Z domu pamiętam trzy rodzaje ciastek: ciastka wyciskane przez specjalną foremkę, którą nakładało się na maszynkę do mięsa, amoniaczki i duże, okrągłe ciastka (na wielkość otwartej dłoni) posypane cukrem – te ostatnie jadałam zawsze u babci.
Postanowiłam przypomnieć sobie smak dzieciństwa. Ponieważ nakładki na maszynkę nie mam, a ciastka babci są tajemnicą (babcia nie żyje od 14 lat) – pozostały mi amoniaczki.
To ciekawe ciastka, jego struktura po wyrobieniu jest cudownie elastyczna, ciasto świetnie się wałkuje, bezproblemowo wycina i szybko piecze. Zaś dodatek wodorowęglanu amonu (który spulchnia ciasto), powoduje w środku porowatą przestrzeń. Ciastka nieco rosną w górę, a po upieczeniu są przyjemnie chrupiące.
Piekąc je korzystałam ze sprawdzone przepisu ze starego zeszytu mamy. Według niego amoniak dodaje się razem z mąką. Natomiast w przepisie na opakowaniu wodowęglanu amonu – środek można rozpuścić najpierw w mleku.
Drugie ciastka wzięłam od Ani – Truskawki, która też wykorzystała stary, sprawdzony przepis. Chrupkie (choć nie do końca kruche), słodkie (zalecam ograniczyć ilość cukru) – miały leżeć szczelnie zamknięte w słoiku z przeznaczeniem do herbaty na jesienne wieczory – hmmm, cóż nie ma już po nich śladu ;)
Tak czy siak - wygląda na to, że dzisiaj częstuję Was staroświeckimi ciastkami ;)
Edit: a o ciastkach z maszynki możecie poczytać u Kumy Moniki

Amoniaczki (przepis z zeszytu mamy)
250 g mąki
1/4 szklanki cukru
2 łyżki masła
1 jajko
1/4 szklanki mleka
1 płaska łyżeczka wodorowęglanu amonu - "amoniaku"
szczypta soli
Do stopionego masła dodałam cukier i jajko, wlewając mleko ucierałam ciasto mikserem na gładką masę. Następnie dodałam mąkę i amoniak. Zagniotłam ciasto (w przepisie była wstawka: „jak na pierogi”), rozwałkowałam, wycinałam ciastka i piekłam w 180 stopniach do lekkiego zezłocenia na brzegach(uwaga: przy układaniu na blaszce surowych ciastek – rosną trochę wszerz i w górę).

Kruche cukrowe ciastka do herbaty cioci Loli (cytuję w całości za Anią Truskawką); moje uwagi tłustym drukiem
170 g masła
110 g cukru (dałam 80 g, ale jak będę je piekła następnym razem dam połowę max. 60 g – wolimy mniej słodko)
220 g mąki
1 jajko
+ 3 łyżki cukru
Schłodzone masło, mąkę i cukier mieszam siekam tak, jak na kruche ciasto, czyli szybko i zwinnie (ciasto powinno uzyskać strukturę okruszków przypominających bułkę tartą). Następnie dodaję jajko, mieszam z resztą składników. Ciasto zbijam w kulę, a następnie formuję na kształt wałka. Wkładam do woreczka foliowego i chowam do zamrażarki na ok. 15 minut.
Po wyciągnięciu obtaczam ciasto w 3 łyżkach cukru (co nie jest konieczne – podzieliłam ciasto na 4 mniejsze wałki, w cukrze obtoczyłam tylko jeden, następnym razem zrezygnuję i z tego jednego) i kroję w plastry grubości do 1 cm. Rozkładam je na blasze w pewnych odstępach, ponieważ ciastka się lekko rozchodzą. Piekę w 190 st. C. przez 10-15 minut (aż się zezłocą). Po ostygnięciu ciasteczka twardnieją i stają się chrupiące.
Postanowiłam przypomnieć sobie smak dzieciństwa. Ponieważ nakładki na maszynkę nie mam, a ciastka babci są tajemnicą (babcia nie żyje od 14 lat) – pozostały mi amoniaczki.
To ciekawe ciastka, jego struktura po wyrobieniu jest cudownie elastyczna, ciasto świetnie się wałkuje, bezproblemowo wycina i szybko piecze. Zaś dodatek wodorowęglanu amonu (który spulchnia ciasto), powoduje w środku porowatą przestrzeń. Ciastka nieco rosną w górę, a po upieczeniu są przyjemnie chrupiące.
Piekąc je korzystałam ze sprawdzone przepisu ze starego zeszytu mamy. Według niego amoniak dodaje się razem z mąką. Natomiast w przepisie na opakowaniu wodowęglanu amonu – środek można rozpuścić najpierw w mleku.
Drugie ciastka wzięłam od Ani – Truskawki, która też wykorzystała stary, sprawdzony przepis. Chrupkie (choć nie do końca kruche), słodkie (zalecam ograniczyć ilość cukru) – miały leżeć szczelnie zamknięte w słoiku z przeznaczeniem do herbaty na jesienne wieczory – hmmm, cóż nie ma już po nich śladu ;)
Tak czy siak - wygląda na to, że dzisiaj częstuję Was staroświeckimi ciastkami ;)
Edit: a o ciastkach z maszynki możecie poczytać u Kumy Moniki
Amoniaczki (przepis z zeszytu mamy)
250 g mąki
1/4 szklanki cukru
2 łyżki masła
1 jajko
1/4 szklanki mleka
1 płaska łyżeczka wodorowęglanu amonu - "amoniaku"
szczypta soli
Do stopionego masła dodałam cukier i jajko, wlewając mleko ucierałam ciasto mikserem na gładką masę. Następnie dodałam mąkę i amoniak. Zagniotłam ciasto (w przepisie była wstawka: „jak na pierogi”), rozwałkowałam, wycinałam ciastka i piekłam w 180 stopniach do lekkiego zezłocenia na brzegach(uwaga: przy układaniu na blaszce surowych ciastek – rosną trochę wszerz i w górę).
Kruche cukrowe ciastka do herbaty cioci Loli (cytuję w całości za Anią Truskawką); moje uwagi tłustym drukiem
170 g masła
110 g cukru (dałam 80 g, ale jak będę je piekła następnym razem dam połowę max. 60 g – wolimy mniej słodko)
220 g mąki
1 jajko
+ 3 łyżki cukru
Schłodzone masło, mąkę i cukier mieszam siekam tak, jak na kruche ciasto, czyli szybko i zwinnie (ciasto powinno uzyskać strukturę okruszków przypominających bułkę tartą). Następnie dodaję jajko, mieszam z resztą składników. Ciasto zbijam w kulę, a następnie formuję na kształt wałka. Wkładam do woreczka foliowego i chowam do zamrażarki na ok. 15 minut.
Po wyciągnięciu obtaczam ciasto w 3 łyżkach cukru (co nie jest konieczne – podzieliłam ciasto na 4 mniejsze wałki, w cukrze obtoczyłam tylko jeden, następnym razem zrezygnuję i z tego jednego) i kroję w plastry grubości do 1 cm. Rozkładam je na blasze w pewnych odstępach, ponieważ ciastka się lekko rozchodzą. Piekę w 190 st. C. przez 10-15 minut (aż się zezłocą). Po ostygnięciu ciasteczka twardnieją i stają się chrupiące.
Tośmy się dzisiaj zgrały, ze wspominkami ciasteczek z maszynki ;-)
OdpowiedzUsuńOczko,u mnie też były z maszynki i amoniaczki.
OdpowiedzUsuńWieki ich nie jadłam.
Pysznie u Ciebie z tymi ciastkami!
Z zeszytu Twojej mamy to ja sobie pozwolę upiec.
Kubełku--->Ha! Rzeczywiście udało nam się to zgranie :) Podejrzewam, że moja rodzicielka nakładkę jeszcze przechowuje gdzieś w czeluściach kuchennej szuflady. Muszę się dopytać :)
OdpowiedzUsuńAmber--->konia z rzędem, gdybym jeszcze wiedziała jak piekła te duże ciastka z cukrem moja babcia...
pozdrawiam!
Fajne te ciacha Sis.
OdpowiedzUsuńNo to ja sie poczęstuje. Takich amoniaczków to nigdy nie jadłam.
Buzia:*
Stare, dobre ciastka...najlepsze do herbaty, do gorącego mleka, do kawy...pycha. Nic więcej czasami nie potrzeba:-)
OdpowiedzUsuńSiostra--->nie żartuj! naprawdę nigdy?!
OdpowiedzUsuńGosia--->racja! najprostsze często bywają najlepsze :)
pozdrawiam!
byś zaprosiła na takie ciastka a nie wirtualnie częstowała ;p
OdpowiedzUsuńspytaj wujka G o "wodorowęglan amonu szkodliwość" ;ppp
Oj Princi, czepiasz się szczegółów: "Ogółem w Europie dopuszczonych zostało 296 substancji dodatkowych. Centrala Konsumencka w Hamburgu podzieliła je na kilka grup: uchodzące za nieszkodliwe co do której nie ma sygnałów mówiących, że substancja jest szkodliwa dla zdrowia oraz takie, których nie powinniśmy często lub w ogóle spożywać.
OdpowiedzUsuńCentrali Konsumencka uznała za nieszkodliwe 142 substancje. Są to: E 503 - węglan i wodorowęglan amonu"
No przecież nie jem tego codziennie w ilościach hurtowych ;P
:)))
OdpowiedzUsuńJa sie na amoniaczki zasadzam już dłuuuugo...
Dla mnie lolowe ciastka też były za słodkie trochę, ale obawiałam się,że stracą na kruchości, jeśli je mocno odcukrzę.
I co jak pachniało. Kiedyś wsadziłam nos o amoniaku i rozumiem czemu to były sole trzeźwiące ;-)
OdpowiedzUsuńKradnę kilka i uciekam ;) uwielbiam takie ciasteczka.
OdpowiedzUsuńPamiętam ciastka z maszynki... przepadałam za nimi..to były czasy!
OdpowiedzUsuńteraz jest je tak trudno dostać :(
OdpowiedzUsuńYummy & Tasty
nigdy jeszcze nie piekłam ciasteczek z amoniakiem, a to mnie bardzo ciekawi.. bo ja ciasteczka lubię :-)
OdpowiedzUsuńTruskawka--->zaryzykuję, najwyżej dłużej będą się moczyć w herbacie ;)
OdpowiedzUsuńGospodarna--->rzeczywiście, zapach z opakowania nie zachęca ;)
Slyyvia--->tak, ja też - szczególnie z ciepłą herbatką obok :)
Beata--->tak, tak,chyba następnym razem ją pomęczę, żeby poszukała tej nakładki
Małgo--->takie zwykłe? dlatego same je pieczemy ;)
Karotkowa--->to, że ciasteczka lubisz, to ja o tym doskonale wiem! ;)))
pozdrawiam!
Ajajaj, gdyby nie to że 'zapach' amoniaku dla mnie nie do przejścia to już bym piekła :)))
OdpowiedzUsuńMaszynkowe też uwielbiam, popytaj Oczku Mamę, Mamy chomikują takie foremki :)))
Buźka :)
Żabiciu--->eeee tam! Nos na klamerkę i można się zabierać do dzieła. Swoją drogą zapach drażni tylko przy wyjmowaniu z opakowania. Jak się zmiesza z resztą, to już jest ok.
OdpowiedzUsuńTę nakładkę jestem przekonana, że rodzicielka jeszcze przechowuje, ona w odróżnieniu do mnie ma raczej coś z chomika ;)
buziaki
Ojoj, ja przepis na amoniaczki mam też w domowym zeszycie i tak dawno nie robiłam... Pyszności te Twoje ciasteczka :)
OdpowiedzUsuńBoskie:) A ja ostatnio mam ciasteczkową fazę i chętnie pochłonęłabym twoje, ale i tak pewnie już nic nie zostało;)
OdpowiedzUsuńGrażka--->ja się na nie czaiłam od grudnia ;)
OdpowiedzUsuńAti--->możesz się jeszcze załapać na amoniaczki :)
pozdrawiam!
Moja mama piekła też anyżkowe ciasteczka niestety przepisu na nie nie mam a pamiętam,że jak tylko były zdjęte z blachy takie gorące to podgryzaliśmy razem z bratem parząc sobie ręce i usta.Może która z Was ma przepis na takie ciastka?rajka
OdpowiedzUsuńJa amoniczków z czasów prehistorycznych :D nie pamiętam... Ale takie kruche z maszynki... no ba! niebo w gębie było! :)
OdpowiedzUsuńRajko--->ja się zasadzam od nie wiem kiedy na anyżkowe od Alicji http://kuchniaalicji.blogspot.com/2008/12/ciasteczka-anykowe-badeskie.html
OdpowiedzUsuńMałgoś--->zgadza się, pychota
pozdrawiam
Oczko, u mnie żadnych wspomnianych przez Ciebie nie było... Żadniusieńkich... Choć mama opowiadała, że u babci były maszynkowe... Nie znam, nie jadłam - widziałam tylko u kumy Moniki:):):). U nas natomiast najczęściej były te na skwarkach:) Też muszę sobie przypomnieć...
OdpowiedzUsuńnigdy nie jadłam amoniaczków - intrygujące
OdpowiedzUsuńmoja Babcia też robiła "duże z cukrem" i niestety, przepis odszedł razem z nią
nie, takich nie.
OdpowiedzUsuńTylko amerykanki, one też z amoniakiem.
Duzo ciekawych inspiracji ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam również do siebie
www.aktywnemacierzynstwo.blogspot.com
Witam
OdpowiedzUsuńChcę Panią zaprosić do współpracy przy portalu kulinarnym grandfooding.pl.
Uważam, że Pani doświadczenie i fantazja w recepturach wniosą w nasz młody portal dużo pożytecznych i cennych przepisów.
W zamian oferujemy przy każdym Pani przepisie wprowadzenie linku reklamowego do bloga.
Życzymy wielu udanych przepisów i serdecznie zapraszamy do współpracy.
Redakcja www.grandfooding.pl
Ewelajna--->na skwarkach? To mnie zaciekawiłaś.
OdpowiedzUsuńJwsm--->no właśnie! Całe szczęście przepis na bliny ocalał :)
Sis--->no to spróbuj, prawie wcale z nimi roboty nie ma :)
Natalio i Redakcjo--->pomimo spamowania komentarzami na blogach - dzięki!
pozdrawiam!
mniam, ale dziś dużo o ciastkach kruchych na blogach! chyba mnie namawiacie do zrobienia znowu. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDaj się skusić! pora ku temu już całkiem odpowiednia. U mnie dzisiaj za oknem deszcz, a w kuchni ciasto ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Uff po godzinie przeszukiwania sieci znalazłam wreszcie przepis na amoniaczki. Wiarygodny i prosty. Zabieram się do zagniatnia. Pozdrawiam świątecznie - moje ciasteczka zawisną w tym roku na choince.
OdpowiedzUsuńNiech Ci się upiecze! ;)
Usuń