Zauważam, że znowu uaktywnia się mój zupoholizm. Od kiedy mieszkam w Gawrze, zamrażalnik ma stały dopływ świeżo warzonego bulionu do zamrożenia. W odróżnieniu jednak od czasów zamrażalnika w Zacisznej pod Kosą – tym razem składuję w nim nie tylko buliony warzywne, ale również mięsne. Na ten przykład tradycyjną zupę toskańską, czyli chlebowo – czosnkowe Pancotto sponsorował bulion drobiowo – wołowy.
Sama zupa jest bajecznie prosta i warzy się ekspresowo. Na dodatek syci, choć wcale nie wymaga wielu ingrediencji. A przy okazji - dzięki zębom czosnkowym - jest dobra na jesienną porę, kiedy potrzeba zwiększyć odporność.
Pancotto – toskańska zupa chlebowo – czosnkowa (źródło: Kuchnia włoska, wyd. Bellona, s. 266)
bulion drobiowo - wołowy
oliwa
pokrojony, starty lub przeprasowany czosnek
kilka kromek wczorajszego razowego chleba
sól, pieprz
starty parmezan
Na oliwie przez 2 minuty podsmażałam pokrojone zęby czosnkowe, następnie zalałam bulionem, dodałam pokrojony na kawałki chleb i gotowałam przez 15 min. Następnie doprawiłam, wyłączyłam gaz, wrzuciłam starty parmezan, przykryłam rondel pokrywką i odstawiłam na 10 min. Gotowe! :)
ps. Aby zupa była jeszcze bardziej aromatyczna, polecam wrzucić podczas gotowania gałązkę rozmarynu.
Dodaję do akcji: i
wtorek, 1 listopada 2011
Viva Italia! - Primi Piatti. Pancotto
Wpis:
akcja kulinarna,
ser,
słony,
zupa :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Oko, a co Ty z tymi Włochami...wyprowadzasz się czy co?
OdpowiedzUsuńpowiem Ci, ze ja zupy lubię. Za to, że są takie kameloniaste.
:)
Chciałabym! Ciepło, słońce, dobre jedzenie. Na razie to sobie tylko mogę pomarzyć - o wycieczce do Toskanii. Tymczasem w domu mamy włoski tydzień ;)
OdpowiedzUsuńKameleoniaste? Dobre porównanie! :))
Oczko,pyszna zupka,wiesz...
OdpowiedzUsuńJa jestem ,zupowa' i chętnie bym Ci potowarzyszyła przy miseczce takiej pancotto.
Wiem! Bo jadłam! ;)
OdpowiedzUsuńSis, jestem zachwycona Twymi włoskimi propozycjami. Oblizuję się:).
OdpowiedzUsuńA wiesz,że Italię to ja bardzo, oj bardzo:)
Podoba mi się taka zupa.
Buziol:*
Nie ma to jak sycąca zupa:) Zwłaszcza tak pyszna jak ta (bo na pewno taka jest!):)
OdpowiedzUsuńSiostra--->wiem, bo to rodzinne ;))))
OdpowiedzUsuńTyna--->oj tak! Tak naprawdę zupy lubię za to, że cała rzecz dzieje się z reguły w jednym garnku ;)
pozdrawiam!
Aa nieprawda ;-) Spotkałyśmy się, pamiętam że przyglądałam się Twojej plakietce :D
OdpowiedzUsuńTeż robię się zupna. Ba, wszyscy się robimy, gdy nadchodzi jesień słota. Nic tak nie wita, nie rogrzewa, nie koi. No, prawie nic. ;-) Ładna para zdjęć. Urocze rondello.
OdpowiedzUsuńArven--->no to wyszłam na ignorantkę! Wybacz, naprawdę nie kojarzę. Rozmawiałyśmy? ;)
OdpowiedzUsuńZuza--->tak, to dobra pora na takie rozgrzewacze :) Rondello kupione za taniochę :) w supermarkecie ;)
pozdrawiam!
Arven! Ha już wiem! Wpatrzyłam się w miniaturkę i już wiem! Byłyśmy razem przy stoliku w namiocie Hyde Parku, kiedy Klaudyna miała prezentację! Zgadza się? :)
OdpowiedzUsuńTak! Zgadza się :D
OdpowiedzUsuń:))
OdpowiedzUsuńJes, jes, jes! Fajna. Podoba mi się, jako i ten rondelek :)
OdpowiedzUsuńBardzo aromatyczna :) A rondelek skromne 14 zł kosztował. Chcę jeszcze kupić w nieco większym rozmiarze, bo ostatnio widziałam ;)
OdpowiedzUsuń