)
1 łyżeczka soku z cytryny (zwykle pomijam, ale czasem dodaję skórkę pomarańczową) – oczko dało sok
20 g cukru (zwykle daję brązowy) + cukier waniliowy (ja daję kilka łyżek domowego, lub dodaję więcej cukru i dolewam chlust ekstraktu) – oczko dało cukier biały i torebkę wanilinowego
1/2 łyżeczki soli
20 g masła, roztopionego (dałam margarynę, bo z przerażeniem odkryłam, że w chłodnicy czai się tylko margaryna Katarzyna, a na wyjście do sklepu byłam za leniwa, wiecie zaspy w śniegu, kozaki trzeba wdziewać, kurtkę zakładać... itepe)
350 g mąki pszennej typ 450
1 łyżeczka drożdży instant

Przygotowanie: Wszystkie składniki umieścić w maszynie w podanej kolejności (należy upewnić się jaką kolejność dodawania składników wymaga Wasza maszyna, u mnie najpierw dodaje się płyny, tłuszcz, cukier i sól, a potem mąkę i na koniec drożdże). Nastawić program podstawowy lub szybki. Brioche studzić na kratce.
Ciasto można też przygotować ręcznie lub w mikserze. Wyrobić, odstawić na ok. 1 godzinę do wyrośnięcia, potem uformować bochenek o dowolnym kształcie i piec w małej keksówce lub na blasze/kamieniu ok. 20-25 minut w 180-200 stopniach. Należy uważać na czas pieczenia. Nie piekłam jej jeszcze bez maszyny, więc nie jestem pewna długości pieczenia.

Jako, że przepis pierwotnie był skierowany głównie do maszynistek, zasięgnęłam ratunkowego języka u Lipki. Po konsultacji najpierw do miski poszły suche, potem mokre – wszystko ręcznie zostało wymieszane na zjednoczenie, a na końcu wlało się roztopione masło, czyli margaryna ;) Znowu wymieszanie aż uzyskało pożądaną elastyczność, potem do michy obsypanej lekko mąką i na kaloryferze rosło sobie ponad 1,5 godziny. Potem złożyłam dwa razy, uformowałam 10 buł i wsadziłam do tortownicy i znowu na kaloryfer, ale tylko na pół godziny, bo rosło jak szalone. W piekle spędziło 25 minut w 180 stopniach, piekarnik wyłączyłam, poszłam na serial i po 15 minutach wyciągnęłam bułę ze stygnącego już piekła. A potem zrobił się wieczór, po wieczorze noc, a po nocy ranek ze śniadaniem :)


A co na to Lec? ---> "Życie zmusza człowieka do wielu czynności dobrowolnych."


* Carlos Ruiz Zafon – "Gra Anioła"



26 komentarzy:

  1. Po prostu mnie rozłożyłaś.
    Jakże akuratny cytat znalazłaś do tego przepisu:D

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. nawet nie wiesz jak się cieszę kochane Oczko ****,że upiekłyśmy razem tą brioszke ****
    a to ostatnie zdjęcie to bym zjadła , może nie samo zdjęcie ale to co tam jest
    Oczko kochane a nie czas przypadkiem na ,,bełkotach..." też z raz PW po gospodarzyć co?, Kochana zgódź się , plisss

    OdpowiedzUsuń
  3. O, przydała się jednak "Gra Anioła"...
    Piękna i puszysta, zupełnie jak moja... Ja zjadłam bez niczego, taka pyszna była :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniałe! A te kolejne Zafony warte są zachodu?

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniała brioche Siostra! Mniam, z dżemiksem, tak jak mówiłaś! Sliczna i pyszna :)) A cytat akurat w sam raz!:))
    Bosko:))
    Pozdrawiam Cię cieplutko Mała:***

    OdpowiedzUsuń
  6. Trufelko--->sam się pod oczko napatoczył ;)))

    Alutko--->jeszcze nie czas, bo szykują się zmiany i nie wiem, jaka kuchnia i jaki piekarnik mi niebawem przypadnie w udziale ;))
    Ale jakby co, piszę się - a jakże! :))

    Grażka--->przyznaję, trochę się przydała ;))

    Gospodarna--->kolejne, czyli "Marina" na ten przykład? Nie wiem, ale Czyprak Antoni coś podobno już kartkował, więc może wie więcej. Na pewno "Cień wiatru" mogę polecić, "Gra Anioła" to już tylko powielenie schematu, niestety.

    Siostro--->piekłyśmy (no... prawie ;))razem :D

    OdpowiedzUsuń
  7. pięknościowy puchacz Oczku wyrósł na kaloryferze :)
    a jaki serial oglądałaś? :P

    OdpowiedzUsuń
  8. Uuu... wspanialosci tu u Ciebie! Pieknie zaczelas ten piekarniczy rok :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Oczko,
    to mi ta brioszka tak ładna jak Tobie nie wyszła!:)
    Pięknie zaczęłaś, jak już Bea napisała:)
    No i ten cytat :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwilbiam zafona! :) A brioszki chyba jeszcze bardziej. Są takie leciutkie, śniadaniowe, przekąskowe.

    OdpowiedzUsuń
  11. O, to ja już wreszcie wiem czemu o "grafomańskiej okrasie" pod tytułem bloga piszesz - jak pan Zafon się pojawił to już rozumiem (no nie lubię gościa, no - nie bić proszę :D ) ;)
    A taką brioszę - zjadłabym :) nawet bez dżemu :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Oczko, ja się za to spóźnialstwo nie obrażam, wręcz przeciwnie uśmiałam się :DDD
    A brioszka mniamuśna Ci wyszła. Też bym ją z takim mincematem zjadła :)
    Ściskam Cię Mała cieplutko i już się doczekać przyszłego tygodnia nie mogę :*

    OdpowiedzUsuń
  13. O i tu brioszka, zza każdego rogu brioszka :)))
    pysznie się prezentuje, oprawa, w tym literacka też mi się bardzo podoba.

    OdpowiedzUsuń
  14. Viri--->wstydzę się przyznać ;))))

    Betsi--->skoro stary rok był jaki był, to nowy trzeba słodzić, dużo słodzić! :)

    Goś---> :))) kłaniam się w pas - nisko :)

    Kuchareczka--->to ja wolę brioszkę niż Carlosa ;))

    Moni---> nie mam bacika, gdzieś mi się zapodział - upiekło Ci się, jak mi brioszka ;)

    Lipka---> ja też, ja też! Zwłaszcza, że doszło coś nowego do świętowania :))))

    Lu--->cześć Lu! My się chyba nie znamy - bełkoty niniejszym witają :)) Ta Twoja brioszka też przystojna :))


    pozdr!

    OdpowiedzUsuń
  15. czy te instant mozna zastąpić zwykłymi ? i ile ich ? 3 dkg wystarczy? i czy jogurt to smakowy czy naturalny ? a i tortownica ma się rozumieć ta większa czyli 26 cm ?
    oj no wiem czepiam się drobiazgów :D:D:D
    jutro piekę jak nic !!!

    OdpowiedzUsuń
  16. Zmora, po konsultacji z mądrzejszą głową - drożdży wystarczy 10 g
    Jogurt naturalny, a tortownica była mała - 22 cm

    Piecz, piecz! :)))

    OdpowiedzUsuń
  17. Właśnie wróciłam do domku i po skonsultowaniu się z tabelką już wiem, że 1 łyżeczka drożdży instant to ok. 8,5 g drożdży świeżych :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Iskra art-latte.pl
    hm hm hm może takie pyszności do kawy naucze się robić:) pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Hejho! Iskro! :) Bełkoty witają! To Ty testuj słodkie, a ja będę testować resztę kaw, co to u Ciebie mi wpadły w oczko ;)))

    pozdr!

    OdpowiedzUsuń
  20. a u mnie juz pachnie pomarańczowo waniliowo zrobiłam z dwóch porcji - jedną to bym tylko rozwścieczyła moje pasibrzuchy :D:D:D:D

    OdpowiedzUsuń
  21. a to byłam ja zmorka :D:D:D

    OdpowiedzUsuń
  22. Zmora--->byłam, widziałam! Fakt - z pierwotnej porcji to tylko Kubala by się najadł ;)

    Viri--->aleś uparta - Kolorowe szczęście, o! ;)P

    OdpowiedzUsuń
  23. No proszę lata świetlne minęły i znowu jesteś w piekarni:) Bardzo się cieszę:) Brioszka wygląda pysznie:)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...