Będąc nastolatką, kiedy interesowałam się czymś bardziej – zakładałam poświęcony danemu tematowi zeszyt. Było ich kilka. Wśród nich – zeszyt o herbacie. Bardzo fascynowała mnie ta cała ceremonia herbaty z miotełką, czarkami, skupieniem – będących elementem filozofii Chanoi (lub nazywanej też Chanoyu), legenda o obciętych rzęsach Bodhidarmy, a później opowieści o herbatce u Anny Marii Russel - księżnej Bedford, dzięki której podobno narodził się w Anglii zwyczaj five o'clock z mini kanapeczkami, ciastkami i herbatą z mlekiem. Ciekawe było odkrywanie, jak poszczególne procesy z jednego liścia kamei potrafią wyprodukować herbatę białą, zieloną lub czarną.
Przez dobrych kilka lat miałam zarezerwowaną jedną całą szufladę na kilkanaście różnych rodzajów herbat. Kiedy jednak stwierdziłam, po zakupach we wchodzących dopiero na rynek herbaciarni usytuowanych w galeriach handlowych, że nad herbaty torebkowe stawiam jednak wyżej całe liście, szuflada ustąpiła miejsca półce ze słoiczkami i puszkami.
Później herbatę wyparła kawa, w której zasmakowałam jednak dość późno. Zawsze jednak miałam, aż do dnia obecnego na stanie co najmniej 3 różne słoiczki z herbatami – najczęściej zielonymi.
Dlatego też z przyjemnością przyjęłam zaproszenie na otwarcie t-baru Dilmah w Warszawie. To taka trochę podróż sentymentalna w przeszłość – wszak o narodzinach marki Dilmah, o Panu Merillu Fernando, o genezie nazwy handlowej tej herbaty czytałam dobrych kilkanaście lat temu. A teraz mogłam spotkać się na żywo, uścisnąć dłoń, posłuchać. Jak dla mnie – świetna sprawa! :)
Wracając jednak do spotkania – okazją było, jak już wspomniałam wyżej – otwarcie t-baru oferującego herbaty Dilmah. Na miejscu przebierać można w karcie pośród wielu herbat (również aromatyzowanych)– zielonych, czarnych i białych oraz przekąsić coś dobrego (o jedzenie zadbał Kurt Scheller). Na miejscu podawana jest herbata liściasta, natomiast na wynos – herbata torebkowa (kwestia wygody).
Na spotkaniu dostępne były do degustacji trzy koktajle alkoholowe na bazie herbaty, które wygrały dzień wcześniej w konkursie somelierskim organizowanym na miejscu, w ramach Dni Herbaty.
Jak się okazuje herbata niejedno ma imię – można się o tym przekonać nie tylko w domowym zaciszu :)
A w następnym wpisie będzie o drugiej wizycie w t-barze kilka dni później – bardzo aromatycznej, cejlońskiej i kulinarnej :) (z przepisem :))
***
T-bar Dilmah, Warszawa ul. Szpitalna 5 (Śródmieście)
Idea t-baru została wprowadzona na rynek po raz pierwszy w Kolombo wraz z otwarciem w czerwcu 2003 r. pierwszego na świecie t-baru. Dziś T-bary Dilmah działają w Mediolanie, Weronie, Rzymie, Wilnie, Moskwie, Kolombo, Abu Dabi, Warszawie, a wkrótce również i w Pradze. Produkty serii t są do nabycia w wyspecjalizowanych sklepach z herbatą, delikatesach, wybranych hotelach i restauracjach na terenie całego kraju. Pełna gama produktów z serii t – zarówno w postaci wyśmienitych napojów, jak również stylowych herbacianych puszek - jest dostępna w Warszawie w butiku firmowym Specjały przy ul. Kopernika 8/18 oraz w Hotelu Marriott. (informacja ze strony Dilmah)
O, zaskoczyłaś mnie wstępem. I zafascynowałaś, że miałaś taką pasję. :-) Koktail z herbaty wędzonej dla mnie też był super pyszny, zaskakujący i od tego pierwszego razu bardzo go lubię. :-)Pozdrawiam :-))
OdpowiedzUsuńNawet wyjazd do Japonii mi się marzył, więc sporo książek swego czasu o niej wyczytałam :)
OdpowiedzUsuńCiekawa relacja.
OdpowiedzUsuńFajnie, że powstał taki bar. W moim przypadku nie ma szans, aby kawa wyparła herbatę.
Pozdrawiam!
Lubię Japonię, czytam o niej od dziecka, marzę, lubię jezyk, lubię Murakamiego i dobre animy, filmy z Japonią w tle albo z Japonią na pierwszym miejscu, zdjęcia stamtąd, urodę Japonek, ich modę ulicy itd.
OdpowiedzUsuńOczku, tymi zeszytami to mnie zastrzeliłaś, to 100 razy lepsze niż dziennik pogody! Ciekawa jestem strasznie jakie jeszcze tematy znalazły się w zeszytach :)))
OdpowiedzUsuńT-Bar - bardzo podoba mi się ta ściana z kolorowymi puszkami, bardzo!
Mówisz że wędzona Ci posmakowała? To chyba nie moja bajka, ale piłam tylko na ciepło..
Buziak serdeczny Oczku :)))
Haniu--->w takim razie masz nowe miejsce do odwiedzenia :)
OdpowiedzUsuńZuza--->mam taki ulubiony cytat Murakamiego: "„Świat jest jak wielki płaszcz i potrzebuje kieszeni o różnych kształtach” ("Wszystkie dzieci boże tańczą"). Właśnie mi przypomniałaś, że skończyłam lekturę na tej jednej książce, muszę to nadrobić.
Żabko--->po herbacie poszedł zeszyt orientalny - Japonia i okolice ;)
Ten o herbacie powinnam jeszcze mieć - jak pojadę do rodzicielki to pogrzebię w szafce :)
pozdrawiam!
Fajny pomysł miałaś z tymi zeszytami w dzieciństwie. Kurcze, ja chyba sobie teraz takowe sprawię w wieku lat trzydziestu dwóch (bez komentarza). Szkoda, że u mnie nie ma takiego tea-baru. Fajne zdjęcia załączyłaś:-)
OdpowiedzUsuńJa też najbardziej zapamiętałam t-moktajl z wędzoną herbatą. Bardzo ciekawy i zaskakujący smak!
OdpowiedzUsuńGosiu--->nigdy nie jest za późno ;)
OdpowiedzUsuńOlu--->jeszcze się na niego skuszę przy najbliższej okazji :)
pozdrawiam!
Bardzo fajne miejsce :) Myślę że na pewno zawitam w t-barze zwłaszcza że herbaty Dilmah wręcz ubóstwiam :)
OdpowiedzUsuńMój ulubiony (z "Kroniki ptaka nakręcacza") - "... myślę, że życie jest o wiele bardziej ograniczone, niż wydaje się to ludziom będącym w jego wirze.”
OdpowiedzUsuńAnonimie/Anonimko--->jeżeli tak, to doskonałe miejsce dla Ciebie do odwiedzenia. Pokuś się na herbatę wędzoną :)
OdpowiedzUsuńZuza--->no dobrze przekonałaś mnie, nadrobię braki ;))
pozdrawiam!